W tym roku mija sześćdziesiąta rocznica pojawienia się na wielkim ekranie najbardziej znanego potwora w historii kinematografii. Wielu z Was pewnie domyśla się, o kim mówię. Nie mylicie się. Owa bestia to Godzilla. I tutaj powinien zabrzmieć charakterystyczny ryk, ale to jest recenzja pisana, więc nie macie, co na to liczyć. Wróćmy jednak do tematu. Tyle lat minęło, od kiedy wielki jaszczur włada sercami milionów ludzi na całym świecie. Nie ma możliwości, żeby znaleźć osobę, która nie widziałaby, chociaż jednego filmu z nim, zwłaszcza po bardzo udanej amerykańskiej produkcji z 1998 roku. Najwyższa pora opowiedzieć, co nieco o fabule.
Mamy rok 1999, na Filipinach w czasie drożenia tuneli, a dokładniej prac odkrywkowych, zostaje znaleziony gigantyczny szkielet. O konsultacje poproszono doktora Ichiro Serizawe (Ken Watanabe). Podczas dokładniejszych oględzin jego oczom ukazuje się niebywały widok, bo prócz skamieniałych kości odnajduje on dwa kokony. Jeden całkowicie nienaruszony, drugi natomiast pusty. Coś z niego wyszło i nikt nie ma pojęcia, co to może być. Tymczasem w Japonii Joe Brody (Bryan Cranston) inżynier w elektrowni atomowej niepokoi się niezidentyfikowanymi wstrząsami sejsmicznymi. Nic dziwnego, bo zaraz za nimi przychodzi katastrofa. Dochodzi, do rozszczelnienia się reaktora w wyniku, czego ginie jego żona, a całe miasto zostaje skażone. Mijają lata, a Joe nadal nie może uwierzyć, że był to zwykły wypadek. Jego syn Ford (Aaron Taylor-Johnson) dorósł i jest teraz żołnierzem, który stara się zapomnieć o przeszłości w objęciach kochającej żony. Niestety, ojciec ciągle próbujący dostać się na radioaktywny teren nie pozwala mu żyć teraźniejszością. Wojsko coś ukrywa. Potężna bestia, zrodzona z arogancji naukowców, może zaszkodzić milionom ludzi. Tylko potwór może zabić potwora. Jedyna nadzieja w drapieżniku alfa, najpotężniejszej istocie na Ziemi. Tylko on uratuje ludzkość.
Dobra, chyba za dużo powiedziałem. Chociaż jeżeli tak patrzę na całą historię to i tak niewiele faktów wymieniłem. Głównie, dlatego że reżyser w tym filmie nie skupiał się tylko na walce potworów, ale również na bohaterach. Tak naprawdę, Godzilla został tu odłożony na dalszy plan, jako symbol. Wszystko toczy się wokół rodziny Brodych. Ford i Joe to dwa przeciwieństwa. Jeden ciągle ucieka przed tym, co było, drugi stara się coraz bardziej brnąć w przeszłość, otwierając, dawno zabliźnione rany.
Wróćmy jednak do tematu naszego ulubionego potworka, ponieważ producenci podeszli do niego w dość niezwykły sposób. Gigantyczny jaszczur nie stał się w tej produkcji maszyną do niszczenia jak to było zazwyczaj. Tutaj ukazany jest, jako nieposkromiona siła natury. Ani dobra, ani zła. Mająca swój cel i chcąca go osiągnąć wszelkimi środkami. Zamiast niszczyciela dostaliśmy zbawiciela.
Jeżeli chodzi o techniczne i wizualne podejście do tematu to muszę pochwalić wszystkich. Zwłaszcza speców od efektów specjalnych. Potwory wyglądają imponująco tak samo jak i spustoszenia, jakie po sobie zostawiają. Wszystko jest przyjemne dla oka, dopracowane i co najważniejsze spójne. Nie widać różnicy między fikcją, a realnym światem. Nawet w bezpośredniej konfrontacji.
Fajny jest również motyw zegarka. Wielu zastanawia się pewnie, co w nim takiego ciekawego. Prócz tego, że jest symbolem niesprawiedliwości Ameryki względem Japonii, czyli zrzucenia bomby atomowej. Dodatkowo łączy ten film bezpośrednio z pierwszym, z 1954 roku. Tak samo jak nazwisko naukowca. Dla tych, którzy widzieli wszystkie produkcje z Godzillą albo, chociaż tą wyżej wymienioną, sprawa wygląda pewnie dość jasno.
Jeżeli mam ocenić całość to jest zaskakująco dobrze. Oczywiście daleko mu do pierwowzoru, ale wszystko trzyma się kupy. Ładnie wygląda, opowiada ciekawą niebanalną historię, jest masa eksplozji oraz kilka różnorakich wątków z interesującymi bohaterami. Czyli o niczym, nie zapomniano. Jak patrzyłem w Internecie to komentarze były naprawdę różne. Jedni chwalili, inni wyśmiewali. Dla mnie to kawał dobrego kina. Dlatego ocenię go na 4/5.
9 października 2014
Ukryj widgety
Pokaż widgety
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz