„Kostka śmierci” jest już drugim tomem napisanej przez duńskiego króla fantastyki Kennetha B. Andersena pt „Wielka wojna diabłów”, pierwsza część bardzo mi się podobała, więc z przyjemnością czytało mi się również tą. Czas jednak powiedzieć, co nieco o samej książce. Pierwsze, na co każdy na pewno zwróci uwagę to okładka, tym razem zielona z kosą kostkami oraz głową z zasłoniętymi oczami. Nie wiem, czemu okładka tam mi się podoba, ale naprawdę jest w niej coś mrocznego i przyciągającego jest bardzo dobrze wykonana.
Filip Engell niedoszły Władca Piekieł, żyje sobie znowu spokojnie spokojnie. Nauka u Lucyfera nie poszła jednak w las, nie jest już on, bowiem grzecznym chłopczykiem, którego dobre uczynki wywoływały torsje nawet u staruszek. Zdarza mu się oszukiwać i podkradać gruszki u sąsiada. Myśli również dość często o Satinie kusicielce, którą poznał w pierwszej części i bardzo ją polubił. Pewnego dnia zdarza się coś nieprawdopodobnego raz zarazem dochodzi do sytuacji, w których mało nie traci życia. Ponownie! Widzi również strasznego trzynogiego konia, któremu widać prawie wszystkie kości. Nie jest to jednak zbieg okoliczności. W piekle źle się dzieje, potężny artefakt, czyli stuścienna Kosta Śmierci zostaje skradziona. To właśnie przy jej pomocy śmierć decyduje ile człowiek będzie żył. Czyżby ludzi czekała nieśmiertelność? To byłaby prawdziwa katastrofa Śmierć straciłaby robotę, do piekła nie trafialiby nowi grzesznicy to byłby prawdziwy Armagedon.
Czytając tą książkę można zacząć rozmyślać, czym tak naprawdę jest nieśmiertelność. To dar czy też klątwa? Widzieć jak wszyscy wokół umierają albo samemu się starzeć, ale nigdy nie umierać, wyglądać jak zasuszona śliwka i „umierać” z nudów, bo widziało się już wszystko. Czy tak samo byśmy doceniali życie gdybyśmy wiedzieli ze nigdy się ono nie skończy? Mi się wydaje, że nie, musi być początek i koniec. To nierozerwalna część ludzkiej egzystencji.
Czas jednak dojść do sedna sprawy, rzadko zdarza mi się czytać duńską fantastykę, czytałem czeską, polska, amerykańską a nawet włoską, ale cieszę się ze wpadła mi o ona w ręce. Historia jest ciekawa bohaterowie sympatyczni i nie do końca dobrzy. Autor potrafi nawet z piekła zrobić scenerię dla ciekawie opisanej historii. Do czasu, kiedy przeczytałem tą serię piekło kojarzyłem bardziej ze światem stworzonym przez Dantego krwawym i ponurym. Kenneth B. Andersen pokazał piekło w całkowicie inny sposób, mimo że są tam wszyscy grzesznicy nie jest to jakoś przerażająca wizja zaświatów, lecz bardziej zabawna (mnie rozbawiło jak okazało się, że nad Lucyferem stoi ktoś potężniejszy, jego kucharka). Wszystko jest takie podobne do naszego świata diabły chodzą do pracy, uczą się w szkołach nawet zmywają naczynia. Należy jednak pamiętać ze do piekła nie idzie się w nagrodę tylko za karę, chyba ze jest się Filipem.
17 stycznia 2013
Ukryj widgety
Pokaż widgety
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz