Jahmerina: Wieczór, jak co dzień. Niczym specjalnym się nie wyróżniał. Jak to zwykle bywa o tej porze, ruch na miejskich ulicach znacznie się zmniejsza, a mieszkańcy w obawie przed nocnymi stworami, złodziejami, wampirami, czy jeszcze innymi niebezpieczeństwami, pośpiesznie zmierzają do swych domów. I chyba słusznie...
W rozświetlanym, jedynie przez uliczne latarnie i przyćmione chmurami światło księżyca, mieście zapada cisza, ogarniająca swym kręgiem wszystkie zamieszkane tereny. Wtedy też, ze swych najciemniejszych zakamarków wychodzą Dzieci Nocy, którym chłód i ciemność daje jednoznacznie do zrozumienia, iż zaczyna się ich pora "dnia".
I choć wydawać by się mogło, że wieczór niczym się nie wyróżniał, to dla Jahmeriny, był to zapewne najtragiczniejszy dzień w całym jej pośmiertnym życiu. Spacer przez miasto, nie był elementem, z którego była zadowolona, ale nie miała innego wyjścia, by dostać się w wybrane przez siebie miejsce. Dom, do którego zmierzała, znajdował się dość daleko, a ponieważ nie chciała przemierzać tej trasy pieszo, postanowiła wynająć karocę. Ze spuszczoną głową dobiła transakcji z woźnicą i ruszyli w kierunku morza. Nim się obejrzała, była już na miejscu. Podziękowała mężczyźnie i ruszyła w kierunku domu, który stał nieopodal. To dom Hersusa, w którym miała przyjemność gościć, jakiś czas temu. Stanęła przed wejściowymi drzwiami. Wzięła długi, głęboki wdech. Spojrzała przed siebie i zapukała.
Hersus: Znowu zbliżał się wieczór nudny jak każdy poprzedni, w ostatnim czasie miał mało zajęć. Wszystkie porachunki zostały już załatwione nie ma w tym mieście już dłużników ani nikogo takiego. Tylko jedna rzecz zatrzymywała go jeszcze w tym mieście może nie rzecz tylko osoba. Minęły już trzy tygodnie, od kiedy widział Jahmerin ostatni raz. To były najgorsze trzy tygodnie w jego życiu. Brakowało mu rozmów z nią jej obecności i w ogóle wszystkiego, co z nią się łączyło. Tydzień z temu odebrał naszyjnik, który jej obiecał, ale z jakiegoś powodu nie mógł się do niej wybrać. Jak co wieczór siadał sobie w fotelu i brał do ręki jedna z wielu ksiąg ze swojej biblioteki. Przy fotelu spokojnie spał Willow a na stole stała butelka wina. Nagle ten spokój zaburzyło pukanie. Wziął ze stolika sztylet i zszedł na dół u jego boku stał już wilk. Otworzył drzwi i to co zobaczył przeszło jego najszczersze prośby. W drzwiach stała ona śliczna jak zawsze, bojąc się ze głos mu zatrzęsie się powiedział.
- Witaj
Jahmerina: Wampirzyca patrzyła na niego smutnym wzrokiem. Oczy jej czerwone i spuchnięte od płaczu nie prezentowały się najlepiej. Nie była pewna, czy chce, aby ten mężczyzna oglądał ją w takim stanie, ale wiedziała też, że Hersus jest jedyną osobą, do której może się zwrócić. Nie miała w tym mieście, ani w całej krainie zbyt wielu przyjaciół. Tak to już zwykle bywa, że życie wampira, jest smutne, długie i samotne. Kobiecie jednak to nie odpowiadało i za wszelką cenę pragnęła zburzyć ten stereotyp. Postanowiła udowodnić sobie i całemu światu, że wampiry również potrafią kochać, że mogą tworzyć związki i być szczęśliwe, w swym długim, nieśmiertelnym życiu.
Z lekka niepewnością przyglądała się rozradowanej twarzy Wampira, po czym cicho powiedziała:
- Mogę Ci zająć chwilę?
Jej oczy szkliły się nadal, a po policzku ściekała łza.
Hersus: Przestraszył go stan, w jakim była ta kobieta. Jej twarz zwykle uśmiechnięta teraz czerwona i mokra od łez. Jego normalnie zimne serce teraz się rozpuściło widząc coś takiego.
- Ależ oczywiście wejdź
Powiedział delikatnie bojąc się żeby przy nim się nie rozpłakała nie mógł patrzeć jak kobieta płacze.
- Co się stało?
Jahmerina: Weszła ze spuszczoną głową. Jej oczy były już tak zmęczone płaczem, iż z trudem były w stanie uronić kolejną łzę. Na jego pytanie, o to, co się wydarzyło, posmutniała jeszcze bardziej. Nie mogła wydusić z siebie, ani słowa. Oczy natomiast ze smutkiem wpatrywały się w podłogę. Po chwili, podeszła do niego, dłońmi go objęła i wtuliła się. Zabrakło jej słów. Po policzku spłynęła kolejna łza. Czując jednak, iż stawia mężczyznę w trudnym położeniu wydusiła z siebie jedynie:
- Zdradził mnie...
Dłonie ściskały jego ciało, a głowa wtulała się w jego klatkę piersiową, jakby rozpaczliwie szukała oparcia i poczucia bezpieczeństwa.
Hersus: Słysząc te słowa przez myśl przeszły mu dwa słowa "zabije go". Przytulił ja do siebie pogłaskał po głowie chciał powiedzieć coś żeby ją pocieszyć, ale brakowało mu słów. Powiedział tylko
- Może się czegoś napijesz, co?
Zaprowadził ją do salonu. Nie wiedział, co ma zrobić widząc ją w takim stanie.
Jahmerina: Kobieta starała się ochłonąć. Nie było to jednak łatwe... Czuła się rozdarta i nie mogła zapomnieć wydarzeń z ostatnich dni. Otarła jednak twarz od łez i próbując uspokoić oddech i drżący głos powiedziała do niego:
- Przepraszam... Zupełnie nie miałam do kogo się zwrócić... Jesteś jedyną bliską mi osobą, a ja nie chciałam być dzisiaj sama...
Mówiła wolno i cicho. Nienawidziła takich chwil swojej słabości, z którymi nie umiała się zmierzyć. Choć jej twarz trochę jakby rozpromieniała to oczy nadal pozostawały smutne. Cieszyła się, że znów widzi Hersusa, jednakże całą tą radość przesłaniał jej koszmar ostatnich dni. Usiadła na fotelu w salonie i patrzyła w podłogę. Po chwili, gdy przypomniała sobie jego pytanie odpowiedziała.
- Tak, chętnie się napiję...
Spojrzała na stolik ze stojącą butelką czerwonej cieczy.
- ... może wina...
Hersus: Szybko nalał jej kieliszek wina, po czym usiadł koło niej i powiedział.
- Nic się nie stało. Dobrze ze do mnie przyszłaś. Nie mogę sobie wyobrazić jak ta kanalia mogła to zrobić.
Siedząc koło niej myślał jak mógłby jej pomóc zal mu było dziewczyny. Próbował sobie wyobrazić, co zrobi tamtemu facetowi, kiedy trafi w jego ręce. Będzie żałował, że piekielne psy nie rozrywają go żywcem.
Jahmerina: Objęła kieliszek z winem. Palce delikatnie przesuwały się po jego brzegu. Patrzyła na czerwoną ciecz, która kołysana lekko jej dłonią zataczała delikatne łuki na ściankach naczynia. Upiła odrobinę...
- Nie chcę więcej go widzieć...
Powiedziała smutno.
- Ani wracać do naszego... a teraz już do jego domu...
Patrzyła bez wyrazu w podłogę. Nie była pewna czy zanudzanie swoimi problemami nowo poznanego mężczyzny jest dobrym pomysłem. Był najprawdopodobniej jedyną bliską jej osobą i nie chciała tego zepsuć. Tym bardziej, że gdy przypominała sobie ostatnich ich wspólny wieczór, czuła w sercu niezwykłe ciepło, na samą myśl, o tamtym dniu.
Hersus: Przysunął się bliżej i objął ją ramieniem chciał żeby poczuła w nim oparcie.
- Mam wolny pokój, jak chcesz możesz u mnie zamieszkać i nie będziesz musiała do niego wracać.
Powiedział spokojnie żeby nie wzburzać jej i tak zszarpanych nerwów. Nie było w niej widać tej dziewczyny, która odwiedziła go jakiś czas temu. Gdzie był ten promienny uśmiech który rozpalał serce, gdzie była ta radość z życia która od niej promieniowała. Przez jeden czyn jakiegoś idioty to wszystko zniknęło.
Jahmerina: Wtuliła się w jego ramię. Tak bardzo teraz tego potrzebowała. W sercu czuła już tylko złość i żal. Nie miała zamiaru roztrząsać tej sprawy. Chciała już zamknąć ten rozdział swojego życia, który i tak skazała na straty. Szkoda tylko, że znów będzie musiała zacząć wszytko od nowa, bo w końcu ile razy można...
- Nie chciałabym Ci sprawiać kłopotu, ale chętnie skorzystam z Twojej propozycji. W Arrakin mam dom, który wystawiłam na sprzedaż... Jak tylko ochłonę to się tym zajmę, wycofam ofertę i wprowadzę się z powrotem do siebie...
Przysunęła się jeszcze bliżej i podniosła oczy, by na niego spojrzeć. Uśmiechnęła się. Przysunęła usta i ucałowała go w policzek.
- Dziękuję... Jesteś najwspanialszym przyjacielem, jakiego mam... Wiedziałam, że mogę na Ciebie liczyć, i że tylko Ty jeden mnie zrozumiesz...
Znów poczuła się tak wspaniale, jak wtedy, gdy się spotkali. Teraz już wiedziała, że niepotrzebnie tak śpieszyła się do swojego domu. Nie było po co. Zamiast tego mogła zostać dłużej z tym wspaniałym człowiekiem i być może przeżyć niezapomniane chwile w jego towarzystwie. Szkoda tylko, że nie wiedziała o tym wtedy, gdy przerwała ich spotkanie, by wrócić do Avariela.
Hersus: Milo było poczuć jej ciepło w ramionach miło było się po latach do kogoś przytulić.
- Ale nie musisz się stąd wyprowadzać. Czuj się jak u siebie w domu. Mam dużo miejsca Willow cię nawet polubił.
Mówiąc to spojrzał na wilka, który leżał na podłodze wpatrując się swoimi oczętami w parę siedzącą na kanapie. Czując jej pocałunek na swoim zimnym policzku coś w nim drgnęło wziął delikatnie skierował twarz Jahmerin w swoja stronę i ucałował jej czoło. Po czym powiedział
- Jesteś wspaniała kobietą, która może mieć każdego faceta. Nie przejmuj się.
Obdarzył ją uśmiechem.
- Wiem, że mi jest łatwo mówić ale spodziewam się co możesz teraz czuć, chciałbym ci jakoś pomóc jeżeli mógłbym coś dla ciebie zrobić tylko powiedz.
Jahmerina: - W takim razie, jeszcze się nad tym zastanowię.
Powiedziała patrząc w jego oczy. Gdy złożył jej pocałunek na czole, poczuła dziwne ciepło, jakby płynące od jej serca. Było to dla nie zarówno nowe jak i bardzo przyjemne uczucie. Po chwili jej wzrok spoczął na wilku, który niczym udomowione zwierzę patrzył na tę dwójkę. Jahmerina siedziała nadal wtulona w Hersusa, gdyż w jego objęciach czuła się bezpiecznie. Miło było jej w takiej chwili móc się przytulić do życzliwej jej osoby. Słysząc jego propozycję zastanowiła się chwilę...
- W sumie, jest coś, co możesz dla mnie zrobić...
Twarz jej rozpromieniała i pojawił się na niej radosny uśmiech.
- Możesz sprawić, by to nasze spotkanie, zapisało się w mojej pamięci jako magiczny i cudowny wieczór spędzony z Tobą.
Spojrzała w jego oczy.
- Oczywiście, jeśli masz ochotę ten wieczór spędzić ze mną...
Hersus: Widząc uśmiech, który niczym piorun przebijał się przez burzę smutku do jego serca wróciły tamte chwile. Spojrzawszy w jej oczy powiedział.
- Z tobą mógłbym spędzić resztę wieczorów mojego życia
Dopiero po chwili doszło do niego ze nie powinien tego mówić mogła pomyśleć że próbuje wykorzystać tą sytuacje.
- Przepraszam nie powinienem tego mówić ale wiedz ze będzie to dla mnie czysta przyjemność. Mam coś dla ciebie miałem to dać już dawno ale nie miałem jakoś odwagi wpaść do ciebie wyciągnął z szuflady przy kanapie pudełeczko obite czerwoną skórą. Po otwarciu ukazał się wisiorek zrobiony z czerwonego kamienia w kształcie kropli przyczepiony do wyjątkowo cienkiego złotego łańcuszka.
Jahmerina: Nie wiedzieć, czemu, bardzo spodobało jej się to, co powiedział. Być może nie zastanowiła się nad tym głębiej, gdyż wcale nie odebrała tego, jakby chciał wykorzystać sytuację.
- To bardzo miłe co mówisz, a jeśli nasze wspólne wieczory mają wyglądać jak ten ostatni, to i ja chętnie spędzę je wszystkie w Twoim towarzystwie.
powiedziała bez większego zastanowienia. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że mógł to dwuznacznie odebrać. Widząc przed sobą czerwone pudełeczko zamarła. Dopiero jednak gdy jej oczom ukazała się jego zawartość zabrakło jej tchu.
- Jest cudowny...
Powiedziała przesuwając delikatnie opuszkiem palca po kamieniu. Jej oczy błyszczały z zachwytu.
- Nie sądziłam, że ten kamień jest taki cudowny...
Po chwili zachwytu nad wisiorkiem dotarło do niej to co powiedział.
- Dlaczego nie miałeś odwagi?
Zapytała. Zaskoczyło ją to, gdyż miała go za bardzo odważnego mężczyznę.
- Bałeś się mnie?
Zaśmiała się obdarowując go jednocześnie bardzo ciepłym i serdecznym uśmiechem.
Hersus: Za taki uśmiech, jakim teraz go obdarowała oddałby skarby całego świata. Trochę się bał przyznać, dlaczego jej nie odwiedził ale tej kobiety nigdy nie chciał oszukiwać.
- Chodzi mi o to ze gdybym zobaczył cię jeszcze raz ciężko byłoby mi ciebie opuścić pierwsze spotkanie tak mi się spodobało, że chciałbym je powtórzyć. Nie wiedziałem, co by powiedział twój były facet na to ze ktoś przynosi ci prezenty.
Schylił trochę głowę spoglądając na podłogę i wilka.
- Ale bardzo za tobą tęskniłem.
Powiedział te słowa płynące prosto z serca.
Jahmerina: W jej sercu były podobne uczucia. W głębi duszy cieszyła się, że nie odwiedził jej w domu, gdyż równie ciężko i jej byłoby się z nim zwyczajnie spotkać. Tamtego wieczoru coś między nimi zaiskrzyło i nie dawało jej to spokoju. Swoją drogą może i dobrze się stało, że Jahmerina rozstała się z Avarielem. Tak przynajmniej teraz myślała. Może nie było to dobre myślenie, ale nie mogła nic na to poradzić, że Hersus tak na nią działał. Przysunęła swój kieliszek z winem do ust i ponownie skosztowała trunku.
- Nie ukrywam, że mi Ciebie brakowało...
Powiedziała lekko speszona i opuściła wzrok, patrząc w podłogę.
Hersus: Słysząc takie słowa płynące z jej ust jego serce wybuchło gorącym płomieniem jeszcze nigdy czegoś takiego nie czuł radość i euforia wylewały się z jego serca. Przytulił ją do siebie i nie chciał żeby ta chwila kiedyś się skończyła. Ta kobieta stała się dla niego kimś bliskim kimś, bez kogo całe jego życie straciłoby sens.
- Jesteś aniołem
Powiedział delikatnie. Pomyślał chwile i spytał.
- A nie jesteś głodna?
Jahmerina: Uśmiechnęła się ponownie wtulając się w jego ramiona.
- Nie... Aniołem nie jestem... No chyba, że tym upadłym...
Zaśmiała się delikatnie. W jego ramionach czuła się tak pewnie i dobrze, że nie chciała rozluźnić tego uścisku. Przez chwilę przeszło jej przez myśl, że zachowują się jakby byli parą czułych kochanków, którzy nie widzieli się przez długi czas. I chociaż wydało jej się to trochę nie na miejscu, to nie miała najmniejszego zamiaru rezygnować z tego wspaniałego uczucia, jakie przepełniało jej zimne serce od momentu, gdy stanęła w progu jego drzwi.
- Zwykłe, ludzkie jedzenie, czy małe polowanie?
Uśmiechnęła się z wyrazem zastanowienia na twarzy.
Hersus: - Jedyne, co mogę ci zaoferować to jedzenie ludzkie, bo ja jestem jak to powiedzieć...
Pomyślał chwile, po czym odpowiedział.
- ...abstynentem. Nie pijam ludzkiej krwi, ponieważ nie przemieniłem się w normalny sposób.
Na jego twarzy zagościł smutek przypomniało mu się ile musiał wycierpieć, ale jednak wolał teraz myśleć o tym co jest teraz bo tylko ta chwila się liczy.
Jahmerina: Od razu zauważyła smutek na jego twarzy.
- Stało się coś?
Zapytała z troską.
- Jeśli chodzi o to, że jesteś, jak to określiłeś abstynentem, to nie ma problemu, mi to nie przeszkadza...
Uśmiechnęła się i przytuliła do niego.
- A głodna nie jestem, więc za jedzenie podziękuję...
Jej oczy skrzyły się blaskiem jak kiedyś. Odłożyła złe chwile na bok i próbowała cieszyć się tym co jest tu i teraz.
- A może masz ochotę na wieczorny spacer?
Hersus: Słysząc akceptacje swojej inności uśmiechnął się i powiedział.
- Bardzo chętnie się z tobą przejdę
Pierwszy raz to dziewczyna proponowała spacer a nie on ale to mu wogóle nie przeszkadzało. Uśmiechnął się do niej spoglądając w jej piękne oczy.
- Nie możemy zapomnieć o tym
Powiedział chwytając pudełko z dłoń i wyjmując naszyjnik założył jej go na szyje po czym powiedział.
- Bardzo ci w tym ładnie. Jeżeli lubisz wycieczki to mógłbym ci zaproponować wycieczkę do ruin. Tylko to długa wycieczka na kilka dni co ty na to?
Jahmerina: Uśmiechnęła się słysząc komplement z jego ust. Przesunęła palcami po wisiorku zawieszonym na swojej szyi.
- Do ruin mówisz...
Zastanowiła się chwilę. Pewnie, że uwielbiała wycieczki, jednak bycie wampirem nierzadko sprawiało jej pewną trudność. Podróże za dnia były wykluczone, a mogąc podróżować jedynie po zmierzchu, czas wyprawy się wydłużał...
- Bardzo lubię wycieczki... Nie przeszkadzają mi nawet te dłuższe... Jednak wyprawa może potrwać dłużej... niż kilka dni...
Posmutniała lekko, jakby żałowała, że jej życie ma jakieś ograniczenia.
Hersus: Pomyślał chwile i dopiero po chwili pacnął się w głowę jak mógł być taki głupi, przecież nie każdy tak jak on może chodzić za dnia. Spojrzał na jej smutną minę i powiedział.
- Bardzo cię przepraszam nie pomyślałem o tym, że nie możesz chodzić za dnia.
Po czym uśmiechnął się i delikatnie powiedział.
- Z tobą mógłbym nawet latami podróżować. Byłabyś zainteresowana? Po drodze jest wiele gęstych lasów oraz jaskiń.
Uśmiechnął się spoglądając w jej oczy.
Jahmerina: Uśmiechnęła się.
- Mając Ciebie przy swoim boku zgadzam się na wszystko.
Zaśmiała się, a jej oczy zabłyszczały.
- Wiem, że mogę na Ciebie liczyć i będę z Tobą bezpieczna, więc nie mam się co zastanawiać.
Patrzyła na niego z zachwytem. Nie mógł wymyślić niczego lepszego na oderwanie się od problemów, jak wyprawa w nowe, nieznane miejsce i do tego w tak wspaniałym towarzystwie.
- To kiedy ruszamy?
Zapytała ochoczo przysuwając się do niego.
Hersus: Spoglądając w jej śliczne oczy uśmiechnął się. Spodobała mu się taka odpowiedz. Brakowało mu jej obecności a teraz wiedział, że przez dwa tygodnie nic już ich nie rozdzieli.
- Ja jestem już prawie gotowy tylko zapakuje jeszcze kilka rzeczy nie spodziewałem się ze będę jechał z kimś.
Powiedział z radością na twarzy bardzo cieszyło go to że nie będzie musiał podróżować sam. Po chwili zapytał.
- Wolisz kuszę czy łuk?
Jahmerina: - Hmmm... Zapowiada się ciekawie.
Patrzyła z lekkim wyrazem zastanowienia na twarzy.
- Łuk. Zdecydowanie łuk.
Odparła po chwili. W rzeczywistości najbardziej lubiła miecz, jednak, mając do wyboru przedstawione przez niego przedmioty, łuk był jej znacznie bliższy.
- A co? Będzie nam to potrzebne?
Zapytała. Hersus niewątpliwie rozbudził jej ciekawość.
- Byłam przekonana, iż to wyprawa czysto zwiedzająca...
Uśmiechnęła się.
- Ale oczywiście nie mam nic przeciwko niespodziankom.
Hersus: Spojrzał na nią i uśmiechem rzekł.
- Wybieramy się do opuszczonego miasta elfów. Jakaś nieznana siła wypędziła je z stamtąd. A mnie interesuje co wypędziło najstarszy elfi ród.
Podszedł szybko do regału z książkami i wyciągnął jedną z nich. Bardzo zniszczoną oprawioną w skórę z motelowymi ozdobami na rogach. Szybko przewertował strony po czymś zatrzymał się na jednej z nich.
- W tej książce ktoś podał dokładną lokalizację ruin oraz że zaczęły tam dziać różne rzeczy. Zwierzęta ginęły ludzie chorowali. Ciekawi mnie co tam się wydarzyło.
Jahmerina: - Hmm... To dziwne...
Jahmerina przyglądała się zapiskom z poważną miną.
- Ja również chętnie dowiem się, co tam się stało... Może natrafimy na coś interesującego.
Powiedziała spoglądając w jego oczy. Wpatrywała się w nie chwilę jak zahipnotyzowana. Już od pierwszego ich spotkania czuła jakąś więź z tym człowiekiem, a spędzając z nim wspólnie czas, to uczucie się nasilało.
- Chciałam Ci podziękować, że mogę na Ciebie liczyć. Nawet nie wiesz jakie to dla mnie ważne. Szczególnie teraz.
Mówiła powoli.
- A ten pomysł z wyprawą, jest wręcz idealną szansą na rozpoczęcie nowego etapu w moim życiu.
Jej dłonie objęły go w pasie, a ona wtuliła głowę w jego ramiona.
Hersus: Kiedy się do niego przytuliła poczuł wewnętrzne ciepło uczucie tak dobrze znane ludziom. Położył dłoń na jej głowie przytulając, czuł jej delikatne jedwabne włosy miedzy palcami.
- Bardzo się ciesze że potrafię ci jakoś pomóc. Jesteś wspaniała kobietą która zasługuje na szczęście.
Przyjemnie było czuć jej zapach, dotykać jej włosów. Chciałby żeby ten moment nigdy się nie skończył.
- Bardzo się ciesze że do mnie wpadłaś tęskniłem za tobą.
Stali tak nie wiadomo ile czasu. To było wspaniałe uczucie którego Hersus jeszcze nigdy nie zaznał w swoim długim życiu.
Jahmerina: Będąc blisko niego czuła się niezwykle bezpiecznie, a tego uczucia jej brakowało. Wiedziała już, że może liczyć na Hersusa, i cieszyła się, że los skrzyżował ich drogi tamtego wieczoru w mieście.
- W takim razie w najbliższym czasie będziesz miał mnie co najwyżej dosyć, bo spędzimy razem dwa tygodnie.
Uśmiechnęła się.
- To, kiedy chcemy wyruszyć?
Zapytała ponownie spoglądając w jego oczy. Najwyraźniej podobał jej się ten mężczyzna, gdyż przyglądała mu się brawie bezustannie z rozmarzonymi oczami.
Hersus: Patrząc w jej śliczne oczy poczuł się jak człowiek wreście przestał być bestia za jaką wszyscy go uważali. Wiedział ze dzięki tej dziewczynie jego życie zmieni się na leprze. Spodziewał się że ta podróż bardzo ich połączy.
- Może wyruszymy z zachodem słońca spytał nie mogąc oderwać od niej wzroku.
Jahmerina: - Oczywiście, kiedy tylko zechcesz.
Powiedziała wyraźnie zadowolona. Jej twarz przez chwilę wyglądała na zamyśloną, po czym dodała.
- Ale musimy, po drodze wstąpić do mnie do domu, żebym mogła spakować sobie trochę niezbędnych mi rzeczy, dobrze?
Zapytała ponownie mu się przyglądając.
- Przecież nie mogę się wybrać tak jak teraz.
Powiedziała przyglądając się swojemu strojowi. Jej ciemne, dosyć dopasowane spodnie oraz lekko znoszony już płaszcz, nie wystarczyłyby przecież na dwa tygodnie wyprawy.
Hersus: Spojrzał z zachwytem na jej figurę, której mogłaby pozazdrościć nie jedna bogini. Westchnął i powiedział.
- Oczywiście że zajedziemy ale wiedz że w tym stroju wyglądasz naprawdę olśniewająco.
Po czym spojrzał za okno i dokończył.
- mamy jeszcze kilka godzin wiec co masz ochotę porobić? Może mały sparing w pokoju zabaw?
Jahmerina: Zastanowiła się chwilkę.
- hmmm... Brzmi nieźle... i chętnie się zmierzę...
Powiedziała niespuszczające z niego oczu. I choć wydawało jej się, że sporo już o nim wiedziała, to on zaskakiwał ją z każdą chwilą czymś nowym. Poza tym warto było poznać swoje możliwości i ograniczenia, zanim wyruszą w daleką i niebezpieczną podróż. Dobrze przecież wiedzieć, czy poradzą sobie sami, w tym tajemniczym miejscu.
Hersus: - Więc zapraszam.
Powiedział i z uśmiechem skierował się w stronę zejścia do piwnicy. Schodząc po schodach Hersus zapalił światło dotykając ściany. Na dole zapytał Jahmerin.
- Jaką broń wybierasz?
Jahmerina: Szła za nim po stromych schodach, prowadzących prosto do sali treningowej. Nic się tu nie zmieniło od czasy, gdy była tu ostatnim razem. Pomieszczenie nadal wyglądało jak muzeum broni i zbroi. Jahmerina rozglądała się uważnie obserwując każdy przedmiot. Wybór właściwej broni był nierzadko połową sukcesu, jak to zwykła mawiać znaczna część znajomych jej wojowników. Ona miała jednak nieco odmienne zdanie na ten temat. Uważała bowiem, że w rękach wprawionego wojownika, nawet zwykły kamień, patyk, czy chociażby spinka do włosów, może być śmiertelnym narzędziem. Nie znała jednak możliwości Hersusa, więc zdecydowała się na katanę, ozdabiającą jedną ze ścian piwnicy. Ten tradycyjny japoński miecz o długości około 24 cali, wydawał jej się dobrym rozwiązaniem nam mały sparing. Lekko wygięty kształt nadawał mu charakteru i szybkości, a bogato zdobiona rękojeść przyciągała uwagę.
- Wybieram ten miecz.
Wskazała dłonią na wybrany przedmiot.
- A ty czym będziesz walczył?
Zapytała z ciekawości.
Hersus: Podał jej miecz po czym rozejrzał się po swojej zbrojowni próbując dokonać wybory. Prawda była taka że połowy z tego arsenału nigdy nawet w dłoni nie miał dlatego postanowił walczyć czymś wyjątkowym. Postanowił wybrać coś w podobnym stylu. Wybrał naginate broń drzewcową mającą prawie 71 cali o ostrzu zbliżonym do ostrza niewiasty. Umożliwiała mu ona walkę na odległość.
- Ja wybiorę to.
Powiedział Hersus chwytając broń oburącz wykonał kilka pchnięć oraz cieć w powietrzu.
Jahmerina: Pokiwała głową na znak, że się zgadza.
- Dobrze, zatem pozostało ustalić jakieś reguły, bo chyba nie chcemy się nawzajem pozabijać.
Powiedziała przyglądając się Hersusowi. Broń w dłoniach dodawała mu charakteru i specyficznego uroku, który jej imponował. Lubiła bowiem silnych, zdecydowanych mężczyzn, przy których mogła czuć się bezpiecznie, a on tak właśnie wyglądał. Uśmiechnęła się lekko, jakby chciała coś powiedzieć, ale ugryzła się w język.
Hersus: Oparł się na drzewcu broni, po czym powiedział.
- masz może jakiś pomysł?
Pierwszy raz widział ja uzbrojoną. Musiał przyznać ze z bronią było jej do twarzy. Dzięki swojemu wyglądowi i broni wyglądała niczym anioł zagłady. Piękna i niebezpieczna dwie cechy które powodowały u Hersusa szybsze bicie serca i wzrost adrenaliny.
Jahmerina: Widząc i czując jego wzrok na sobie stała się jeszcze bardziej pewna siebie. Lubiła widzieć ten wyraz na męskich twarzach, kiedy obejmowała broń w dłoń. Uśmiechnęła się więc, do niego i pow chwili odpowiedziała.
- Oboje nie znamy swoich możliwości, więc, aby ułatwić podsumowanie tej próby naszych sił, myślę, że warto wprowadzić jakieś niewielkie ustalenia, które pomogą nam określić zwycięzcę.
Nie wiedzieć czemu, kobieta miłowała się w konkursach, które jasno określały kto wygrał. Może po prostu lubiła znać wynik takiego starcia, a może po prostu przywykła do ustalania jasnych zasad i reguł.
- Proponuję trzy, niedługie rundy, w których nie będzie żadnych ograniczeń, jeśli chodzi o styl i sposób walki. Chciałabym jedynie prosić, skoro ma to być sparing, żebyśmy nie pozadawali sobie jakichś większych ran, bo przecież nie o to chodzi. Zgadzasz się ze mną?
Zapytała z dziewczęcym uśmiechem na ustach, co musiało wyglądać rozbrajająco, zważając na miecz w jej dłoni.
Hersus: Słuchał uważnie jej pomysłów patrząc jak trzyma w dłoni broń. Wszystkie pomysły niewiasty przypadły mu do gustu, więc powiedział.
- Zgadzam się tylko nie myśl, że dam ci fory.
Mówiąc to zrzucił płaszcz i koszulę, po czym stanął naprzeciw niej mocno chwyciwszy drzewiec naginaty.
- Lubie rywalizację.
Jahmerina: - To tak jak ja. Zaczynajmy, więc.
Powiedziała zdejmując swój znoszony płaszcz i odsłaniając resztę ubrania. Miała na sobie jedynie ciemną bluzkę z krótkim rękawem. Chwyciła miecz i stanęła w gotowości do ataku. Przyglądała się uważnie ruchom przeciwnika.
Hersus: Spojrzał na jej strój i go zamurowało. Miała wspaniałą figurę nie widoczna pod płaszczem
- Wiesz ze próba skupienia uwagi przeciwnika, na czym innym jest nie uczciwa?
I walka się zaczęła Hersus pchał i ciął ostrzem próbując dosięgnąć niewiastę.
Jahmerina: Kobieta zaśmiała się delikatnie.
- Uwierz, że mi też nie jest łatwo się skupić na walce.
Jej oczy błysnęły. Jahmerina, gdy tylko zauważyła ruch mężczyzny, uskoczyła nie pozwalając się zranić. Zdziwiła się jego szybkością, gdyż jak mówił, nie był do końca wampirem, a jedynie stał się nim przez przemianę. Nie sądziła, że to dodało mu także nadnaturalnej szybkości. A co jeśli też siły? Zastanowiła się. Uniknęła także jego kolejnego ciosu, uskakując zgrabnie niczym kot. Bierna postawa pozwoliła jej poczynić kilka obserwacji, które mówiły wiele o przeciwniku. Wykorzystując te informacje, spróbowała zaatakować. Zrobiła kilka kroków w prawo, bacznie obserwując Hersusa i patrząc mu prosto w oczy. Po chwili szybkim ruchem, przesunęła ostrzem w powietrzu, czyniąc jakiś znak na wzór litery "W". Ruchy broni potrafiły skutecznie zaintrygować i zmylić uwagę przeciwnika, co z kolei pozwalało jej zazwyczaj znaleźć się prawie niespostrzeżenie za jego plecami. Ale i tu Hersus ją zaskoczył. Kobieta już chciała przyłożyć ostrze do jego szyi, gdy spostrzegła jak jego oczy patrzą wprost na nią.
Hersus: Dawno nie walczył z takim przeciwnikiem jej prędkość i zwinność dorównywała jego własnej. Czuł się jakby walczył z własnym cieniem każdy atak był odparowywany albo porostu nie trafiał w cel. Wreście prawdziwa walka pomyślał po chwili próbując przewidzieć kolejny ruch przeciwniczki. Widząc dziwne sztuczki wykonane mieczem przez chwile zamyślił się gdy poczuł na karku czyjś oddech. Szybko wyślizgnął się, po czym odbił się od ściany i zaatakował z góry kierując w jej stronę ostrze.
Jahmerina: Walka z godnym przeciwnikiem podniosła znacznie poziom adrenaliny we krwi i sprawiła, iż obie strony zaczęły się bardziej angażować. Chyba żadne z nich nie spodziewało się tego, co właśnie zobaczyło. Żadne, nie brało pod uwagę, że przeciwnik okaże się równie dobry jak oni sami. Kobieta zdziwiła się, że udało mu się umknąć z tej, zazwyczaj niezawodnej techniki. No cóż, trzeba będzie się po prostu bardziej postarać pomyślała. Jej wzrok wodził za Hersusem, który naprawdę szybkim ruchem odbił się od ściany, by zaatakować z powietrza. Na szczęście skupienie, pozwoliło jej uskoczyć, w ostatnim momencie, jednak, nie można było tego uznać, za udany unik. Ponieważ zbyt późno się zorientowała, nie zdążyła zgrabnie uskoczyć, a jedynie przesunąć się nieznacznie. Niestety potknęła się przy tym upadając na jedno kolano.
Hersus: Poruszała się z taką prędkością, że ledwo mógł ją dostrzec. Widząc jednak, że za chwile straci równowagę odbił się od podłogi i szybko podbiegł do niej zamachując się Naginatą i zatrzymał ostrze o centymetr od jej twarzy. Myślał, że pierwszą rundę wygrał jednak się mylił.
Jahmerina: Gdy tylko Hersus wylądował obok niej z ostrzem dosłownie przy jej policzku kobieta wykorzystując sposobność, szybkim ruchem przyłożyła ostrze swojego miecza do jego krtani. Wyglądało na to, iż zwycięstwo pierwszej rundy będzie jednak należało do nie.
Hersus: Wiedział ze to już koniec tej rundy. Czując jej ostrze na swojej szyi rzucił broń i podniósł ręce mówiąc.
- Gratuluje wygrania pierwszej rundy niezła technika.
Uśmiechnął się do niej serdecznie i mówił dalej.
- Gdzie się tego nauczyłaś?
Jahmerina: Odsunęła miecz od jego szyi, wstała i spojrzała na niego.
- Ja również dziękuję za wspaniałą pierwszą rundę, ale jedno zwycięstwo, nie przesądza o całym starciu.
Powiedziała chcąc utrzymać motywację. Uśmiechnęła się równie serdecznie.
- Ach...
Westchnęła ciężko, przypominając sobie okoliczności, w jakich nauczyła się walki.
- To dawna historia... a wspomnienia o niej nie są dla mnie przyjemne.
Powiedziała, niezupełnie odpowiadając na pytanie.
- Jak ja to mówię, można opanować wszystko, wystarczy tylko określona sytuacja, która Cię do tego zmusi.
Na jej twarzy znów zagościł delikatny uśmiech.
- To co? Druga runda dla rewanżu?
Hersus: Uśmiechnął się do wojowniczki i rzekł.
- Oczywiście muszę się odegrać.
Pochwycił w prawa dłoń broń i podnosząc ja do góry ustawił się w rozkroku. Wystarczyła chwila żeby znowu zaatakować i druga runda się rozpoczęła. Ostrza zbliżały się w zabójczym tańcu. Lecące iskry jeszcze bardziej oświetlały pomieszczenie. Hersus wykonał zwój i prawie leżąc tym razem zaatakował od dołu z nadzieją ze nie osłoni się przed tym ciosem.
Jahmerina: Jahmerina starała się utrzymywać stały poziom ciosów. Tym razem, oboje atakowali jeszcze szybciej i częściej, jednak blokowali i unikali ciosów równie skutecznie. Brzęk stali składał się na istną melodię, tak częste były ciosy. I ten jeden, od dołu. Kobieta zupełnie się go nie spodziewała... Odruchowo jednak próbowała go zablokować. Niestety zbyt późno. Ostrze miecza Hersusa ześlizgnęło się z katany i przesunęło delikatnie po jej ramieniu, nieznacznie je raniąc.
Hersus: Wiedział, że mu się uda słyszał już dźwięk ocieranego o siebie metalu. Dopiero po chwili zauważył ranę na jej ramieniu. Rzucił broń i szybko podbiegł pytając.
- Nic ci nie jest?
Wiedział, że jak na sparing to za bardzo wciągnęła go walka. Instynkty drapieżnika w niem drzemiące pobudziły się. Od przemiany czuł w sobie nieznaną siłę, która pomagała mu w walce, lecz zawsze potrafił ją okiełznać.
Jahmerina: Jahmerina spojrzała na krople krwi pojawiające się w miejscu zranienia.
- Nie, to nic takiego...
Powiedziała przecierając palcami ramię. Uśmiechnęła się do Hersusa, który tak troskliwie przyglądał się jej ranie. Musiała przyznać, że mężczyzna był dość trudnym typem do rozgryzienia. W kontaktach interpersonalnych niezwykle uprzejmy, miły, istny anioł można rzec. W walce jednak stawał się zupełnie inny, atakował i walczył jak wielokrotny zabójca. Ciosy były celne i skierowane tak, aby zadać jak największe i najpoważniejsze obrażenia. Kobieta wiedziała już, że nigdy nie chciałaby być wrogiem na jego drodze.
Hersus: Bardzo mu było smutno że pozwolił żeby bestia nad nim zawładnęła. Smutnym rozgoryczonym głosem zapytał.
- Może jednak skończymy walkę, co?
Wyciągnął z kieszeni chusteczkę i zatamował ranę wiążąc jej powyżej rozcięcia.
Jahmerina: Położyła dłoń na jego policzku i spojrzała w jego oczy.
- Nie przejmuj się, naprawdę nic mi nie jest...
Powiedziała chwytając ponownie miecz w dłoń.
- I nie zamierzam odpuścić, z powodu jakiegoś tam draśnięcia. Zgodziłam się na sparing, więc zamierzam go dokończyć.
Stanowczym głosem wyraziła sprzeciw.
- Wciąż mam jeszcze szansę na wygraną.
Zaśmiała się.
- Jak na razie jest remis.
Hersus: Widząc, że nic się nie stało uśmiechnął się znowu wracając do broni.
- Skoro tak to jestem gotów.
Powiedział chwytając oburącz broń i szykując się do ataku. Niespodziewanie zaatakował słychać było w powietrzu świst broni. Jego ciecia mimo że dokładne nie mogły dosięgnąć Jahmerin. Odparowywała każdy jego atak. To była walka stulecia nie czuł jeszcze nigdy takiej adrenaliny i jednocześnie niepewności.
Jahmerina: Wampirzyca dawała z siebie wszystko. Dawno już nie trafiła, na tak godnego przeciwnika. Nie mogła stracić czujności, ani na ułamek sekundy, gdyż z pewnością by przegrała. Słysząc kolejny brzęk stali uśmiechała się jedynie. Oboje byli sprawni i szybcy. Patrzyła uważnie na Hersusa, próbując przewidzieć kolejny jego ruch. Nagle jego cios spadł tuż obok niej - zdążyła jeszcze w porę uskoczyć. Równie szybko wyprowadziła kontratak. Niestety mężczyzna go zablokował.
Hersus: Odpowiadała na każdy jego atak kilka razy mało brakowało, że by go trafiła. Po czole spływały mu krople ze zmęczenia mimo posiadanej dużej wytrzymałości taki przeciwnik nieźle dawał mu w kość. Po odbiciu jej ostatniego ciosu podskoczył nad nią i w locie odwrócił broń. Wystarczyło tylko trafić nie chciał znowu jej ranić.
Jahmerina: Zrobił to tak szybko, że nie zdążyła zareagować. Upadł na nią przewracając ją na ziemię. Miecz wypadł jej z dłoni. Spojrzała na Hersusa leżącego na niej.
- No to chyba wygrałeś...
Zaśmiała się delikatnie.
- No cóż... Muszę jeszcze potrenować.
Hersus: Pochłaniał ją każdym ze swoich zmysłów. Spojrzał na jej pełne, śliczne czerwone, usteczka. Czuł płynący od niej zapach walki ten zapach zawsze sprawiał, że szybciej bije mu serce. Nie chciał żeby ta pozycja wyszła dwuznacznie, więc szybko wstał. Po czym podał jej rękę żeby pomóc wstać.
- Naprawdę świetnie walczyłaś. Jeszcze z nikim nie miałem tyle kłopotów w walce. Tamta obrona w pierwszej rundzie gdzie się tego nauczyłaś?
Jahmerina: Cała ta sytuacja spowodowała istne rumieńce na jej twarzy. Szybko chwyciła go za rękę i wstała na równe nogi.
- Dziękuję. Ty również byłeś godnym przeciwnikiem.
Uśmiechnęła się i skinęła mu głową w ramach wyrazu szacunku i podziękowania za walkę.
- A tej obrony i w ogóle sztuki walki nauczył mnie pewien starzec. W życiu byś nie powiedział, że taki staruszek zna techniki walki, a co dopiero, że nadal potrafi je zastosować.
Na jej twarzy wymalował się uśmiech na wspomnienie o nim, a oczy skrzyły się cudownym blaskiem. Zamyśliła się chwilę, po czym powiedziała cicho, jakby do siebie.
- Ciekawe, czy jeszcze żyje...
Hersus: Widząc ten blask płynący od dziewczyny zapytał.
- Można wiedzieć, kim on był? Zapraszam
Powiedział wskazując ławkę stojącą w roku sali treningowej. Podszedł do szafki kolo niej i wyciągnął wino i dwa kielichy.
- Na zmęczenie nie ma nic lepszego niż wino.
Powiedział i nalał podając je dziewczynie.
Jahmerina: Podeszła do ławki i usiadła, by zregenerować siły.
Gdy Hersus wyciągnął w jej kierunku dłoń z kielichem pokiwała głową w ramach zaprzeczenia.
- Chyba chcesz mnie upić...
Zaśmiała się.
- Ja dziękuję, wystarczy, że posiedzę i odpocznę.
Powiedziała uprzejmie ocierając twarz.
- A starzec nazwał się Arassus. Poznałam go kilkanaście lat temu. Jeszcze do niedawna utrzymywaliśmy kontakt, jednak ostatnie pół roku nie mieliśmy okazji się spotkać... Może powinnam go odwiedzić...
Hersus: - Ja miałbym chcieć cię upić? Ależ skąd.
Uśmiechnął się tajemniczo, po czym nalał sobie u usiadł koło niej słuchając opowieści o staruszku.
- Na pewno byłoby mu bardzo miłe gdybyś go odwiedziła. A gdzie mieszkał ten starzec?
Spytał popijając wino z kielicha.
Jahmerina: Siedziała próbując uspokoić oddech.
- Miał taki mały domek w górach Tul-duar. Zwykła, skromna drewniana chałupa.
Przerwała na chwilę wyobrażając sobie jak ona wyglądała.
- Może masz rację, że powinnam go odwiedzić.
Spojrzała na niego.
- Już wiem. Możemy do niego razem zajrzeć. I tak wybieramy się na wycieczkę, więc możemy do programu dodać jeszcze jeden punkt. Co ty na to?
Zapytała ochoczo. Ucieszyła się na samą myśl, iż odwiedzi starego znajomego, któremu zawdzięcza tak wiele. Kto wie, gdyby nie jego pomoc, mogłaby już dawno zginąć.
Hersus: Widząc szczęście na jej twarzy, kiedy myślała o staruszku nie potrafił jej odmówić chociaż sam miał w planach wyprawę w góry.
- Wspaniale ja się zgadzam.
Widział szczęście na jej twarzy coś w nim ruszyło. Przysunął się trochę do niej i spojrzał w jej oczy mówiąc.
- Wspaniała z ciebie wojowniczka i kobietą.
Nagle na piętrze coś eksplodowało. Huk był tak donośny że aż bronie zatrzęsły.
Jahmerina: Czując jego wzrok na sobie i płynące od niego ciepło ucieszyła się. Już chciała coś do niego powiedzieć, gdy przeraźliwy hałas zupełnie wytrącił ją z tej chwili.
- Co to było?
Zapytała spoglądając na sufit, który się zatrząsł. Wstała pośpiesznie z ławki.
- Wojna czy co?
Powiedziała pod nosem, bo i skąd nagle na takim odludziu wziął by się tak potężny wstrząs.
- A może masz w domu jakieś materiały wybuchowe?
Zapytała przyglądając się mu uważnie.
Hersus: Rozejrzał się ciekaw czy dom wytrzyma po czym spojrzał na nią i spokojnie powiedział.
- Mam kilka ton materiałów wybuchowych ale to nie jest zwykły wybuch tak pacnie magia.
Mówiąc to wciągnął powietrze nosem i chwycił swój odwieszony na ścianę miecz.
- Co do wojny to chyba byłaś najbliżej.
Powiedział i pomknął szybko w stronę wyjścia.
Jahmerina: Nie zastanawiając się wiele, również chwyciła w dłoń swój miecz i ruszyła za nim. Była ciekawa co, lub kto zakłócał ich spokój. Racja, Hersus wspomniał, iż ma wielu wrogów, ale jeśli jego życie wygląda tak jak dzisiejszy dzień, to szczerze mu współczuła. Przecież nie mógł zaznać ani chwili spokoju. A już miała nadzieję, że będą mogli się trochę bliżej poznać, że znajdą chwilę na rozmowę przed wyprawą.
Hersus: Wybiegał właśnie przed drzwi, kiedy znowu dom się zatrząsł. Podbiegł do okna i wyjrzał na dwór stał tam mag ubrany w ciemny płaszcz miotający ogniste pociski w stronę domu.
- Znowu on?
Spojrzał na dziewczynę mówiąc.
- Wybacz ale trafiłaś coś na pechowy dzień jeszcze nigdy tylu ich nie widziałem. Zabiłem jego mistrza bo robił eksperymenty na ludziach. Wiesz czarna magia i te sprawy. A to są eksperymenty jego mistrza.
Powiedział wskazując armię bestii. Stworzy były szkaradne niekształtne powykrzywiane. Odziane w niekompletne skórzane zbroje z zardzewiałymi mieczami w dłoniach.
Jahmerina: Spojrzała na maga za oknem.
- Mam już szczerze dość tych magików z różdżkami...
Powiedziała pod nosem. Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia w jej życiu, mogła z całą pewnością powiedzieć, iż spotkań z magikami wystarczy jej już na całą wieczność. Nie był to jednak czas na opowiadanie historii swego życia, więc ucięła szybko temat i przyjrzała się armii pokracznych istot stojących na zewnątrz i próbujących wedrzeć się do budynku.
- Wiesz może i umiem walczyć, ale z taką hordą tych szkarad sobie nie poradzimy...
Jej wzrok zawisł na postaci czarnoksiężnika. Długi płaszcz zakrywał szczelnie jego sylwetkę łącznie z twarzą oraz dłońmi. Wyrzucane przez niego kule ognia, wyglądały jak pociski wystrzeliwane wprost z rozkloszowanych rękawów. Kobieta znów zaznała uczucia strachu widząc miażdżącą przewagę wroga.
Hersus: Spojrzał w stronę lasku oddalonego o około pól mili od domu po czym uśmiechnął się i spojrzał na niewiastę.
- I nie musimy, przybyła kawaleria.
Mówiąc to wskazał na las z którego wybiegło około dwóch tuzinów małych postaci ich broń lśniła w zachodzącym słońcu jak gwiazdy na niebie. Na wietrze ich brody latały w każdą stronę biegły ile sił w nogach ubrani w zbroje ze stali. Już po chwili wskoczyli w tłum sługusów maga. Ich młoty i topory już po chwili ociekały krwią.
- Teraz musimy wygrać
Powiedział to i wyskoczył przez okno.
Jahmerina: Jej twarz rozjaśniała widząc wsparcie nadciągające z pobliskiego lasu.
- Tak ekspresowej pomocy jeszcze nie widziałam...
Zaśmiała się.
- Zaczekaj!
Krzyknęła do wyskakującego przez okno Hersusa.
- Chyba nie chcesz walczyć sam?
Dorzuciła z uśmiechem i już po chwili pędziła z wyciągniętym przed siebie mieczem w tłum wojowników. Ostrze katany wydawało istny świst, a jej cięcia był szybkie i celne. Teraz nie mogli już przegrać.
Hersus: Słysząc jej wołanie zatrzymał się i odwrócił, i razem pomknęli rzucić się w wir walki. Cieli, zabijali pod stopami po chwili było słychać chlupot krwi przy każdym kroku. Ramie w ramię z krasnoludami walczyli z obślizgłą armią mutantów widać było że jednego z brodaczy odciągnięto z pola bitwy. Hersus skoczył osłaniając rannego i jego kamratów przed strzałą z łuku która się wbiła w rękę młodzieńca. Wyrwał ja i rzucił nuż w stronę łucznika celując prosto w środek czoła, kiedy pocisk dosięgnął celu przeciwnik upadł na swego kompana.
Jahmerina: Jahmerina wpadła teraz w środek grupy przeciwników. Rozkołysała miecz i obracając go szybkimi ruchami broniła się przed ich ciosami. Po chwili jednak wirujący miecz zatrzymał się na toporze. Uderzenie to prawie ogłuszyło kobietę. Miecz wysunął jej się z dłoni, a ona padła twarzą skierowaną w stronę potwora. Ten niewiele się zastanawiając zamachnął toporem w jej stronę. Uff! Kobiecie udało się przetoczyć na bok i uniknąć ciosu. Szkarada uderzała tak jeszcze parę razy, chybiając za każdym razem, na szczęście dziewki.
Hersus: Widząc leżącą na ziemi dziewczynie Hersus skierował się w tamtą stronę rąbiąc przeciwników stojących mu na drodze. Stanąwszy przed topornikiem zamachnął się mieczem próbując odciąć mu głowę, lecz nic to nie dało jego cios powstrzymał topór. Wtedy to się stało poczuł ogarniającą go wściekłość siłę, która drzemała w nim od lat. Wykonał kolejny zamach i tym razem topór rozpadł się na części a przeciwnik stracił głowę. Spojrzał na dziewczynę oczami czarnymi niczym noc i wrócił na plac boju kierując się w stronę maga. Po jego głowie chodziła tylko jedna myśl "Zabić". Nikt nie mógł mu teraz stanąć na drodze.
Jahmerina: Przeraziła się widząc jego wściekły wzrok. Przez jej ciało przeszły ciarki, gdy zmierzył ją tymi czarnymi oczami. Jeszcze nigdy nie widziała takiego stanu u którejkolwiek z istot w krainie. Nim jednak zdążyła cokolwiek zrobić czy powiedzieć, Hersus już rwał się w stronę czarnoksiężnika. Zerwała się, więc na równe nogi i próbowała go dogonić, przedzierając się przez pozostałych mutantów. Nagle w jej ramię uderzyło coś z wielką siłą. Zatrzymała się spoglądając na rękę. Tkwiła w niej strzała. Wbiła się mocno, bo dziewczyna zacisnęła aż zęby z bólu, gdy próbowała ją wyciągnąć. Niestety na darmo. Ból był silniejszy. Zdołała jedynie ułamać strzałę, tak, że w ciele tkwił już tylko jej grot. Na szczęście, do władania mieczem, ta ręka nie była niezbędna. Jahmerina starała się nie zwracać uwagi na tą ranę, jednak nie było to tak proste jak jej się wydawało. Na twarzy widać było dokładnie, że ból jest dla niej nie do zniesienia.
Hersus: Hersus idąc w szale walki usłyszał nagle świst strzały leciała za daleko żeby to on był celem. Obejrzał się za siebie żeby zobaczyć, że Jahmerin jest ranna, wiedział że mag musi poczekać. Gwizdnął głośno by nagle z okna na pierwszy piętrze wyskoczył jego wilk lecąc prosto w stronę łucznika. Odwrócił się w stronę krasnoludów którzy uformowali szyk umożliwiający im obronę swoich pleców po czym krzyknął.
- Gortrek potrzebuje twojej pomocy.
Rudobrody krasnolud spojrzał w jego stronę i wraz z dwoma towarzyszami skierował się w stronę młodzieńca. Mimo niskiego wzrostu widać było zabójcza silę którą wkładali w każdy cios. Hersus chwycił dziewczynę na ręce podczas gdy krasnoludy go ochraniały. Wyprowadził ją z pola bitwy po czym spytał.
- Jak się czujesz?
Jahmerina: - Nic mi nie będzie...
Wykrztusiła przez zaciśnięte z bólu zęby.
- Trzeba to usunąć...
Wskazała na ramię i tkwiący w niej grot strzały.
- Dasz radę to zrobić? Szybko?
Zapytała odwracając wzrok od rany, z której sączyła się strużka krwi... Nie chciała okazywać swej słabości, chociaż ból na samą myśl o dotykaniu rany się wzmagał. Nie było to pierwsze obrażenie jakiego doznała w ferworze walki, jednak ta strzała zdawała się być inna. Jej grot nie miał gładkich krawędzi, jak zwykła to widzieć, lecz postrzępione, jakby specjalnie uformowane, by rozszarpywać skórę. Dodatkowo strzały musiały być czymś wysmarowane, gdyż ból stawał się bardzo piekący.
Hersus: Obejrzał dokładnie strzałę i od razu ją poznał gdyby próbował od razu ją wyciągnąć rozszarpałaby ramie i nawet wampir leczyłby się z dwie zimy. Prawdziwa goblinia robota w ząbkowanym grocie znajdowały się małe otworki, do których można było wlać truciznę lub coś podobnego. Wyciągnął coś z kieszeni i podał to dziewczynie i powiedział.
- Możesz wziąć to pod język trochę może boleć.
Prawdopodobnie wypełniono ją srebrem myśląc że mnie to zabije ale niestety trafiło na ciebie.
Wszędzie słychać było eksplozje i wybuchy, grupa dobrze sobie radziła nie pozwalając noku do niech podejść.
Jahmerina: Kobieta nie chciała na to patrzeć. Rana wyglądała paskudnie. Nawet jej nadprzyrodzone zdolności leczenia się nie poradziłyby sobie z nią tak szybko jak zwykle.
- Perfidna robota jakiegoś gnoma!
Wrzasnęła, kiedy Hersus próbował coś zaradzić próbując wyciągnąć grot z jej ramienia. Jahmerina zacisnęła mocno zęby. Ból stawał się coraz bardziej nieznośny. Na całe szczęście, dzięki krasnoludom, mogli tu w spokoju, przez chwilę pobyć i zająć się jej opatrzeniem. Swoją drogą wampirzyca nigdy nie przypuszczała, że będzie coś zawdzięczała krasnoludom. Do tej pory miała z nimi na bakier i raczej rzec można, że nienawidziła karzełków.
- Boli...
Powiedziała ściskając ramię Hersusa. Jej oczy skrzyły się łzami. Patrzyła na jego twarz z wyrazem prośby i wdzięczności zarazem. Chciała, by ten ból wreszcie ustał.
Hersus: Chwycił strzałę dłonią i z całej siły i popchnął ją przeszywając ramię na wylot. Żal mu było dziewczyny, ale to był jedyny sposób. Wiedział ze gdyby ciągnął do siebie to ze ścięgien nic by nie zostało a musiał usunąć ją szybko żeby srebro za szybko nie rozprzestrzeniło się po organizmie.
- Wybacz
Powiedział z żalem w oczach. Oberwał rękaw od swojej koszuli i zawinął nim ramię tamując krwawienie.
- W tych warunkach tylko tyle mogę zrobić. one się tobą zajmą powiedział wskazując górskich wojowników. Ja muszę załatwić maga.
Jahmerina: Tylko jęknęła z bólu. Słysząc jego słowa pokiwała głową na znak, że się zgadza i skierowała swe kroki w stronę wskazanych wojowników. Szła uciskając pulsujące z bólu ramię. Takiej dziury w ciele, nie miała jeszcze nigdy... Stawiała powoli kroki, gdyż wycieńczenie dawało o sobie znać. Obraz przed jej oczami stawał się coraz bardziej zamazany i niewyraźny, aż wreszcie upadła, tuż przed wojownikami. Nic więcej nie pamięta.
Hersus: Szedł za nią widząc jej niepewne kroki i w ostatniej chwili złapał ją, kiedy upadała. Położył ją na ziemi i poprosił krasnoludy o pilnowanie jej. Wiedział, że musi się nią zając wiec musi z magiem skończyć jak najszybciej. Chwycił swoja broń i skierował się w stronę maga mając przed oczami ranę Jahmerin. Przeciwnicy padali pod jego mieczem nikt nie miał szans. Kiedy mag go dojrzał zaśmiał się w głos.
- Znowu się spotykamy wreście pomszczę mojego mistrza.
Wystrzelił w stronę młodzieńca pocisk energii, który został odbity szablą.
- Ty iluzjonisto z bazaru jeden z twoich sługusów postrzelił moją koleżankę przez niego może się wykrwawić wiec przestań gadać tylko stań do walki jak na faceta przystało.
Maga zdenerwowały te słowa jego szata zafalowała dało się odczuć płynąca od niego moc. Młodzieniec poprawił swój medalion i rzucił się na niego. Próbował ciąć, ale powstrzymywała go magiczna osłona wiedział jednak ze nie ma zbyt dużo czasu. Po chwili zauważył pewną lukę w obronie maga. Rzucił w powietrze sztylet i znowu natarł. Był dopiero uczniem, więc nie miał tak podzielnej uwagi jak jego mistrz. Skupiony na frontalnych atakach nie zauważył sztyletu, który po chwili siedział już wbity w jego ręce. Zawył z bólu, co zadziałało jak przywołanie na jego sługusy, które ruszyły na mnie. Zabijałem ich jednego po drugim ginęli pod moim mieczem, ale moim celem był mag pozbyłem się kilku resztę zostawiając małym przyjaciołom i ruszyłem na niego dobić go. Ból powstrzymywał jego magię, dzięki czemu mogłem go spokojnie przeszyć szablą, co skończyło jego i tak za długi żywot. Szybko wróciłem do Jahmerin, wziąłem ją na ręce i zaniosłem do środka. Położyłem na stole i opatrzyłem ranę bojąc się, że straciła dużo krwi.
Jahmerina: Kobieta miała niezwykłe szczęście trafiając na tak wspaniałego i troskliwego mężczyznę. Kto wie, czy uszła by z tego starcia z życiem gdyby nie jego pomoc. Błyskawicznie zajął się magiem i jego zgrają mutantów, a następnie z doskonałą precyzją zatamował krwawienie i założył opatrunek na jej ramieniu. Wampirzyca długo nie odzyskiwała przytomności. Chwilami jedynie otwierała oczy i majaczyła coś bez ładu i składu. Jak przez mgłę dostrzegła twarz Hersusa, lecz po chwili znów leżała bezwiednie. Noc była już dojrzała i przekroczyła swój połowiczny punkt, zbliżając się małymi krokami do swego końca. Tego wieczoru księżyc rozświetlał mrok, nadając nocy swoistego uroku. Promień księżycowego światła wtargnął teraz do pomieszczenia, w którym leżała dziewczyna. Leniwie przesuwał się po posadzce, by w końcu sięgnąć nóg wampirzycy i wreszcie okryć swym blaskiem jej twarz. Nie minęła chwila, gdy Jahmerina otworzyła oczy i wzrokiem przesuwając po pomieszczeniu zatrzymała się na Hersusie.
- Co się stało?
Zapytała zdezorientowana.
Hersus: Minęły już 3 dni, od kiedy skończyła się walka z magiem Jahmerin jeszcze się nie obudziła. Zajmował się nią pielęgnował martwił się, że tak długo jest nie przytomna musiał przyznać ze rana wygląda coraz lepiej. Siedział właśnie kolo niej czytając książkę, gdy usłyszał jej głos. Szybko podbiegł do niej biorąc z szafki puchar czerwonego, kleistego płynu.
- Zaraz powiem tylko to wypij. To moja krew powinna cię wzmocnić.
Podał jej puchar, nie pewien czy będzie w stanie go utrzymać.
- A wiec tak wygraliśmy z magiem tylko jego łucznik zatruł cię srebrem musiałem przemyć ranę roztworem ziół żeby go się pozbyć. Ale i tak długo krążył w twoim organizmie dlatego od tygodnia jesteś w śpiączce. To znaczy byłaś, bardzo się o ciebie martwiłem.
Powiedział z radością w oczach ze wreście dochodzi do siebie.
Jahmerina: Objęła kielich w dłonie i chybcikiem wypiła zawartość. Rzeczywiście świeża krew znacznie ją wzmocniła. Nadal jednak nie była w pełni sił. Uniosła się na przedramionach i spojrzała na twarz młodzieńca.
- Od tygodnia?
Zapytała przecierając oczy z niedowierzania.
- To niemożliwe....
Przez chwilę milczała.
- A Ty? Tobie nic się nie stało?
Zapytała pośpiesznie przyglądając się jemu.
Hersus: Spojrzał na nią widząc w oczach niedowierzanie. Słodko wyglądała, kiedy spała.
- Jesteś pierwszym wampirem, który przeżył taką dawkę srebra.
Usiadł kolo niej na pufie ciągle wpatrując się w nią. Miło było usłyszeć ze ktoś się o niego martwi ale w swoim życiu wychodził z gorszych opresji niż ta ostatnia.
- Mi nic się nie stało możesz teraz spokojnie leżeć naszego domu pilnują krasnoludy.
W tej samej chwili do pokoju wszedł jeden z nich ubrany w ciemny płaszcz pod którym widać było zbroję oraz topór przypięty do pasa. Podszedł do niech i skłonił się trochę przed niewiastą mówiąc.
- Witam
Jego głos był ochrypły i mocny. Podobnie jak jego postura kojarzył się z górami. Hersus spojrzał na niego spytał.
- I jak znaleźliście resztę?
- Niestety uciekli, ale chyba tu nie wrócą stracili swojego przywódcę.
Hersus zwrócił się do Jahmerin mówiąc.
- Zapomniałem nie przedstawiłem was sobie to jest Gordrek reszty nie pamiętam niestety.
Niska postać spojrzała na niego z wyrzutem i powiedziała.
- Jestem Gordrek czwarty syn Tarnesa Złotego Topora, syna Orinusa, Syna Galoinesa, syna Kleintosa z klanu Galinantes.
- Właśnie, dlatego nie pamiętam.
Szepnął Hersus do Jahmerin.
Jahmerina: - Bo ja...
Już miała wyjawić mu głęboko skrywany sekret swojego życia, gdy przypomniała sobie, czym to się ostatnio skończyło.
- ...mam po prostu szczęście...
Uśmiechnęła się. "Naszego domu?" Przemknęło jej przez myśl. "Nie, chyba się przesłyszałam..."
- Witam...
Odparła nieśmiało kobieta spoglądając na karzełka.
- Miło mi Cię poznać...
Patrzyła na Gordreka i słuchała jak recytuje wręcz swoje drzewo genealogiczne.
- Pragnę tobie i reszcie krasnoludów bardzo podziękować za wsparcie. To miłe, że Hersus ma również przyjaciół, na których może liczyć.
Mówiąc to patrzyła słodkimi oczami na młodzieńca.
- Ja też bym nie zapamiętała...
Szepnęła do niego z delikatnym uśmiechem. Wampirzyca spróbowała się podnieść. Usiadła na posłaniu i spojrzała na swoje ramię. Nadal było zabandażowane.
- A jak moja rana? Wygląda już lepiej?
Zapytała Hersusa. Nadal odczuwała ból, ale zdążyła już do niego przywyknąć.
Hersus: Spojrzał na dziewczynę i z uśmiechem powiedział.
- Jeżeli chodzi o ranę to jest coraz lepiej tylko musimy przełożyć nasza wyprawę o kilka dni.
Usiadł koło dziewczyny i podał jej kolejny kielich tym razem pełen zielonkawej substancji o zapachu ziół.
- Wypij to. Ta miklsture podał mi kiedyś mój znajomy wypłukuje ona zbędne substancje z organizmu na srebro jest świetna. Za chwile wracam.
Powiedział i wyszedł z pomieszczenia z krasnoludem rozmawiając o czymś cicho. Po chwili wrócił jednak by dalej towarzyszyć rannej dziewczynie.
- Nie przemęczaj się zbyt dużo ok? Połóż się i odpocznij.
Jahmerina: Objęła kielich w dłonie i wypiła zawartość. Skrzywiła się przy tym nieznacznie. Najwyraźniej smakowało to równie obrzydliwie jak wyglądało.
- Okropne...
Powiedziała cicho, oddając mu puste naczynie. Czuła się już lepiej, ale nadal była osłabiona, więc każdy ruch sprawiał jej trudność. Gdy Hersus wyszedł z pomieszczenia, wykorzystała ten moment by zerknąć na ranę. Taka już była, musiała wszystko sprawdzić sama. Odsłoniła kawałek bandaża, obejrzała gojące się miejsce i spojrzała na drzwi. Uśmiechnęła się widząc w nich ponownie młodzieńca.
- Dobrze... W moim stanie to raczej nie trudne, by się nie przemęczać....
Powiedziała ostrożnie układając się na posłaniu.
- Będziesz tu ze mną, kiedy będę odpoczywać?
Zapytała.
Hersus: Usiadł koło niej obejmując ją ramieniem. Czekał aż wygodnie oprze się o jego pierś po czym spokojnie powiedział.
- Ależ oczywiście. Przez cały czas kiedy byłaś nie przytomna nie opuściłem cię nawet na krok.
Pogładził ją po głowie. Wsłuchując się w jej miarowe bicie serca i równy oddech.
- Zmartwiłem się kiedy zostałaś ranna.
Powiedział po chwili.
- Nie chciałbym cię stracić.
Jahmerina: Kobieta wtuliła głowę w jego pierś.
- O to możesz się nie martwić... Nie tak łatwo się mnie pozbyć...
Zaśmiała się.
- A to jedynie rana w ramieniu. Miejsce niezbyt zagrażające życiu...
Powiedziała spoglądając w jego oczy.
- W życiu miałam już gorsze przypadki...
W tej chwili odsłoniła swój brzuch ukazując na nim, nieznaczną już bliznę.
- To pamiątka, po samotnych, nocnych wyprawach...
Hersus: Uśmiechnął się słysząc że z powrotem ma swoje poczucie humoru. Spojrzał na jej idealnie płaski brzuch, którego mogłaby pozazdrościć nie jedna bogini.
- Śliczny... To znaczy ładna blizna.. to znaczy
Pogubił się w próbie znalezienia wytłumaczenia na swoją gafę.
- Przepraszam
Powiedział po chwili speszony.
Jahmerina: Uśmiechnęła się patrząc na niego.
- Nie szkodzi...
Zasłoniła bliznę i wtuliła głowę mocniej w jego ramię. Uważnie obserwowała tą nietęgą minę, która teraz zagościła na jego twarzy. Ale najbardziej uwagę przykuwały jego oczy... To w nich mogłaby się zatracić bez końca... Patrzyła tak bez słowa, ciesząc się ta chwilą i jego obecnością, że nawet nie zdawała sobie sprawy, iż dziwnie to wygląda.
Hersus: Słysząc jej słowa młodzieniec uspokoił się. Czując jaj wtula się w jego pierś zatopił delikatnie swoja dłoń w jej włosach. Marzył by ta chwila nigdy się nie skończyła. Patrząc w jej oczy rozmyślał czy to przeznaczenie ze wtedy spotkali się na mieście. Cały czas przed oczami miał pierwsze spotkanie.
- Może masz na coś ochotę? Spełnię każdą twoją zachciankę.
Spytał swoim prawie jedwabistym głosem wpatrzony w jej oczy.
Jahmerina: Rozpromieniała na twarzy. Jego dotyk sprawiał jej ogromną przyjemność.
- Na nic specjalnego... albo nie... już wiem...
Żywiołowo dodała.
- Chcę Ci pomóc w przygotowaniach do naszej wyprawy...
Patrzyła na niego prawie błagalnym wzrokiem, jakby chciała powiedzieć, żeby się zgodził.
Hersus: -Ale ty musisz odpocząć.
Powiedział szybko nie dając dojść jej do słowa. Wiedział ze w jej żyłach może nadal płynąc srebro. Bał się o nią jak o każdego przyjaciela chociaż po chwili namysłu była jego jedyną przyjaciółką. Widząc jednak jej spojrzenie, jej śliczne oczy wpatrzone w niego bał się ze zaraz się przełamie i się zgodzi, było w nich widać chęć pomocy oraz determinacje w pokonaniu słabości. Po chwili namysłu zapytał.
- A jak się czujesz tylko szczerze.
Jahmerina: - Przy tobie?
Zapytała zaczepnie i nie czekając na odpowiedź dodała.
- Jak w niebie...
Uśmiechnęła się próbując załagodzić sytuację i nie stwarzać frustrujących sytuacji. Nie była pewna czy on by sobie tego życzył, więc po chwili spoważniała.
- A tak poważnie, to całkiem nieźle. To tylko zranione ramię. A trucizna w organizmie szybko się wypłucze...
Położyła dłoń na bandażu.
- Przecież dba o mnie najlepszy mężczyzna pod słońcem....
Jej twarz rozpromieniała.
- I do tego najprzystojniejszy.
Hersus: Poczuł jak jego twarz oblewa płomienny rumieniec to była jedyna ludzka cech której nie udało mu się pokonać. Jeszcze nikt go tak nie komplementował. Czuł się naprawdę wspaniale w jej towarzystwie. Jednak nadal coś nie dawało mu spokoju, martwił się o nią była jego najbliższą osoba nie chciał żeby coś się jej stało.
- Tylko mi tu nie cukruj
Powiedział z uśmiechem na twarzy. Widział jak promieniała czul moc i ciepło płynące od niej. Czuł jednak coś jeszcze coś czego nie czuł nigdy w życiu. Ciepło płynące z jego wnętrza kiedy ona była w pobliży. To było przyjemne a jednak dziwne nigdy czegoś takiego nie czuł.
- Zgadzam się ale trochę później dobrze?
Przytulony do niej chciał żeby to ciepło trwało jak najdłużej.
Jahmerina: Patrzyła na jego rumieniącą się twarz. Sama miewała jeszcze wiele ludzkich odruchów i nierzadko cieszyła się, że pozostało w niej coś z człowieka.
- Ależ ja wcale...
Urwała nagle.
- No nie... masz rację... ale chyba mogę trochę pochwalić mojego wybawcę, prawda?
Wtuliła się w jego ramiona. Widać obojgu im sprawiało to przyjemność, bo niechętnie zwalniali ten uścisk. Zupełnie, jakby w ich życiu brakowało takich chwil. Jahmerina przez chwilę wsłuchiwała się w bicie jego serca.
Hersus: Nie puszczając jej, siedzieli w takim gorącym uścisku sporo czasu. Za oknem zaczęło się ściemniać, Hersus spojrzał w okno i spytał.
- Co byś powiedziała na spacer?
Miał do niej jeszcze kilka pytań w sprawie wyprawy. Ale pomyślał że lepiej by się rozmawiało w blasku księżyca, słuchając szumu wody.
- Jeżeli oczywiście dobrze się czujesz.
Obdarzył ja promiennym uśmiechem, jednym z tych których dla niej zawsze miał pełno.
Jahmerina: Kobieta wyraźnie się ożywiła.
- Tak, z przyjemnością. Spacer zapewne dobrze mi zrobi.
Powiedziała żywiołowo wstając na równe nogi. Trochę się przy tym zachwiała. Widać srebro nadal krążyło w jej krwi.
- A czuję się wspaniale.
Dodała po chwili, lekceważąc lekkie zawroty. Blask księżyca zawsze był jej sprzymierzeńcem.
- Tylko nic nie mów...
Szybko powstrzymała go od wyrażenia swojego sprzeciwu, kładąc mu palec na ustach.
- Nic mi nie będzie, a wieczorny spacer na pewno postawi mnie na nogi.
Uśmiechnęła się do niego najserdeczniej jak umiała i chwyciła go za rękę, by się nie zastanawiał tylko czym prędzej wyszedł z nią odetchnąć świeżym powietrzem.
Hersus: Pomógł jej wstać myślał chwile czy dobrze robi ale widząc radość na jej twarzy wiedział że tak być powinno. Kiedy wstała wziął ją na ręce mówiąc.
- Puszcze cię kiedy będziemy na dworze
Ich twarze były na tej samej wysokości, patrzyli sobie przez chwilę w oczy po czym Hersus ruszył w stronę tarasu mówiąc
- Pójdziemy na skróty
Podszedł do barierki na tarasie i skoczył z nią w ramionach. Wylądował bezpiecznie na ziemi amortyzując lądowanie.
Jahmerina: Poczuła się iście jak księżniczka, gdy tak spacerował z nią na rękach, a następnie wyskoczył, jak gdyby nigdy nic przez barierkę. Ostrożnie postawiła nogę na ziemi, by stanąć o własnych siłach. W tej chwili wyłonił się księżyc oplatając ich swym blaskiem. Gdy tylko srebrzysty promień dosięgnął Jahmeriny, jej twarz rozjaśniała niezwykłym blaskiem. Całe jej ciało rozświetliło się i stało się jakby białe. Chwilę później kobieta odetchnęła głośno, jakby chwytała powietrze po raz pierwszy. Spojrzała na Hersusa oczami pełnymi blasku i uśmiechnęła się.
- Już mi lepiej...
Powiedziała bagatelizując całe zajście.
- To dokąd teraz?
Zapytała zadowolona i jakoś dziwnie ożywiona.
Hersus: Uśmiechnął się widząc dziwny efekt działania blasku księżyca na jej organizm. Cieszył się widząc poprawę jej zdrowia . Pomyślał chwile gdzie mógłby ją zabrać i od razu do głowy wpadło mu pewne piękne miejsce które już znali.
- Idziemy pod nasz wodospad.
Powiedział i ruszył przed siebie w stronę tak dobrze już znanego lasu z Jahmerin wtuloną w niego.
- Wiesz co mógłbym się do tego przyzwyczaić.
Spodobało mu się noszenie jej na rękach.
Jahmerina: Na te słowa przypomniało jej się piękno tego miejsca. Tamta polana wyglądała zupełnie tak jakby czas stanął w miejscu.
- To świetny pomysł. Tam jest tak ślicznie..
Powiedziała z iście rozmarzonymi oczami. Wtulona w niego wydawała się być szczęśliwa. Zupełnie jakby zapomniała o ostatnich, smutnych wydarzeniach z jej życia. Zresztą zachowywała się zgodnie ze swoją zasadą, iż w życiu piękne są tylko chwile, więc nie żałowała sobie ich ani trochę.
- A ja mogłabym tak spędzać każdy swój wieczór.
Widać jego towarzystwo miało na nią dobry wpływ, bo aż promieniała.
Hersus: - Tak samo jak i ja
Powiedział po chwili Hersus z radością na twarzy. W jej obecności czuł się wyjątkowo wreście czuł się jak człowiek. Przy niej mógł być sobą nie musiał udawać wielkiego twardziela, któremu są obojętne ludzkie uczucia. Pierwszy raz w życiu czuł się szczęśliwy dla niej mógłby rzucić to wszystko żeby całe dnie spędzać w jej towarzystwie.
Jahmerina: Szli tak błogo przed siebie, gdy kobietę coś zaniepokoiło. Wytężyła zmysły, by po chwili ujrzeć w oddali, parę kochanków, zabawiających się na leśnej polanie. Jej nozdrza zaczął teraz drażnić delikatny zapach krwi. Najprawdopodobniej instynkt drapieżcy nigdy nie śpi. W jej oczach można było dostrzec blask, a śnieżnobiałe kły stawały się coraz bardziej widoczne. Niestety pewne rzeczy się nie zmieniają. Wrodzonych instynktów nie da się oszukać... Nawet największe i najwspanialsze uczucia na świecie, nie są w stanie zmienić niektórych wrodzonych zachowań żyjących w krainie istot. "Wampir, zawsze pozostanie wampirem." Chyba, dopiero teraz Jahmerina zrozumiała przesłanie, tak często powtarzane przez Arassusa. Przez chwilę w jej ciele toczyła się walka - resztki człowieczeństwa próbowały stłamsić żądzę krwi.
- Przepraszam...
Powiedziała z wyraźnym zmęczeniem na twarzy. Wyglądała jakby stoczyła walkę stulecia.
- Ciężko zapanować nad mrocznymi stronami mojej duszy...
Powiedziała ze smutkiem spoglądając na zakochaną parę. Tym razem się powstrzymała, by nie psuć uroku tej chwili, ale wiedziała doskonale, iż nie będzie mogła tak robić zawsze. Niestety, to jej zachowanie, jej sposób na przeżycie, nierzadko budził wstręt u niejednego mieszkańca.
Hersus: Szli spokojnie, gdy nagle ich oczom okazała się para kochanków. Poczuł, że Jahmerin drży w jego ramionach, wystraszony ze srebro znowu działa spojrzał na nią i zauważył dziwny wyraz twarzy, zmartwiło go jednak dopiero to jak zaczęły się pojawiać zęby. Przytulił ją mocniej do siebie bojąc się, że mu ucieknie.
- Spokojnie
Powiedział swoim delikatnym głosem. Po wysłuchaniu jej wytłumaczenia powiedział.
- Dobrze cię rozumiem ja mam podobnie
Przytulił ją próbując uspokoić i pocieszyć, wiedział co czuje.
Jahmerina: Nie była zadowolona ze swojego zachowania, jednak nic nie mogła na to poradzić. Podczas gdy w jej głowie toczyła się istna walka człowieka z potworem, słyszała również głos powtarzający jak mantrę "Wampir, zawsze pozostanie wampirem".
- Uważam, że koniecznie powinieneś poznać staruszka.
Powiedziała zupełnie zmieniając temat.
- On, jak nikt inny, potrafił zrozumieć rządzące mną uczucia.
Uśmiechnęła się.
- A ty jesteś pierwszy, który choć w części mnie rozumie...
Hersus: Żal mu się zrobiło dziewczyny, widział jak przeżywała walkę ze swoją mroczną stroną. Sam wielokrotnie musiał w tym walczyć siedziała w nim bestia którą chciała się uwolnić nauczył się kierować jej siłą podczas walk ale czasami była silniejsza od niego.
- To może go odwiedzimy, co ty na to? Na pewno się ucieszy z twojej wizyty a ja chętnie go poznam. Ruiny nie zając nie uciekną.
Uśmiechnął się do niej szczerze, i niósł próbując ominąć roznegliżowaną parę kochanków.
Jahmerina: - To dobry pomysł. Powinniśmy do niego zajrzeć.
Odparła ochoczo. Sama czuła już potrzebę spotkania ze staruszkiem, w końcu dawno się nie widzieli. A wizyty u niego zawsze poprawiał jej samopoczucie i pozwalały na nowo przypomnieć sobie o jego bezcennych radach.
- A jak myślisz, kiedy możemy się do niego wybrać?
Zapytała wpatrując się w jego oczy.
Hersus: Spojrzał na nią, widział w jej oczach ze ten staruszek był dla niej kimś ważnym. Więc po chwili namysłu powiedział.
- Kiedy tylko dobrze się poczujesz możemy wsiadać na konia i ruszać w drogę.
Przemyślał jeszcze raz czy wszystko zapakowane. I po chwili przypomniał sobie o potrzebie zapakowania apteczki i to dobrze wyposażonej. Zatrzymał się na chwile i spytał.
- A masz jeszcze ochotę iść do wodospadu czy chciałabyś już wrócić?
Uśmiechnął się serdecznie do niej.
Jahmerina: Jej twarz rozpromieniała.
- Dobrze w takim razie myślę, że jutro będziemy mogli wyruszyć.
Patrzyła przed siebie podziwiając piękno okolicznych terenów.
- Chciałabym jeszcze raz spojrzeć na ten wodospad...
W jej oczach można było dostrzec niezwykłą radość. Cieszyła się, że będzie mogła odwiedzić Arassusa i do tego nie sama, lecz w towarzystwie wspaniałego mężczyzny.
Hersus: - Dobrze
Powiedział z delikatnym uśmiechem. Niósł ją nadal wpatrując się w jej promienną twarz. Uwielbiał ten uśmiech goszczący na jej ślicznej buzi. Po chwili do ich uszu dobiegł delikatny szum wody wyszli zza drzew i ujrzeli wodospad. Dawno tu nie był bez niej nie miał coś ochoty oglądać tego widoku.
Jahmerina:Postawiła delikatnie nogę na ziemi, potem drugą i rozejrzała się dookoła. Widok był prawie taki sam jak poprzednim razem. Za wyjątkiem kwiatów, nic tu się nie zmieniło. Polana skrzyła się blaskiem księżyca odbijającym się od tafli wody.
- To niezwykłe miejsce... działa tak kojąco...
Powiedziała po chwili. Jej dłoń spoczęła na jego ramieniu. Spojrzała mu w oczy.
- I znów oglądamy ten widok razem.
Twarz jej promieniała.
Hersus: Patrzył chwile w jej wspaniałe oczy nie mogąc odwrócić wzroku. Oj oczy pełne ciepła wpatrywały się w niego. Spojrzał trochę niżej na jej wspaniałe usta stworzone ręką najlepszego rzeźbiarza.
- Może usiądziemy
Wskazał wielki głaz niedaleko wodospadu, nie chciał żeby upadła wiedział że jest jeszcze słaba. Nie potrafił opuścić od niej oczu. Ten blask od niej bijący był jaśniejszy od wszystkiego co widział do tej pory
Jahmerina: Kiwnęła głową potakująco i spoczęła na wskazanym wielkim głazie. Rozsiadła się wygodnie. Oczy jej zmierzyły polanę wraz z wodospadem. Niesamowite, jak odpowiednie miejsce i towarzystwo mogą wpłynąć na człowieka. Całkowicie już zapomniała o niedawnym incydencie i zachowywała się zupełnie jak zwykła, ludzka dziewczyna. Jej policzki zaczęły przybierać teraz czerwonawy kolor, a to z powodu delikatnego zawstydzenia. Czuła, jak Hersus się w nią wpatruje, i sama najprawdopodobniej myślała podobnie jak on, tylko obojgu brakowało tej pewności siebie. Spojrzała teraz na jego twarz. Zapatrzyła się w jego błyszczące oczy. Zupełnie nie wiedziała co powiedzieć. To znaczy, w jej głowie krążyło chyba z milion myśli na raz, jednak nie mogła dobrać tych odpowiednich, by właściwie wyrazić co czuje.
Hersus: Przysunął się do niej trochę przypadkowo kładąc dłoń na jej dłoni, wspaniale było poczuć płynące od niej ciepło. Po chwili jednak szybko zabrał rękę z myślą że zrobił coś nieostrożnego. Ale czuł w sobie pewne ciepło, ogień ten płonął kiedy pierwszy raz ujrzał ją w mieście. Wtedy jego serce zabiło mocniej. Chciał jej coś powiedzieć żadne słowa nie potrafiły wypłynąć z jego ust. Po chwili powiedział jednak coś innego.
- Balem się że mógłbym cię stracić
Mówiąc to obserwował rybki co chwila wyskakujące z wody.
Jahmerina: Uśmiechnęła się delikatnie, gdy jego dłoń spoczęła na jej. Ten z pozoru zwyczajny gest wywołał u niej lawinę uczuć, pozytywnych uczuć. Ucieszyła się, że to zrobił. Po chwili jednak, gdy zabrał dłoń, pomyślała, że nadal brak mu odwagi. Zresztą ona nie była lepsza - również wahała się z niektórymi decyzjami.
- Stracić?
Zapytała zaskoczona. Jej oczy znów wpatrzyły się w jego twarz. Już samo patrzenie na niego sprawiało, iż rosły w niej bliżej nieokreślone uczucia, które sprawiały, że czuła się wspaniale.
- Nie mógłbyś mnie stracić...
Powiedziała spokojnie z lekkim rumieńcem na twarzy, a jej dłoń spoczęła na jego dłoni.
Hersus: Czując płynące od niej ciepło uśmiechnął się, po czym objął swym ramieniem przytulając się do niej. Nie był pewien czy nie pozwala sobie na zbyt dużo, ale wiedział że jeżeli teraz jej nie przytuli już nigdy na to się nie odważy.
-Martwiłem cię o ciebie, kiedy zostałaś ranna.
Mówił spokojnie i delikatnie próbując ukryć drzemiące w nim uczucia co niestety było bardzo ciężkie.
- Czułbym się winny gdybym ciebie stracił. Dopiero przy tobie poczułem się człowiekiem. Po naszym pierwszym spotkaniu, kiedy ciebie nie było każdy dzień był pusty i szary.
Jahmerina: Wsłuchiwała się uważnie w jego słowa. Gdzieś w głębi serca czuła podobnie. Po ich pierwszym spotkaniu nie mogła przestać o nim myśleć.
- Ale jak widzisz nic mi nie jest...
Powiedziała z uśmiechem na twarzy wtulając się w niego.
- A to dlatego, że wspaniale się mną zająłeś i czuwałeś nad tym, abym wydobrzała...
Dodała układając wygodnie głowę i wsłuchując się w bicie jego serca. Po chwili podniosła oczy i spojrzała na niego.
- To znaczy, że przy mnie twoje dni są kolorowe?
Zapytała z przekorą. Widać poczucie humoru jej nie opuszczało. Jej rozpromieniona twarz skierowała się teraz na polanę i wodospad.
- Tak kolorowe jak tutaj?
Patrzyła przez chwilę na migoczące strumyki wody oświetlane światłem księżyca.
Hersus: Przytulił ją trochę mocniej, czując zapach jej włosów czując ciepło jej ciała, pochłaniał ja wszystkimi swoimi zmysłami.
- Bardziej kolorowo
Mówił spokojnie i melodyjnie.
- Kiedy jestem przy tobie świat jej tak kolorowy że tęcza przy nim wydaje się szara. Niczego nie da się porównać z tym.
Nigdy nie był dobry w gadkach. Ciężko było wyrazić to co chciał powiedzieć, to co w nim siedziało próbowało się wyrwać tylko nie potrafił dobrać odpowiednich słow.
Jahmerina: Spojrzała na niego rozmarzonymi oczami. Doskonale wiedziała, o czym mówił. Tego nie można było opisać. A przynajmniej nie słowami. Zresztą uczucia trudno ująć w szereg kilku słów. Słowa nie potrafią oddać tej magii, jaka towarzyszy uczuciom. Może, dlatego świat jest taki skomplikowany.
Żadne słowa nie opiszą też wielu innych ziemskich zjawisk. Jak choćby piękna tego miejsca.
- To bardzo miłe, co mówisz...
Powiedziała nie odrywając od niego oczu. Siedziała cała wtulona w niego. Wyglądali zupełnie jak para, może jedynie z tą różnicą, iż nadal pozostawali wobec siebie bardzo nieśmiali.
Wampirzyca przesunęła teraz delikatnie dłonią po jego ramieniu i nadal wpatrywała się w jego oczy.
Hersus: On czując jej dłoń na swoim ramieniu odwrócił głowę w jej stronie i złożył pocałunek na jej dłoni po czym jego wzrok skierował się w stronę drzew nad którymi ujrzał jasna łunę.
- Ma się już ku porankowi.
Powiedział delikatnie i cicho żeby nie jej nie przestraszyć a tak naprawę nie chciał psuć tej wspaniałej chwili.
- Chyba na nas już pora.
Jahmerina: Westchnęła ciężko podążając wzrokiem w stronę drzew.
- Faktycznie, niedługo będzie świtać...
Powiedziała z wyczuwalnym smutkiem w głosie. Nie raz żałowała, że noce są takie krótkie. Może też dlatego lubiła zimę... Wtedy mrok dłużył się i dawał dużo większe możliwości, niż letnie noce. Niestety czasami nawet zimowa noc była zbyt krótka, aby nacieszyć się tak wspaniałą chwilą jak ta. Niewiele więc myśląc, kobieta podniosła się z głazu.
- Idziemy?
Spojrzała na mężczyznę z oczekiwaniem na jego reakcję. Najwidoczniej jemu także nie podobało się to, iż nadchodzi świt.
Hersus: - Oczywiście
Powiedział po chwili. Nie chciał przerywać tej chwili, ale wiedział że muszą. Nie wiedział jednak, że już następnej nocy wyruszą w podróż, która całkowicie odmieni ich dotychczasowe życie. Podróży w miejsca nie odkryte przez żadnego śmiertelnika, czeka ich przygoda zapierająca dech w piersiach.
Skierowali się wspólnie w stronę domu dokończyć przygotowania.
7 września 2012
Ukryj widgety
Pokaż widgety
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz