Tryb noc/dzień

4 stycznia 2025

Czerwona Jedynka

0
Święty Mikołaj to postać legendarna. Ilość jego wizerunków, a raczej sposobów ukazywania go na przestrzeni ostatnich lat była przeogromna, ale to co mamy okazję zobaczyć w najnowszym filmie Amazona przerasta je wszystkie. “Czerwona Jedynka” to produkcja reklamowana bardzo głośno. Bannery widziałem prawie wszędzie i muszę przyznać, że dla mnie osobiście jest ona godna uwagi i może za rok do niej wrócę tak na poprawę humoru. Zanim jednak przejdę do rzeczy chciałem zwróci uwagę kto tu jest odpowiedzialny za reżyserię. Jake Kasdan pracował już kilka razy z Dwayne'em Johnsonem zwłaszcza przy serii Jumanji i widać, że musi być między nimi chemia, skoro wracają z równie dobrą produkcją.

Tytułowa Czerwona Jedynka to kryptonim Świętego Mikołaja. Najważniejszej osoby w całym tym przedświątecznym rozgardiaszu. Dlatego też, gdy tylko zostaje porwany wszystkie siły zostają zmobilizowane. W końcu kto dostarczy prezenty? Na czele mini oddziału ratunkowego staje przechodzący na emeryturę szef ochrony bieguna północnego (Dwayne Johnson), który będzie musiał połączyć siły z legendą internetowego półświatka wykazującego się niezwykłymi umiejętnościami poszukiwawczymi. W końcu to jego wina, że doszło do tego porwania. Przeciwnicy z którymi będą musieli się zmierzyć nie będą zwykłymi płotkami, ale to ostateczny przeciwnik przysporzy im najwięcej kłopotów. Jeżeli jednak im się to nie uda na zawsze zmieni się oblicze świąt i nie będzie to dobre.

Trzeba twórców pochwalić za oryginalne podejście do tematu. W końcu pulchny wielbiciel łakoci zmienił się w starszego mięśniaka regularnie odwiedzającego siłkę, a biegun północy przypomina bardziej Wakandę niż kilka domków, w których robi się zabawki. Ogólnie cały świat bardzo rozbudowany i unowocześniony. Same sanie wyglądają futurystycznie niczym statek kosmiczny, ale chociaż bardzo ciekawie wyjaśnili jak się tam mieszczą prezenty dla wszystkich dzieci. W końcu są ich miliony i zaskoczę Was nie jest to worek bez dna. Dodatkowo twórcy zostawili sobie ogromne wrota na przyszłość. Stworzona przez nich agencja M.O.R.A. mogłaby jeszcze nie raz stanąć w obronie fantastycznych istot takich jak Zajączek Wielkanocny albo Zębowa Wróżka. Kurczę to by było piękne, takie live-action “Strażników marzeń”.

Pod względem wizualnym jest świetnie. Widać, że kasa poszła wartkim strumieniem i nie została wydana na byle co. Efekty komputerowe są bardzo miłe dla oka, a wykorzystanie efektów praktycznych, które najlepiej widzimy w postaci Krampusa to dla mnie majstersztyk. Przypomniał mi się trochę pierwszy Hellboy, a jego uwielbiam. Ogólnie scenerie są bardzo dopracowane. Chwała za to, że są tak różnorodne. Nie ograniczają się tylko do bieguna północnego. Będzie też piękne plaża oraz tajemnicza i mroczna kraina. Jeszcze zatrzymam się przy wspomnianym wcześniej unowocześnianiu opowieści. Jak mi się podobał samochód z lodami. Widząc go nie wiedziałem, jak zareagować. Zaskoczył mnie, ale bardzo pozytywnie, bo wprowadził do całości element komizmu.

Skoro jesteśmy przy humorze to niestety trochę całość kuleje. Nie żeby było jakoś tragicznie jest ogrom zabawnych momentów na przykład zawody w policzkowaniu się, ale komediowa chemia między Chrisem Evansem i Dwayne’em Johnsonem jest kiepska. Chyba za bardzo przyzwyczaiłem się, że koło The Rocka występuje Ryan Reynolds, który dużo lepiej się sprawdza jako ten zabawny w tym duecie. Widzę, gdzie chcieli podążyć twórcy i z Evansem trochę nie było im po drodze. Nie zrozumcie mnie źle. Bawiłem się świetnie, uśmiech gościł na mojej twarzy prawie co chwila, ale otrzymaliśmy dużo poważniejszą produkcję niż się spodziewałem. Nawet na Prime Video, gdzie można to obejrzeć teraz otrzymało kategorię 16+. Dlatego nie jest to film dla dzieci.

Jeszcze raz wspomnę o pomysłowości twórców. Uwaga na spoilery. Wiele rozwiązań wydaje się wyciągniętych prosto z produkcji Marvela. Walka w czasie której bohater zmniejsza się i powiększa wygląda jak z Ant-Mana tak samo jak powiększanie samochodów. Wcześniej wspomniana bardzo futurystyczna wioska-fabryka to królestwo Wakandy nawet mieli takie same metody, żeby się ukryć przed wzrokiem obcych. Sama M.O.R.A. to nic innego jak ich własna wersja S.H.I.E.L.D. na czele której stoi niczym Nick Fury - Zoe Harlow w którą wciela się znakomita Lucy Liu. Dlatego powtórzę, mam szczerą nadzieję, że to początek uniwersum i rozpoczynające wszystko jak Iron Man. Nawet walki wyglądają tu tak samo epicko i energicznie.

Wspomnienie o Lucy Liu przypomniało mi, że muszę się jeszcze napomknąć o obsadzie. Prócz tych wymienionych mamy tu również J.K. Simmonsa jako Świętego Mikołaja na sterydach - taki trochę Anatoly z Tik Toka. W jego żonę wcieliła się rewelacyjna moim zdaniem Bonnie Hunt, którą mieliśmy szansę poznać w pierwszym “Jumanji” oraz “Zielonej Mili”, a tymczasem w główną antagonistkę Kiernan Shipka znana szerszej publiczności jako Sabrina Spellman z “Chilling Adventures of Sabrina”. Sami widzicie, że to aktorzy ze sporym dorobkiem i prezentujący dość wysoki poziom w swojej pracy. To widać w każdej minucie filmu. Nadal mam ciary na wspomnienie o tym filmie.

Czy jednak warto go obejrzeć? Tak, oczywiście że tak. To świetne kino akcji przesiąknięte przygodą oraz znakomita obsadą. Twórcy w sposób nowatorski podeszli do dość dobrze oklepanego tematu i zaprezentowali coś, przy czym można się świetnie bawić. Nawet praca kamery jest na bardzo wysokim poziomie, a niektóre kadry wyglądają jak wyciągnięte ze starych i dobrze znanych Hollywoodzkich produkcji. Sporo przypominam tym razem, ale chce zwrócić uwagę, że to nie jest dla dzieci zwłaszcza tych małych. Występuje Mikołaj, ale jego wizerunek jest daleki od słodkiego dziadziusia mówiącego ho, ho, ho. Tak samo “Bałwanki” z którymi będą musieli się zmierzyć. Oceniam go na 5-/5.
Ukryj widgety

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz