Dla nikogo, kto raz na jakiś czas czyta moje wypociny, nie jest tajemnicą, iż ubóstwiam superbohaterów. Większość filmów, jakie powstały o ludziach posiadających niezwykłe umiejętności widziałem albo planuje w najbliższym czasie zobaczyć. Dlatego też, kiedy pierwszy raz usłyszałem o kolejnej odsłonie Avengersów byłem bardzo podekscytowany. Starałem się być na świeżo z wszelkimi nowinkami z planu i zobaczyć, co ciekawego będę miał szansę ujrzeć w tej historii. Wreszcie, udało się, na ekrany trafił „Avengers: Czas Ultrona” wyreżyserowany przez Jossa Whedona.
Tony Stark (Robert Downey Jr.) znany bardziej, jako Iron Man ma wspaniały plan. Pragnie raz na zawszę zakończyć wszelakie wojny. Przy pomocy swojej niezwykłej inteligencji chce osiągnąć to, czego nie udało się nikomu do tej pory. Pokój na całym świecie. Niestety, nie wszystko idzie po jego myśli. Powołuje, bowiem do życia Ultrona, potężnego robota, który stawia sobie za cel zniszczenie ludzkości. Najwięksi bohaterowie świata ponownie będą musieli ochronić świat przed zagładą. Na ich drodze stanie również dość niezwykłe rodzeństwo, pałająca się „magią” Wanda (Elizabeth Olsen) oraz wyjątkowo szybki Pietro (Aaron Taylor-Johnson).
No muszę przyznać, iż produkcję tą oglądało się naprawdę przyjemnie. Genialny początek w iście hollywoodzkim stylu zapowiadał masę atrakcji, Tak jak w poprzednich częściach oraz wszystkich filmach ze stajni Marvela spory nacisk położono na walki ze złoczyńcami oraz niesamowite efekty specjalne. Jednakże nie jest to niczym nowym. Przed pojawieniem się „Avengers: Czas Ultrona” to czego najbardziej się obawiałem to brak pomysłu i karykaturalność postaci oraz co najgorsze sztampowe podejście do tematu. Prościej mówiąc, że niczym nas nie zaskoczą. Na szczęście myliłem się, i to bardzo.
To, co wyróżnia ten film na tle poprzedniej części to nowe spojrzenie na bohaterów. Przestała to być opowieść Starka, o jego sukcesach i upadkach. Tym razem każda z postaci ma swoje pięć minut. Lepiej zaczniemy rozumieć, co nimi kieruje i co ich boli. Nie są, bowiem tacy odważni jak to się wydaje na pierwszy rzut oka. Każdy z nich zmierza się nie tylko z groźnymi przeciwnikami, ale również z własnymi, wewnętrznymi demonami przeszłości. Ile osobowości tyle lęków. Będziemy mogli zobaczyć, że pod twardą zieloną skórą Hulka drzemie serce Bruce’a Bannera (Mark Ruffalo), przepełnione strachem oraz niepewnością. Nawet Czarna Wdowa (Scarlett Johansson) nie jest taka jak myśleliście, zobaczycie strzępy jej dzieciństwa, które wywarło na niej bardzo mocny ślad. Jednak to nie oni najbardziej mnie zaskoczyli. Sokole Oko (Jeremy Renner) uważany był przeze mnie za marnego Casanovę uwielbiającego popisywać się przed kobietami. Dzięki tej części zacząłem darzyć go gigantycznym szacunkiem. Sami przekonajcie się czemu.
Ale się rozpisałem, a tyle jeszcze do omówienia. Chociażby walki, czyli bardzo ważny w tego rodzaju filmach aspekt. Tym razem producenci przeszli samych siebie. Wszelakie starcia, jakie tu ujrzymy wyglądają obłędnie. Zwłaszcza to, na które wielbiciele Marvela czekali najbardziej. Hulk kontra Hulkbuster. Nie dziwię się, że produkcja ta pochłonęła takie pieniądze. Nie dałoby się tego przedstawić z niższym budżetem.
Chciałbym jeszcze wymienić wiele rzeczy, które przypadły mi do gustu, jednakże zbyt długo recenzja zniechęci do jej czytania. Dlatego też ostatnią rzeczy a której wspomnę jest pojawienie się nowych bohaterów, którzy wydają mi się nowym pokoleniem Avengersów. Nie, żeby mi się nie podobała stara ekipa, ale pora dać zaszaleć młodszym. Marvel ma jeszcze bardzo wiele do zaoferowania, co ukazuje z każdą następną produkcją. Już nie mogę doczekać się kolejnych dzieł. A o ile mnie pamięć nie myli najbliższa będzie kolejna odsłona Kapitana Ameryki.
„Avengers: Czas Ultrona” to znakomity film pokazujący, iż z dobrego pomysłu można naprawdę wiele wycisnąć. Przepełniony akcją, niesamowitymi efektami specjalnymi oraz co najlepsze ciekawymi historiami przyciągnie niejednokrotnie widza. Zapragniecie po jej obejrzeniu więcej. I już niedługo Wasze pragnienia zostaną spełnione. O tym jednak w innej recenzji. Na zakończenie chciałbym tylko polecić ją wszystkim wielbicielom superbohaterów. Będziecie mieli, na co popatrzeć. Moja ocena to 4/5.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Muszę w końcu go obejrzeć! :3
OdpowiedzUsuńPolecam ze szczerego serca :)
UsuńRobi mi momentami ogromne braki w Agentach więc musze w końcu przysiąść do niego. :D
UsuńWielkie dzięki za przypomnienie :) dawno nie oglądałem agentów i mam zaległości :)
UsuńChyba wolę pierwszą część. Ale i tak "Czas Ultrona" również bardzo mi się podobał ^^
OdpowiedzUsuńCiekawe jaka będzie następna część :) może być ciekawie :)
Usuń4/5 a tyle zachwytów? To co Ci się nie podobało? :P
OdpowiedzUsuńBardzo podobały mi się te wstawki osobiste bohaterów - relacje między nimi, przyjęcie (choć tu były jakieś dziwne kontrowersje). Dodało to filmowi głębi.
A tak dałem żeby sodówka nie uderzyła im do głowy :) trzeba coś zostawić dla następnych części :)
UsuńJestem prostą dziewczyna i mi wystarczy Tony Stark (tak, Tony, nie Robert, bo Tony jest cudowny) w jakimkolwiek filmie o superbohaterach a już go uwielbiam :D
OdpowiedzUsuńMi jako facetowi nie wypada tak nim się zachwycać bo ja i tak wolę Czarną Wdowę :)
UsuńKurcze, całkowicie zapomniałam, że miałam obejrzeć ten film. Pierwsza część oczywiście mi się podobała (też jestem fanką superbohaterów). A po tej recenzji mam ogromną chrapkę na seans :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://magiel-kulturalny.blogspot.com/
Dziękuje bardzo za miłe słowa :) ja myślałem o seansie z wszystkimi filmami Marvela które w końcu łącza się w Avengersach ale sporo tego :)
Usuń