Jak już pewnie się zorientowaliście przeglądając mojego bloga, nie rozdzielam recenzowanych seriali na sezony. Nie wiem czy postępuje dobrze, ale czasami oglądając je w telewizji ciężko zgadnąć jak powinno się je segregować. Zwłaszcza, jeżeli lecą one jednocześnie na różnych kanałach. Dzisiaj jednak chciałbym zrobić wyjątek. Spowodowane jest to tym, że między sezonami jest dość znaczna różnica.
Pamiętacie może jak niedawno dzieliłem się z Wami moimi uwagami dotyczącymi „Jeźdźców smoków”? Dzisiaj chciałbym opowiedzieć o dalszych losach Czkawki oraz jego ekipy.
Drugi sezon tej niesamowitej historii dostał podtytuł „Obrońcy Berk”. Oczywiście można z niego częściowo wyczytać, co czeka naszych bohaterów, ale i tak opowiem po krótce, bo naprawdę sporo się dzieje. Po tym jak Pleśniak dołączył do Albrechta Perfidnego, przywódca Łupieżców pragnie przy pomocy smoków zniszczyć Berk. Na szczęście, nie potrafi na nich latać, ale po głowie kłębi mu się masa niecnych planów. Niestety to nie jedyny kłopot, ponieważ na horyzoncie pojawia się potężna flota Berserków wraz z Dagurem Szalonym na czele. Wódz tego walecznego plemienia uwielbia zabijać smoki i ma niezłego hopla na punkcie Nocnej Furii oraz Wandersmoka, który jest godłem klanu.
Na barki Czkawki spada spora odpowiedzialność. Przed tak licznymi wrogami ochronić ich mogą tylko smoki. Akademia przestaje być miejscem oswajania tych wielkich bestii, a staje się areną treningową. Muszą teraz zebrać wszelakie siły, przygotować strategie do walki z dzikimi bestiami oraz nowymi wrogami. Nie będzie to łatwe zadanie, ale muszą dać radę, bo od nich zależą dalsze losy Berk.
Sezon ten różni się od poprzedniego kilkoma szczegółami. Pierwszy z nich jest fabuła, która tym razem jest bardziej dynamiczna i taka z pazurem. Chodzi mi o to, że jest o wiele więcej walk, co mnie bardzo cieszy i że smoki nie są takie niezwyciężone. Jeźdźcy też ciągle muszą uczyć się nowych rzeczy, żeby sprostać wyzwaniom, które szykuje życie.
Kolejny bardzo ważny element to pojawienie się Dagura. Właśnie kogoś takiego mi brakowało. Albrecht był wrogiem Stoika wiec, jako główny przeciwnik dla Czkawki był nieco przerośnięty. Jeżeli wiecie, o co mi chodzi. To nie ten kaliber. Młody wiking potrzebował kogoś swoich gabarytów, z kim mógłby toczyć boje. Takim kimś właśnie jest Dagur. Obaj darzą smoki równie silną miłością tylko, że jeden prawdziwą i szczerą, a drugi taką bardziej dziką, nienawistną. Ogólnie chodzi mi o to, że Berserk pragnie ich siły oferując w zamian strach i niewolę. Chce żeby stały się narzędziami zniszczenia.
Jeżeli już mówimy o tych wielkich jaszczurach to muszę pochwalić speców od animacji. W poprzednim sezonie smoki były niedopracowane, tym razem zapierają po prostu dech w piersiach. Jak pierwszy raz zobaczyłem wielgachnego Krzykozgona to prawie wykrzyknąłem „Łał”. Nic w tym dziwnego, ponieważ został on naprawdę świetnie wykonany. Sam pomysł jest genialny. Tak samo z królową Ognioglist oraz kilkoma innymi smoczkami. Tym razem, co do wizualnej oprawy nie mam nic złego do powiedzenia. I chyba właśnie te lepiej wykonane grafiki najbardziej zachęciły mnie do napisania tej recenzji.
Czas kończyć. Wiem, że nie rozpisałem się tyle, co ostatnio, ale ważniejsze kwestie wyjaśniłem. „Jeźdźcy smoków: Obrońcy Berk” to świetnie wykonana kontynuacja przygód Czkawki i reszty. Przyznam, że widziałem wiele gorszych przeciąganych na siłę opowieści. Najbardziej mnie jednak cieszy poprawienie błędów. Wydaje mi się, że może to wiązać się z sukcesem poprzedniego sezonu i może większym budżetem. To nie jest jednak najważniejsze. Szczerze nie mogę się doczekać ciągu dalszego, ponieważ jeżeli twórcy będą się tak rozkręcać to niedługo stworzą arcydzieło w miniaturze. Moja ocena to 5-/5.
16 lipca 2014
Ukryj widgety
Pokaż widgety
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz