Wielu naukowców uważa, że wykorzystujemy tylko dziesięć procent możliwości naszego umysłu. Zastanówmy się, co by było, gdybyśmy osiągnęli pełnie jego możliwości. Czy udałoby nam się w ten sposobów wkroczyć na iście boskie wyżyny? Widzimy przecież jak na całym świecie ludzie robią rzeczy niemożliwe i przeczące znanym nam prawom. Nie chodzi mi tu o czytanie w myślach, ale o pokonywanie bólu. Wszystko mamy w głowie. On też tam jest. Siła podświadomości kieruje nami i tylko niewielu osobom udaje się ją okiełznać. Czemu o tym wspominam? Dzisiejsza recenzja poświęcona będzie niezwyklej produkcji przedstawiającej pełne możliwości naszego umysłu. Mowa oczywiście o znakomitym filmie „Lucy” w reżyserii Luca Bessona.
Lucy (Scarlett Johansson) zostaje całkowicie przypadkiem wplątana w grubymi nićmi szytą aferę narkotykową. Jej chłopak zostaje zamordowany, a ją siłą zmuszają do przemycenia przez granicę narkotyków zaszytych w żołądku. Niestety, nie wszystko idzie po jej myśli. No dobra, od samego początku nie jest tak jakby chciała. Zostaje pobita, a specyfik dostaje się do organizmu. Jak to się mówi, co nas nie zabije to wzmocni. Ona dostaje naprawdę niezłego kopa. Przestaje odczuwać ból, zwiększa się jej zręczność oraz siła, a to dopiero początek. Co najważniejsze zaczyna rozumieć naturę wszechrzeczy. Zna odpowiedzi na pytania, które naukowcom spędzają sen z powiek. Jak wykorzysta tę nową wiedzę? Przekonacie się sami.
Co do jednego nie mam wątpliwości. Film ten to stuprocentowy Luc Besson. Masa strzelaniny, ciągłe bijatyki, nagłe zwroty akcji i niesamowicie opowiedziana historia stawiają go w czołówce najlepszych reżyserów. Takie jest moje zdanie. Jak dotąd jego produkcje nie zawiodły mnie, tak samo jest w tym przypadku. Dostajemy tu tak naprawdę pewny Misz Masz. To tak jakbyśmy wrzucili do miksera „Jestem Bogiem” oraz „Matrixa”, a dodatkowo przyprawili to znakomitą obsadą aktorską. Po prostu raj dla widza.
Skoro już mowa o obsadzie nie można zapomnieć, kogo zobaczymy w roli głównej. Niesamowita i utalentowana Scarlett Johansson dosłownie ewoluuje na oczach widza. Od spokojnej oraz nieco wystraszonej Lucy do prawdziwej bogini o nieziemskich mocach. Naprawdę wspaniale oglądało się ją, zwłaszcza w scenach walki. Idealna aktorka kina akcji, nie wiem jak inaczej ją określić. Nie wolno zapomnieć, że pojawiali się tutaj również faceci, chociażby Morgan Freeman perfekcyjnie wcielający się w rolę naukowca. Nie ma, co się dziwić jak prowadzi program „Zagadki Wszechświata z Morganem Freemanem”. Czarnych bohaterów nie było zbyt wielu. No dobra był jeden. Szef mafii Jang, w którego wcielił się Min-sik Choi. Uwielbiam jak w filmach mówią po japońsku, koreańsku czy też chińsku, zwłaszcza jak wykrzykują w tych językach. Mogliby opowiadać o jednorożcach, a i tak by nam się wydawało, że wyzywają kogoś.
Fabuła jest naprawdę ciekawa, chociaż niezbyt skomplikowana. Widzimy rozwój bohaterki i masę strzelanin. Nie jest to jednak zwykłe mordobicie, jakim wydaje się być na pierwszy rzut oka. Mamy tutaj do czynienia z poszukiwaniem prawdy oraz niezwykle barwnym przedstawieniem natury wszechświata. Scenarzyści i spece od efektów specjalnych wykazali się niemałą pomysłowością. I właśnie tutaj zaczyna się kłopot. Chciałbym opowiedzieć o wszystkich elementach, które mnie zachwyciły, ale będzie to jeden wielki spoiler. Dlatego postaram się mówić ogólnikowo. Nowe umiejętności Lucy oraz to, co przeżywa pod wpływem narkotyku, to istne arcydzieło.
Nie wolno zapomnieć również o dość specyficznym sposobie przedstawienia naturalnych instynktów kierujących ludźmi. Dostrzegamy je w przerywnikach jak z filmu przyrodniczego. Każdy z nas może przecież stać się ofiarą albo myśliwym.
Na zakończenie powiem niewiele. Luc Besson jak zawsze pokazuje, że jest odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu. Film, który stworzył może pochwalić się nie tyle nowatorskim pomysłem, co świetnym wykonaniem. Dostajemy prawdziwe kino akcji w pełnym tego słowa znaczeniu. Już od pierwszych chwil zostajemy emocjonalnie przyciągnięci, a z każdą minutą coraz trudniej jest nam się oderwać. Ze mną tak było i mam nadzieję, że zgodzicie się z moimi spostrzeżeniami. Moja ocena to 4+/5.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Świetny film - ciesze się, że wybrałam się na niego do kina :))
OdpowiedzUsuńJak dla mnie - nie, nie i jeszcze raz nie. Kompletnie nie trafił do mnie ten film, wydawał mi się po prostu głupiutki. I tak jak Bessona kocham za "Leona" tak tutaj mnie zawiódł. Ale nie przekreślam go jako reżysera, szczególnie że mam kilka starszych jego produkcji do nadrobienia ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://magiel-kulturalny.blogspot.com/
Może reżyser starał się zrobić jakąś odskocznię od tego co na razie stworzył chociaż moim zdaniem "Lucy" jest w porządku.
Usuń