Zastanawiałem się ostatnio czy Andrzej Pilipiuk jeszcze mnie zaskoczy. Z góry mówię, że robił to za każdym razem jak czytałem coś spod jego pióra. Chodzi mi bardziej o to czy jest w stanie ciągle pisać na tym samym świetnym poziomie. Bałem się, że następne, co wyda spadnie jakościowo na łeb na szyję. Na szczęście jednak moje zmartwienia były bezpodstawne. Otrzymałem coś, co przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
Pod koniec tamtego roku na półki księgarni trafiła niezwykła książka pt. „Carska manierka”. Zapytacie pewnie, co w niej niezwykłego? Autor udowodnił po raz kolejny, że jest niedościgniony w tym, co robi. Jego twórcza wyobraźnia nie zna granic. Wszystko jednak po kolei. Tym razem w nasze łapki trafia zbiór ośmiu opowiadań, które można podzielić na trzy części ze względu na bohaterów, którzy w nich występują.
Pierwsza ich piątka jest dla wielbicieli tajemnic ukrytych w historii, a dokładniej w najróżniejszych artefaktach z minionych lat. Pewnie się już domyślacie, kogo tam spotkamy. Wędrownego poszukiwacza antyków Roberta Storma. Przyznam, że po tym jak poznałem go w „Aparatusie” stał się moją ulubioną postacią. Wybacz Jakub. Tym razem poznajemy go w trochę innej roli niż dotychczas. Jako policyjny konsultant pomaga swojemu koledze w rozwiązywaniu historycznych tropów. Najbardziej jednak lubię w nim tą jego gapowatość w podejściu do kobiet. Komplement typu masz oczy jak jałówka albo zaproszenie dziewczyny żeby przeglądać z nią znaczki, co kończy się oglądaniem klaserów jest naprawdę niesamowite i zabawne. Brakuje mi tu jednak pewnego rodzaju chronologii, co do opowiadań. Zwłaszcza biorąc również pod uwagę te z wcześniejszych zbiorów. Myślałem, że jego znajomość z Martą jest na trochę wyższym poziomie.
Najbardziej jednak chciałbym poruszyć temat tytułowego opowiadania, czyli „Carskiej manierki”. Poznajemy tutaj młodego Roberta, który dopiero rozwija w sobie poszukiwawczą żyłkę. Pewnego dnia w jego ręce trafia stara manierka z piękną historią i dziwnymi symbolami wyrysowanymi na powierzchni. Chłopak nawet nie spodziewa się, jaką tajemnicę może ona kryć. Obalona zostaje pewna dawna teza, że z rodziną wychodzi się dobrze tylko na zdjęciach. Mnie osobiście moment ten rozbawił i to prawie do łez. Przeczytajcie, a dowiecie się, o co mi chodzi.
Kolejne dwa opowiadania to historie doktora Pawła Skórzewskiego. Niestety to chyba najsłabsza strona tej książki. Ma on już swoje lata i jakoś brakuje tego młodzieńczego wigoru znanego z wcześniejszych opowiadań. W jednym wybiera się w podróż po Rosji by odnaleźć swojego krewnego, a w kolejnym na górze Ararat poszukuje szczątków Arki Noego. Mogły mi się nie podobać z powodu jak to ja określę haju po początkowej wspaniałej piątce i dlatego kolejne spokojniejsze treści jakoś mnie nie zaskoczyły. Zostaje jednak w nich zachowana pewna mroczna forma i poziom znany z innych zbiorów.
Całość kończy alternatywna trochę steampunkowa opowieść o naturaliście Marku Kawce. Nazwisko ma od tego ptaka nie od napoju. Dzieje się wszystko w świecie takim jak naszym, lecz w którymś momencie historia potoczyła się trochę inaczej zmieniając cały bieg wydarzeń. Po tytule zorientujecie się, kiedy czas zmienił bieg. Byłem miło zaskoczony, postacie tam występujące nie odkrywały rzeczy niesamowitych. Wykonywały codzienne czynności, a i tak całość naprawdę świetnie wyszła.
Sam nie mogę uwierzyć jak ładnie i szubko napisałem tą recenzja. I zbyt wiele nie zdradziłem, a mam nadzieję, że ciekawie opisałem. Nie powinienem jednak się dziwić. Autor stanął na wysokości zadania i ponownie przeniósł nas w niesamowity świat. Jak sami widzicie. Nie są to historie dziejące się w miejscach nierealnych, całkowicie wymyślnych, nawet ostatnia ciut więcej podkolorowana niż reszta. To i tak nasza Ziemia. Miasta, w których mieszkamy lub planujemy je odwiedzić, jeżeli już tego nie zrobiliśmy. Właśnie to jest najpiękniejsze w twórczości Pilipiuka. On łączy naszą rzeczywistość ze swoją wyobraźnią. Efekt końcowy jest naprawdę zaskakujący.
Kolejnym wielkim plusem po miejscach są bohaterowie. Wyraziści, interesujący. a jednocześnie jak najbardziej swojscy. To nie herosi o niewyobrażalnych mocach. To ludzie, którymi kieruje ciekawość, obowiązek, fascynacja tym, co tajemnicze. Kogoś takiego spotkamy w kolejce do sklepu, spacerując po mieście czy też jadąc autobusem. Niczym się nie wyróżniają z wyglądu a jednak przyciągają do siebie innych. Autor ma dar by połączyć to wszystko i jeszcze tak pięknie opisać.
Nie zostaje mi nic innego jak polecić „Carską manierkę” wszystkim niezależnie od wieku, pochodzenia czy religii. Dobra trochę chyba przesadziłem tym razem, ale jeszcze mnie nosi. Nadal czuje te emocje płynące z książki. To wspaniałe uczucie. Czekam na następną. Tylko z większą ilością Roberta Storma. Nie mogę jej ocenić inaczej niż 5/5.
Tytuł: Carska manierka
Autor: Andrzej Pilipiuk
Wydawca: Fabryka Słów
Data wydania: 20 listopada 2013
Liczba stron: 348
Oprawa: miękka
Format: 125x190 mm
ISBN-13: 978-83-7574-905-2
Cena: 39,90 zł
7 kwietnia 2014
Ukryj widgety
Pokaż widgety
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz