Moje pierwsze spotkanie z twórczością Marty Kisiel było bardzo udane. Po rewelacyjnym „Nomen omen” nie mogłem doczekać się, kiedy ponownie sięgnę po kolejną jej książkę. Nadarzyła się ku temu naprawdę świetna okazja. Biblioteka zakupiła reedycję „Dożywocia”, a ja byłem tylko trzeci na liście. Dwa miesiące oczekiwania minęły naprawdę szybko. W końcu trafiła w moje ręce i powiem tylko jedno, jest świetna. Zanim jednak rozwinę tę myśl czas powiedzieć, co nieco o fabule.
Konrad Romańczuk jest młodym, dobrze prosperującym pisarzem z planami na przyszłość. Pech lub jak kto woli, siła wyższa postanawiają podciąć mu skrzydła nim wzleci zbyt wysoko. Jego ukochana zostawia go. Smutny, zdołowany nie wie, co ze sobą począć. Na szczęście ratunek przychodzi z najmniej oczekiwanej strony. Dowiaduje się, iż jest jedynym dziedzicem starego domu, który zostawił mu daleki krewny. No wiecie czwarta albo piąta woda po kisielu. To jest dla niego jedyny ratunek, ucieczka na kompletne zadupie. Nie wie jednak, jakie przygody go tam czekają. Dostaje pod opiekę nie tylko dom, ale również jego niezwykłych mieszkańców. Anioła o imieniu Licho, posiadającego mentalność dziecka i niezwykłe zainteresowanie, jakim jest sprzątanie. Dodatkowo, posiada również alergię na własne pióra. Do tego dochodzi notoryczny samobójca Szczęsny, wielbiciel robótek ręcznych oraz pisania wierszy o nieszczęśliwej miłości. Gosposia w postaci demona z piekła rodem, dość nieźle radzącego sobie w kuchni. Utopcami notorycznie zajmującymi łazienkę. Zmorę w postaci kotki o dość trudnym charakterze oraz różowego królika, słodkiego tylko z wyglądu. W takim towarzystwie nie będzie się miało czasu na użalanie nad sobą, masa kłopotów, jakie pojawią się na horyzoncie zapewnią naprawdę masę pracy.
Muszę przyznać, iż jestem zachwycony. Dawno nie czytałem czegoś równie świetnego. Całość podzielona jest tak naprawdę na pięć znakomitych opowiadań. Autorka z mistrzowską precyzją buduje napięcie oraz całą historię, skupiając się nawet na najmniejszych szczegółach. Nie zrozumcie mnie źle, nie znajdziecie tu nic, co jest zbędne. Żadne zdanie napisane w tej książce nie zamęczy czytelnika. Wszystko zostało przemyślane i dopracowane. Wątki są spójne i co dla mnie najważniejsze, od samego początku przesiąknięte masą humoru.
Nie lubię opowieści, które na początku wydają się poważne by nagle jak grom z jasnego nieba zarzucić czytającego masą żartów naprawdę niskich lotów. Tutaj jest inaczej. Gagi są bardziej sytuacyjne, a żarty subtelne.
Warto zwrócić uwagę na samych bohaterów. To niecodzienna mieszanka charakterów zapewniająca masę rozrywki. Osobiście najbardziej przypadł mi do gustu Licho. Anioł stróż, który zamiast się opiekować, sam potrzebuje ochrony. Jednak, kiedy trzeba potrafi stanąć na wysokości zadania i ochronić tych, na których mu zależy. Czasem gapowaty, uczuciowy, ale również szczery i pomocny, zawładnie sercem każdego, kogo spotka. Przyznam się, że sam chciałbym mieć takiego aniołka, nie do sprzątania, ale jako przyjaciela.
Nie zabranie tutaj również czarnych bohaterów. Nie liczcie jednak na takich pokroju Voldemorta albo Lorda Vadera. Tutaj spotkamy takich bardziej ludzkich, owładniętych rządzą pieniądza albo myślących, że tak naprawdę robią coś dobrego pod przykrywką chamstwa i zazdrości. Świetnym manewrem było również uczłowieczenie Siły Wyższej. Niby coś niematerialnego, ale spokojnie spogląda na ludzkość poszukując kolejnych ofiar. Bardzo podobny wybieg został wykonany przez Zusaka w „Złodziejce książek” z równie rewelacyjnym efektem.
Całość prezentuje się naprawdę wspaniale. „Dożywocie” trochę różni się od „Nomen Omen” jednakże jest pisane w tym samym stylu. Znakomicie ukazuje, że szczęścia nie trzeba szukać daleko, a dom ma się tam, gdzie ludzi, których się kocha. Nie wiem czy dobrze to wszystko interpretuje, ponieważ bardzo często, jeszcze za czasów szkoły, moje spojrzenie na utwory był różne od tego wymaganego. Chce jednak wszystkim tę pozycję polecić. Jeżeli lubicie się śmiać i potrzebujecie chwili relaksu to musicie po nią sięgnąć. Trochę rysunki mi do gustu nie przypadły, ale co mi tam. To świetna książka. Moja ocena to 5/5.
Tytuł: Dożywocie
Autor: Marta Kisiel
Wydawca: Uroboros
Data wydania: 30 września 2015
Liczba stron: 376
Oprawa: miękka
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Tak, "Dożywocie" to genialna książka (: Aż nabrałam ochoty, by przeczytać jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńTo jedna z tych pozycji które można czytać po wielokroć :)
UsuńNie znam autorki, jakoś nie bardzo mnie ciągnie do recenzowanej lektury. :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło,
http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/
Czemu? Za dużo zdradziłem?
UsuńJa również jestem zachwycona książką. Niezapomniana, przezabawna lektura :)
OdpowiedzUsuńmiedzysklejonymikartkami.blogspot.com
Nie mogę się doczekać kolejnych jej książek :) oby następne były napisane w podobny sposób :)
UsuńUwielbiam Kisiel, a "Dożywocie" to już w ogóle jest moja biblia, która stoi na półeczce z autografem Ałtorki. Nie mogę się już doczekać drugiej części "Dożywocia"! A że ma się pojawić na jesień, to aż tak długo nie trzeba będzie czekać.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę ci :) nie mogę się doczekać kiedy to spotkam ja osobiście :) może na którymś konwencie się uda :)
Usuń