Niewiele jest filmów, które pokazują coś więcej niż tylko ładne obrazy. Potrafiących zaskoczyć widza niebanalną historią oraz ukazać, czego tak naprawdę powinniśmy się lękać. Nigdy nie byłem wielbicielem thrillerów oraz filmów psychologicznych. Zagłębianie się w ludzką podświadomość, to nie dla mnie. Jednakże jedna produkcja ukazała całkowicie nowy wymiar kina. Może właśnie, dlatego tak trudno mi było napisać tę recenzję.
Dopiero za trzecim razem udało mi się sklecić to, co macie przed Wami. Zastanawiacie się pewnie, co tym razem wziąłem na warsztat i co mną tak wstrząsnęło. O tym za chwilę.
Zack Snyder, jako reżyser nie może się pochwalić dziesiątkami produkcji. Przecież nie liczy się ilość, a jakość. I właśnie pod tym względem jest mistrzem. Wszystkie filmy, a raczej ich większość cieszą się wielką popularnością. To dzięki niemu mogliśmy zobaczyć „Świt żywych trupów”, „300” czy też „Watchmen. Strażnicy”. Nie wolno zapomnieć o wielkim starciu, które pojawi się w przyszłym roku. Mowa tu o „Batman v Superman: Świt sprawiedliwości”. Jednak nie o tych dziełach chciałem mówić, lecz o stworzonej w 2011 historii zatytułowanej „Sucker Punch”.
Baby Doll (Emily Browning) trafia do szpitala psychiatrycznego po nieudanej próbie zabicia swojego ojczyma w czasie, której przypadkowo gonie jej młodsza siostra. Właśnie tam ma oczekiwać na zabieg lobotomii, po którym stanie się nieświadomą niczego rośliną. Dziewczyna nie chce się jednak poddać. Dla obrony przed wspomnieniami tworzy sobie alternatywny świat, do którego ucieka, kiedy tylko zabrzmi muzyka. Wraz z czterema innymi pacjentkami pragnie zdobyć kilka przedmiotów, dzięki którym uda jej się uciec. Zadanie to jednak nie jest proste, jednakże dziewczyny nie mają zbyt wiele do stracenia.
Zazwyczaj w filmach tworzone są dwa światy ten prawdziwy i jakiś tam zmyślony, do którego często przenoszą się bohaterowie. Tym razem jednak scenarzyści postanowili stworzyć również świat trzeci. Dobrze przeczytaliście. Historia ta dzieje się równocześnie na trzech płaszczyznach. Pierwsza i najbardziej mroczna to rzeczywistość Baby Doll, przesiąknięta strachem przed lobotomią. Kolejna nieco osłodzona to pewnego rodzaju dom publiczny, w którym kobiety tańczą ku uciesze panów. Tutaj główna bohaterka postanawia połączyć siły z koleżankami, żeby uciec. Widać tutaj skrywaną w jej wnętrzu odwagę i determinację. Ostatni, co za tym idzie najbardziej fascynujący i przesiąknięty masą efektów specjalnych świat, w którym dziewczyny próbują zdobyć niezbędne do wielkiej ucieczki przedmioty. I muszę przyznać on mi się podoba najbardziej. Nie ważne, że jest taki bardzo bajkowy i odrealniony. Karabiny w walce ze smokami, gdy tuż obok latają ogry i opancerzeni w żelastwo rycerze. Nie, nie dostały się do „Władcy pierścieni”. Frodo i jego ekipy nigdzie nie widziałem.
Historia sama w sobie może wydawać się płytka. Jednakże można zauważyć w niech kilkanaście przebłysków ukazujących nam nasze własne przywary takie jak słabość charakteru, obojętność. Wskazuje również, czego tak naprawdę się boimy, samotności braku zrozumienia. Widziałem w Internecie wiele recenzji tego filmu, każda następna była bardziej negatywna od poprzedniej. Widzowie potrafili zjechać wszystko od gry aktorskiej do fabuły. Czego żeście się spodziewali? Rozprawy filozoficznej? Nie tędy droga. Film może nie jest wysokich lotów, ale mi to nie przeszkadza.
Ogląda się naprawdę dobrze. Twórcy postarali się, żeby każdy świat, w którym znajdują się bohaterki był inny i jak najbardziej dopracowany. Nie mówię tu tylko o znakomitych kostiumach, ale również o scenach walk przepełnionych dynamiką i delikatnością jednocześnie. Nie znajdziemy tu latających wszędzie flaków oraz krwi w ilościach hurtowych. Wszystkie te aspekty zostały złagodzone delikatnie nie tracąc jednocześnie na swojej atrakcyjności. Tak samo seksualność bohaterek została nieco utemperowana. Piękne są to trzeba przyznać, ubierają się skąpo, nawet te stroje uczennic z karabinami maszynowymi dodają pikanterii. Jednakże w innych produkcjach na pewno działoby się o wiele więcej. O ile wiecie, co mam na myśli.
Grzechem byłoby nie wspomnieć o dosłownie wymiatającej muzyce. Tyler Bates zajmujący się tym aspektem nie mógł lepiej dobrać kawałków. Idealnie współgra ona z akcją dodając istnego kopa. Nie znajdziemy tu spokojnych melodii przywodzącej na myśli klasyków. Pełno tu naprawdę ostrych rockowych kawałków nabierających tempa wtedy, kiedy potrzeba.
„Sucker Punch” to znakomity film nierozumiany przez szersze grono odbiorców. Zachwyca nie tylko prostym, ale ciekawym scenariuszem, ale również niezwykłymi efektami specjalnymi oraz wielopoziomową fabułą. To właśnie przez nią nieraz stracimy kontakt z rzeczywistością, ale powiem Wam naprawdę warto. Całość jest spójna, mimo kilku niedociągnięć nie mam żadnych większych zażaleń. Twórcom udało się w sposób idealny połączyć lęk, mrok wraz z iście baśniową opowieścią. Najlepsze jest jednak zakończenie. Naprawdę Was zaskoczy. Moja ocena to 4/5.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Już kiedy pierwszy raz zobaczyłam ten film, to strasznie mi się podobał. Potem obejrzałam go jeszcze dwa razy i choć faktycznie nie jest idealny, to dalej uważam, że jest naprawdę ciekawy i oryginalny.
OdpowiedzUsuńU mnie było tak samo :) oglądając go pierwszy raz zawsze zachwyca bo patrzy się na niego z perspektywy widowiska :) za drugim razem dopiero zaczynamy poszukiwać błędów :)
Usuń