Wielu z was przypomina sobie pewnie taki film „Goście, goście” z Jeanem Reno. Wyobraźcie sobie sytuację, że do naszych czasów trafia nie rycerz a potężny mag a jego pomocnikiem nie jest jakiś marny giermek a najprawdziwszy dżin. I tu zaczyna się dopiero zabawa przez pięć tysiącleci świat się zmienił i nie jest łatwo po takim czasie zaaklimatyzować się w świecie, w którym kobiety są strażnikami (policjantkami) a każdy w domu ma lustro i kilkanaście szklanek z niegdyś drogocennego szkła. O tym właśnie opowiada książka Aleksandra Rudazowa pt. „Arcymag”. Pewnie nazwiska w ogóle nie kojarzycie i nie dziwię wam jest to, bowiem jak na razie jego pierwsza i zarazem ostatnia książką, chociaż po przeczytaniu jej chętnie zapoznałbym się z dalszymi losami. Czas jednak zobaczyć, co czeka nas w pierwszej części.
Prócz oczywiście starego sumeryjskiego maga Kreola, który by uciec przed złożoną niegdyś obietnicą postanawia się zabić (po pięciu tysiącleciach zmartwychwstaje) znajdziemy tu również jego lekko zbereźnego pomocnika dżina Hubaksisa (nie wiem czemu czytam to jako Hibiskus), który ma mały problem (mógłby siłować się ze szczurem i na pewno by przegrał). Spotkamy rządną przygód policjantkę Vanessę, która przypadkiem staje się opiekunką maga, skrzata w starym nawiedzonym domu, oczywiście poznajemy też nawiedzającego tam ducha oraz demona o bardzo dziwnym imieniu, oraz naprawdę starego wroga. Prócz tego oczywiście znajdziemy tu mnóstwo humoru.
Mogłoby się wydawać, że książka, w której tyle rzeczy jest magicznych może być trochę przesadzona. Nic jednak bardziej mylnego. Autor naprawdę świetnie pisze w miły i przystępny dla czytelnika sposób. Historia nie jest zbyt skomplikowana a bohaterom wszystko przychodzi nazbyt łatwo, ale co z tego. Jeżeli mowa już o bohaterach to Aleksander Rudazow wykreował naprawdę ciekawy i zabawny zestaw postaci, każda z nich wprowadza w książę coś innego.
Czasem każdemu potrzebna jest odskocznia od książek z zawiłymi historiami. Czasem potrzeba się pośmiać. Ta książka właśnie to zapewnia humor i prostą historie. Dla tych, którzy przyzwyczaili się do rozbudowanych wielopoziomowych wątków, książka ta może wydawać się nudna mi jednak podpasowała. Wciągnąłem ja w jeden dzień. Najgorsze jest jednak to, że ma tylko 288 stron, co moim zdaniem trochę mało, ale na szczęście jest jeszcze tom drugi, o którym na pewno napiszę w następnej recenzji.
Jak już wiele razy wspominałem, że książki nie ocenia się po okładce, ale to na nią zwraca się uwagę. Tym razem Dominik Broniek stworzył wspaniałą barwną okładkę, obok której nie można przejść obojętnie. To właśnie ona najbardziej zachęciła mnie by sięgnąć po tą książkę.
Mimo że recenzja ta nie jest zbyt długa to moim zdaniem zachęci was do zapoznania się z tą wspaniałą historią. To lekka i przyjemna w czytaniu książka pozwalająca odpocząć i zrelaksować się. Zaskoczyło mnie jednak, że znalazłem ją w dziale dla dorosłych, bo świetnie nadawałaby się moim zdaniem również dla młodzieży brakuje w niej mocno krwawych scen, ale cóż to nie ja ją katalogowałem. Zapraszam jednak wszystkich do przeczytania i życzę miłej lektury. Moja ocena to 4/5.
Tytuł: Arcymag
Cykl: Kreol z Ur
Tom: 1 (część 1)
Autor: Aleksander Rudazow
Tłumaczenie: Agnieszka Chodkowska-Gyurics
Autor okładki: Dominik Broniek, Piotr Cieśliński
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 29 lutego 2008
Liczba stron: 288
Oprawa: miękka
Format: 125×195 mm
Seria wydawnicza: Obca krew
Cena: 25,00 zł
ISBN-13: 978-83-60505-94-6
5 listopada 2013
Ukryj widgety
Pokaż widgety
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz