W czasach współczesnych przyjaźń można spokojnie zaliczyć do towarów luksusowych. Niewielu może pochwalić się kimś, kogo spokojnie może nazwać prawdziwym przyjacielem, takim na dobre i złe, który niczego nie wymaga w zamian. Nic dziwnego, ponieważ większość ludzi stała się maszynami ustawionymi na zysk. Nie ma w ich życiu miejsca na uczucia i pomoc innym. Pragną tylko brać od życia całymi garściami nie zważając na koszty. Gorzej mają osoby niepełnosprawne. W większości przypadków pewnie całe ich otoczenie obchodzi się z nimi jak z jajkiem, a oni pragną tylko normalności. Nie chce tu nikogo obrazić. Opisuje tylko moje przypuszczenia. Wiem, że od każdej reguły są wyjątki i oby było ich jak najwięcej. Chciałbym zwrócić dzisiaj uwagę na film, który miło mnie zaskoczył. Nie tylko z powodu wielkiego grona wielbicieli, których zyskał w dość krótkim czasie, ale również, dlatego że w sposób prosty ukazuje zapomniane dzisiaj wartości. „Nietykalni”, bo to nim o właśnie mowa, powstał w 2011 roku, czyli jak sami widzicie niedawno, a już zalicza się do dziesięciu najlepszych filmów na filmwebie.
Cała historia opisana jest, jako retrospekcja wydarzeń. Na samym początku widzimy jak sparaliżowany Philippe (François Cluzet) wraz ze swoim byłym opiekunem, a aktualnym przyjacielem szaleją po paryskich ulicach ścigani przez policję. Następnie obserwujemy jak to wszystko się zaczęło.
Driss (Omar Sy) jest człowiekiem po przejściach, który niedawno wyszedł z więzienia. Do domu bogatego Philippe’a trafia całkowicie przypadkiem. Potrzebuje podpisu na zaświadczeniu z pośredniaka, że starał się o robotę, ale po prostu go nie chcą. Niestety nie wszystko idzie po jego myśli. Dostaje pracę, jako całodniowy osobisty, opiekun sparaliżowanego od szyi w dół mężczyzny. Na początku ciężko jest im się dogadać. Różnica charakterów wydaje się zbyt wielka żeby była z tego owocna współpraca, ale z czasem wszystko się zmienia. Driss całkowicie nie pasuje do nowego świata, w którym się znalazł. Jest nieobliczany, gwałtowny, nieokrzesany oraz co najważniejsze nie traktuje swojego nowego pracodawcy, jako kogoś niższej kategorii, bo po prostu często zapomina o jego kalectwie. Philippe chciał, by nie litowali się nad nim, tylko normalnie go traktowali. I to właśnie otrzymuje od swojego opiekuna. Ponownie wsiada do szybkich samochodów, lata na paralotni, po prostu odzyskuje to, co stracił przed wypadkiem. Najfajniejsze było jak obaj mknęli na podrasowanym wózku elektrycznym. Nie jest to jednak współpraca jednostronna. Driss poznaje nieznane do tej pory środowisko, nabiera częściowo ogłady oraz co najważniejsze zaczyna w siebie wierzyć.
„Nietykalni” to niesamowita historia łącząca w sobie elementy komedii i dramatu. Mogłoby się wydawać, że życie osoby sparaliżowanej nie jest zbyt ciekawe. Wystarczy jednak znaleźć odpowiednią osobę, która wniesie do niego trochę koloru, a odmieni się ono na lepsze. Najbardziej zaskoczyło mnie to, że scenariusz do tego filmu napisało prawdziwe życie. Taka przyjaźń naprawdę miała miejsce, dzięki czemu zaczynamy wierzyć w ludzi. I w to, że nie należy ich oceniać po wyglądzie, lecz po tym, co skrywają pod tą zmienną, kruchą ludzką powłoką.
Kolejnym bardzo ważnym atutem tej produkcji jest masa humoru tak różnego od tego, co spotykamy w komediach z ostatnich lat. Zazwyczaj reżyserzy starają się rozbawić widza masą przekleństw, wypadkami albo innymi rzeczami, nad którymi powinno się ubolewać, a nie śmiać. Pamiętajmy jednak, że żarty w ostatnimi czasie przeszły dość sporą metamorfozę, w kierunku bardziej nieprzyzwoitym. Tutaj zostajemy rozbawieni w taki prosty, inteligentny i zdrowy sposób.
Najważniejsze w tym wszystkim nie jest śmiech, lecz przekaz, jaki płynie z filmu. Nie ważne jak druga osoba jest niepełnosprawna, nadal jest pełnowartościowym człowiekiem, który pragnie szczęścia, miłości oraz żeby, chociaż na trochę mógł zapomnieć o tym, co go różni od innych.
Pochwała należy się również za wspaniałą obsadę aktorską. Nikt nie oddałby charakteru Philippe’a tak jak François Cluzet. Tak samo jest z Drissem granym przez Omara Sy’ego. Obaj są bardzo wyraziści i przyciągają do siebie widza. Nie gorzej jest z drugorzędnymi postaciami. Przyjemnie oglądało mi się Audrey Fleurot, Anne Le Ny, Clotilde Mollet oraz wiele innych osób, które zobaczyłem pierwszy raz w życiu. Nie pamiętam innych ich filmów. Jednak już od pierwszej minuty przemówili do mnie.
„Nietykalni” to film, który naprawdę warto obejrzeć. Ukazuje prawdziwą historię w sposób nieprzerysowany. Dziwne tylko, że dostał tak mało nagród. Moim zdaniem zasługuje na wiele więcej. W kinematografii wiele jest nieudanych projektów, które nie różnią się od siebie niczym prócz tytułu. Tutaj dostajemy powiew świeżości na temat, uważany przez wielu za dość kontrowersyjny. Mowa oczywiście o niepełnosprawności. Pamiętajmy jednak, że najważniejsze jest to żebyśmy dobrze czuli się w swojej skórze. Moja ocena to 5/5.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Uwielbiam! Teraz poluję jeszcze na książkę.
OdpowiedzUsuńWstyd się przyznać ale nawet nie pomyślałem poszukać książki :P
OdpowiedzUsuńOglądałam film i bardzo mi się podobał :) Zaskoczyło mnie, że jest pełny tak pozytywnego humoru.
OdpowiedzUsuńWłaśnie humor jest jego najmocniejszą stroną :) jest taki zaskakujący i prosty zarazem :)
OdpowiedzUsuń