Moje pierwsze spotkanie z mitologią nordycka związane było z jednym ze spotkań klubu, którego jestem współzałożycielem. Już wtedy wiedziałem, że będzie to moja ulubiona mitologia. Wszystko, co w niej się dzieje już od początku świata przez bogów oraz mity o nich po Ragnarök jest wyjątkowe. Nie chce jednak mówić tu o mitologii, lecz o książce, która wpadła w moje łapki. „Wilki lokiego”, bo to o niej mowa została napisana przez dwie panie Kelley Armstrong oraz Melissa Marr i to nią zapoczątkowały one cykl „Kroniki Blackwell”.
W Blackwell w Południowej Dakocie dba się o to by wszystkie dzieci chodź trochę znały mitologię nordycką. Mogłoby się to wydawać trochę zaskakujące jednak wszystko się zmienia, gdy okazuje się, że każdy z tego miasta jest potomkiem Thora albo Lokiego. Do tego grona należy Matt Thorsen (po nazwisku chyba wiecie, z kim jest spokrewniony), któremu pewnego dnia na drodze staje dwójka przyjaciół Fen i Lourie. Na początku nie spodziewają się, że ich losy są połączone, że nadejdzie dzień, kiedy ramię w ramię będą musieli stanąć przeciwko wielkiemu niebezpieczeństwu. Nie mogą tego jednak zrobić sami muszą odnaleźć potomków innych bogów by wspólnymi siłami powstrzymać Ragnarök, czyli zmierzch bogów, po którym narodzi się nowy świat bez wojen i przemocy. Jednak niektórym taki nowy początek jest na rękę. Jak grupie nastolatków uda się uratować świat i jednocześnie nie zginąć?
Przyznam książka ta nie jest zła, ale pierwsze, co pomyślałem biorąc ją do ręki to kopia Percy Jackson’a. Mi jednak to nie przeszkadza, bo została naprawdę dobrze napisana. Ciekawie opowiedziana historia grupy nastolatków przeplatana jest mitami o pradawnych bogach. I tu zaczynają się pewne schody, ponieważ ci, co orientują się w tej mitologii wiedzą, że jest w niej wiele dość ciężkich nazw, których nie da się w żaden sposób spolszczyć. Jest to nieodzowny element każdej książki o nordyckich bogach. Więc trzeba to przeboleć. Ja i tak czytam to po swojemu. Początek szedł mi opornie i już chciałem zrezygnować. Przypomniałem sobie jednak, że przydałaby się kolejna recenzja na błoga, dlatego też zasiadłem do niej ponownie i nie żałuje. To naprawdę kawał dobrej literatury młodzieżowej. Chociaż osobiście mógłbym się przyczepić do kilku rzeczy. Pierwsza to tępo akcji. Jest ono strasznie szybkie. Między kolejnymi ważnymi wydarzeniami mija chwilka. Po kolei znajdują resztę ekipy, ale między tymi spotkaniami nic się nie dzieje. Jak już się dzieje to walka raz dwa i koniec. Przyznam, że nie podoba mi się również to, że wszystko przychodzi im tak łatwo. Zaprzyjaźnienie się dwóch największych wrogów w ciągu chwili? To chyba niemożliwe a tu jednak występuje. To są jednak chyba jedyne minusy tej książki albo więcej nie zauważyłem. Przyznam, że bohaterowie zostali wykreowani na piątkę chodzi mi tu głównie o ich charaktery. Bo tak jak młodzież stara się okazać swoją indywidualność tak samo jest z nimi. Każdy bohater jest specyficzny i wyjątkowy można powiedzieć, że łączą wszystkie grupy młodzieżowe pokazując, że jednak można się dogadać. Z przyjemnością jednak przeczytam pozostałe części, ponieważ książka ta ma potencjał i to dość spory.
Seria zapowiada się naprawdę dobrze. Jeżeli dalsze części będą napisane tym samym przystępnym językiem to duet ten może naprawdę wiele osiągnąć. Książka ta nadaje się nie tylko dla młodzieży, każdy dorosły czytelnik będzie mógł przy niej trochę odpocząć. Nie ma w niej żadnych ciężkich zagadek do rozwikłania, ale nie jest to przecież kryminał, lecz prawdziwa książka przygodowa. Polecam ją każdemu wielbicielowi mitologii nordyckiej oraz Percy Jackson’a. Moja ocena to 4-/5.
Tytuł: Wilki Lokiego
Tytuł oryginalny: Loki’s Wolves
Data wydania: 3 lipca 2013
Autorzy: K.L. Armstrong, M.A. Marr
Przekład: Janusz Ochab
Wydawca: Uroboros
Cykl: Kroniki Blackwell
ISBN: 978-83-7747-883-7
Format: 272s. 135×200mm
Cena: 34,90
13 grudnia 2013
Ukryj widgety
Pokaż widgety
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz