Wątek miłości od pierwszego wejrzenia jest dość często używany w filmach. Jednym reżyserom wychodzi to lepiej innym gorzej. Wczoraj w telewizji leciał bardzo fajny film, którego reżyserem był Peter Hedges znacie go dzięki takim filmom jak „Był sobie chłopiec” czy też „Co gryzie Gilberta Grape'a”. Przyznam, że to chyba jedna z najciekawszych i najzabawniejszych interpretacji miłości od pierwszego wejrzenia. Mowa tu o „Ja cię kocham, a ty z nim”.
Steve Carell, którego poznaliśmy w takich filmach jak „Evan Wszechmogący” czy też „40-letni prawiczek” tym razem wciela się w rolę Dana Burns’a ojca samotnie wychowującego trzy dorastające córki a w międzyczasie pisującego do gazet dokładniej do rubryki z poradami dla rodziców. Udało mu się nawet wydać książkę. Jednak rola samotnego ojca nie jest taka łatwa zwłaszcza, gdy jedna córek szaleńczo się zakochuje. Pewnego dnia w księgarni poznaje Marie (Juliette Binoche) bardzo miłą kobietę po przejściach. Już od początku rozmowy coś miedzy tą dwójką zaczyna iskrzyć. Życie nie jest jednak takie proste. Na zjeździe rodzinnym dowiaduje się, że jest ona dziewczyną jego młodszego brata Mitcha (Dane Cook). I tu zaczynają się kłopoty. Nie jest łatwo spędzić kilka dni z kimś, kogo darzymy uczuciem jednocześnie nie raniąc naszej własnej rodziny. W powietrzu napięcie jest prawie namacalne a każda chwila spotkania na korytarzu wielkiego domu to istna katorga. Jak z tego wybrnie Dan? Co wybierze? Musicie to zobaczyć.
Przyznam film naprawdę niezwykły. Mimo iż wątek ten był już maglowany wiele razy to i tak reżyser postarał się tworząc coś niesamowitego. Już od pierwszych chwil filmu wciągniecie się do niego bez reszty. Pierwsze, na co chciałbym zwrócić uwagę to doskonale dobrana ekipa aktorów, wśród których znajdziecie m.in. Dianne Wiest, Johna Mahoney’a czy też główną parę bohaterów, czyli Steve’a Carella oraz Juliette Binoche. Wszyscy pasują tu idealnie a odtwarzane przez nich postacie są takie prawdziwe. Bardzo mi się również spodobał model tej rodziny. Spotykająca się raz na jakiś czas, grająca w różne gry by scalić wszystkich członków to moim zdaniem coś, o czym zapomina się w dzisiejszych czasach. Widać więź, która ich łączy i chęć niesienia pomocy. Za przykład można podać Dana, któremu cała rodzina chce pomoc znaleźć nową partnerkę i mimo że przy tym się śmieją robią to z dobroci serca. Jednak nie jest on bohaterem do końca pozytywnym widzimy go tu, jako kochającego ojca, który chce dla córek jak najlepiej oraz jako sabotażystę, który w czasie rodzinnej kolacji wyciąga grzechy brata by go oczernić w oczach dziewczyny, którą też kocha. W filmie tym znajdzie się wiele zabawnych momentów. Mnie najbardziej rozbawiało to napięcie między parą głównych bohaterów oraz to ich przedrzeźnianie się. Za przykład podam usmażone a dokładniej spalone przez nią naleśniki, które mu potem dała oblewając je masą syropu klonowego. Dan oczywiście je zjadł nie przejmując się zwęgloną skórką. Cała rodzina na poczucie humorów wiele żartów można usłyszeć w ich rozmowach. Mimo ze żartują z siebie nawzajem Ne robią tego żeby kogoś zranić to taki ich sposób okazywania miłości.
Film ten jest naprawdę wspaniały świetni aktorzy ciekawie opowiedziana historia. Jednak najbardziej podoba się mi się to, że przez długi czas nie wiadomo jak historia się skończy. Główni bohaterowie zachowują się jakby się nie lubili i robili sobie na złość. Dlatego do samego końca nie wiadomo, co będzie z tego uczucia. Warto go jednak obejrzeć, bo jest się, z czego pośmiać. Moja ocena to 4+/5.
1 grudnia 2013
Ukryj widgety
Pokaż widgety
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz