Kilka dni temu przeglądając jak zawsze Demotywatory zauważyłem fragment filmu animowanego, którego nie oglądałem od lat. Nie ważne, jaki to film. Z tą recenzją ma niewiele wspólnego, chociaż jego bohaterowie nie raz się tu pojawią. Asterix i Obelix to para, którą bardzo dobrze wspominam z lat młodzieńczych. Uwielbiałem oglądać jak dają Rzymianom w kość. Niedawno dowiedziałem się czegoś ciekawego, co mocno mnie zaskoczyło. W komiksach to Asterix tak naprawdę jest głównym i najważniejszym bohaterem. Zawsze uważałem, że ta dwójka, stworzona przez René Goscinnego i Alberta Uderzo jest nierozłączna jak Flip i Flap, a tu taka niespodzianka. To jednak niczego nie zmienia, nadal ich uwielbiam i z tego powodu chętnie podzielę się moimi spostrzeżeniami dotyczącymi pierwszej filmowej produkcji przedstawiającej ich przygody. „Asterix: Gall” został stworzony w 1967 roku. Jak sami widzicie wiele lat już minęło, lecz wielu producentów chętnie wraca do tej niezwykłej pary.
Juliusz Cezar wraz ze swoją potężną armią podbił prawie całą Galię. Największe jednak trudności i kłopoty sprawia mu tylko jedna wioska. Jej mieszkańcy samodzielnie potrafią sprostać nawet najlepszym oddziałom. Wszystko dzięki magicznemu napojowi przyrządzanemu przez ich druida, Panoramixa. Owy trunek daje temu, kto go wypije wielką siłę.
To tyle ogólnej historii, czas dojść do sedna. Centurion Gajus Bonus pragnie zająć miejsce Cezara. Nie jest to jednak łatwe zdanie. Na szczęście wpada na genialny plan. Wysyła jednego ze swoim ludzi, w przebraniu oczywiście, do wioski Galów by dowiedział się o źródle ich potęgi. Szpieg zostaje dość szybko odkryty, ale udaje mu się poznać tajemnicę ich zwycięstw. Informuje o tym swojego dowódcę, który postanawia porwać druida by ten tylko jemu uwarzył napój z pomocą, którego zdobędzie Rzym. Na szczęście na ratunek Panoramixowi rusza największy galijski wojownik Asterix. Mimo swojej nikłej postury posiada coś, czego brakuje reszcie jego pobratymców. Spryt i inteligencja zawsze pomogą mu w wyjściu z największych opresji.
To taki mniej więcej jest zarys fabuły. Co o niej mogę powiedzieć? Jest ciekawa. Wiem, że dla większości to niezbyt wiele. Sam spodziewałem się czegoś innego. Nie jest jednak aż tak źle żeby tylko kręcić nosem. Ogląda się ten film naprawdę przyjemnie, wszystko jest spójne i co najważniejsze zabawne. Właśnie to najbardziej tu się liczy. Uśmiech widza. Spoglądając jak nasi bohaterowie dobrze się bawią, wykorzystując naiwność centuriona albo słuchając imion niektórych na pewno zaczniecie się śmiać.
Wady mógłbym znaleźć dwie. Pierwszą jest animacja. Czasami postacie, mimo że te same różniły się wyglądem, a znowu spoglądając na innych mieszkańców galijskiej wioski miało się wrażenie, że jedyne, co ich odróżnia od siebie to tylko kolor wąsów. Nie zapominajmy jednak, w którym roku go stworzono. W tamtych czasach wszystkie animacje pozostawiały wiele do życzenia. Drugą wadą jest zbyt mała obecność Obelixa. Wiem, że jest on postacią drugoplanową, ale po wielokrotnym obejrzeniu filmów z nim stał się nieodzowną częścią każdej historii. Tutaj pojawia się tylko kilka razy i to na początku, a to wielka szkoda. Uwielbiam jak ten delikatnie głupkowaty, ale wielki jak menhir, Gal tłucze Rzymian, którzy uciekają gdzie pieprz rośnie. Jest taki pocieszny.
Ogólnie oceniam film bardzo dobrze. Jest, co obejrzeć i z czego się pośmiać. Cenię René Goscinnego i Alberta Uderzo za ich pomysły oraz wkład w powstanie tych niesamowitych i ponadczasowych postaci. Mam tylko nadzieję, że zbyt szybko się o nich nie zapomni i jeszcze nie raz będziemy mogli poznać ich nowe historie. Ja ze swojej strony mogę obiecać, że postaram się zrecenzować inne produkcje z ich udziałem. Moja ocena to 4-/5 .
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Uwielbiałam Asterixa! Swego czasu oglądałam go nałogowo, gdyż miałam kasety wideo z jego przygodami:)
OdpowiedzUsuńJa go głównie w tv oglądałem nawet nie wiedziałem że był na wideo :) ale jest świetny ale tylko w parze z Obilixem :)
OdpowiedzUsuń