Baśnie to chyba jedna z najbardziej barwnych odmian fantastyki. Od lat przekazywane z pokolenia na pokolenie uczyły Nas, że świat nie jest taki idealny, jak nam się wydaje, jest bardziej mroczny. Właśnie z tego powodu, stały się ulubionym tematem hollywoodzkich producentów. Już nieraz na wielki ekran trafiała opowieść o Jasiu i Małgosi, Śnieżce czy też Kopciuszku. Jedne były mniej, drugie bardziej przerobione. Wszystkie miały jednak jedną część wspólną. Tak samo jak swoje pierwowzory ukrywały w sobie pewną mądrość, którą chciały przekazać w niesamowitych obrazach. Dzisiaj chciałbym opowiedzieć o filmie, który bardzo miło mnie zaskoczył, nie tylko ze względu na obsadę, ale również na nowe spojrzenie na dobrze już znaną opowieść. Przed Wami „Czarownica”.
Dawno, dawno temu. Za górami, za lasami. Chyba ten początek znacie już dobrze prawda? Były sobie dwa królestwa. Jedno zamieszkałe przez ludzi, którymi rządził próżny i chciwy władca, król Henry. Za sąsiadów miał niezwykłą krainę pełną magicznych istot zwaną Knieją. Jedną z jej mieszkanek była dość oryginalna wróżka Diabolina (młoda: Isobelle Molloy, dorosła: Angelina Jolie). No, z tym imieniem to twórcy dali do ognia (albo to wina tłumaczenia). Pewnego dnia spokój Kniei zakłóca pojawienie się chłopca o imieniu Stefan (młody: Michael Higgins, dorosły: Sharlto Copley). Między dwójką bohaterów szybko pojawia się niezniszczalna, na pierwszy rzut oka więź, która z czasem przerodzi się w gorące uczucie. Czy będzie ono jednak wystarczająco mocna? Czy chciwość oraz żądza władzy przyćmi serce oraz to, co w nim drzemie? Przekonajcie się, do czego jest zdolna zdradzona kobieta oraz czy nienawiść aż tak bardzo ją zepsuje.
Dobra, dobra. Chyba już za dużo powiedziałem. Chociaż dla tych, którzy oglądali ten film to tylko kawałeczek i to sam początek. Nie dziwię się temu, ponieważ dzieje się w nim naprawdę wiele. I tu się zacznie moje marudzenie. Całość trwa półtorej godziny. Musicie przyznać, że to niewiele, a na moje oko mamy tam pokazane około pięćdziesięciu lat historii. Czasami wszystko działo się aż nazbyt szybko. Zwłaszcza, kiedy widzimy jak dorasta Aurora (Elle Fanning).
Olejmy to jednak. Historia ta to najlepszy przykład adaptacji „Śpiącej królewny”, jaki widziałem. Powiedziałem adaptacji, ponieważ z oryginałem nie ma wiele wspólnego. Chociaż to normalka, że reżyserzy tworzą swoje własne wersje. Świat, który będziemy mieli przyjemność zobaczyć, określić można słowami takimi jak barwny, niezwykły czy też obłędny. Nie tylko za sprawą masy różnorodnych istot, które spotkamy w Kniei, ale bardziej ich wykonaniem. Wszystkie zostały dopracowane z jak największym pietyzmem, tak samo jak sceny batalistyczne. Starcie sił magicznej krainy i ludzi prezentowało się wspaniale. Widząc tego ziemnego smoka po prostu straciłem dech z zachwytu. Wiem, że takie rzeczy zostały bardziej przygotowane dla młodszych widzów, żeby ich zaskoczyć, ale na mnie to też zadziałało.
Niezwykłe jest to, iż nie mamy tu do czynienia z całkowicie poważną produkcją. Nie zrozumcie mnie źle, chodzi mi o to, że pełno tutaj gagów sytuacyjnych albo momentów, przy których uśmiech sam się ciśnie na usta. Najlepszy przykład to trzy wróżki, które nadają się do opiekowania dziećmi jak Tomcio Paluch do siłowania się na rękę. Czyli po prostu nie ma bata żeby to się udało.
Chciałem jeszcze zwrócić uwagę na samą Diabolinę oraz jej przemianę nie tylko wewnętrzną, ale i zewnętrzną. Jak przyjrzycie się bliżej zauważycie, że nie tylko jej zachowanie ulegało zmianie w czasie trwania filmu, ale również strój. Ze sceny na scenę łagodniał, stawał się bardziej delikatny i mniej mroczny. Pochwała należy się również za sposób ukazania świata nie, jako całkowicie czarno-biały. Chodzi mi o to, że nie zobaczymy tutaj nikogo stuprocentowo złego, chociaż Stefanowi nie jest daleko. Główna antagonistka, która chce wszystko zepsuć, czyli tytułowa Czarownica, jest rozerwana między chęcią zemsty, a obowiązkiem opieki nad słabszymi istotami. Niezwykły jest również sposób pokazania miłości, nie takiej namiętnej, między mężczyzną, a kobietą, lecz takiej bardziej neutralnej, miłości do bliźniego.
Dla mnie to jednak jedna z lepszych produkcji w ostatnim czasie. Mimo, że skierowana głównie do młodych widzów, bo to oni są odbiorcą Disneyowskich tworów, dorosły też będzie miał się, z czego pośmiać. Ten świat wciągnie Was już od pierwszych minut. Zwłaszcza, że dubbing jest całkiem niezły. Kurcze, chyba zaczynam pisać chaotycznie. Trochę tego, trochę owego. To najlepszy znak, że pora już kończyć tę recenzję. Mam nadzieję, iż chociaż troszeczkę zachęciłem do obejrzenia „Czarownicy”, w której Angelina Jolie pokazuje, co potrafi. Moja ocena to 4/5.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
przyznaje ze nie ogladalam i myslalam czy to zorbic. Teraz mam pewnosc ze czas nadrobic zaleglosci. Uwielbiam basnie, a ze troszku pozmieniali to i owo przezyje :P Wazne aby film byl dobrze wyreżyserowany :D A skoro tak jest bo watpie bys ogladal nudny na budy z niepotrzbnymi bzdurami - a tu jednak sa te "gagi" no to coz czas zakasac rekawy i odszuakc pare minut dla filmu :D
OdpowiedzUsuńJa nie oglądam jeżeli coś mnie nie wciągnie :) trochę szkoda czasu zmuszać się do czegoś :) a potrzeba na niego więcej czasu niż parę minut :)
Usuń"Czarownice" oglądałam jakiś czas temu i pamiętam, że zrobiła na mnie duże wrażenie głównie charakteryzacja. Dobrze, że bajki dostają nowe życie. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Mz.Hyde
Przecież w każdym z nas drzemie dziecko :) dlatego tak uwielbiamy baśni :)
UsuńFilm "Czarownica" jest dużo lepszy niż się spodziewałam :))
OdpowiedzUsuńZ nią chyba nie ma złych filmów :)
UsuńBardzo mi się ten film podobał. Za samą Jolie już go uwielbiam. :3
OdpowiedzUsuńAktorka świetna :) uwielbiam ją za to co robi dla innych :) ciężko o celebrytów którzy pomagają nie pod publikę.
Usuń