Cykl literacki „Miecz prawdy” napisany przez Terry'ego Goodkinda to idealny przykład prawdziwego, stuprocentowego fantasy. Przepełniony magią, bestiami wszelakiej maści oraz niezwykłymi bohaterami, przyciąga czytelników na całym świecie. Przyznam się, iż to jeden z moich ulubionych gatunków, jednakże zniechęca mnie trochę duża ilość tomów. Z tego, co się orientuje jest ich siedemnaście, a nikt nie powiedział, że to koniec. Dlatego też postanowiłem zapoznać się adaptacją serii, a dokładniej dwóch pierwszych tomów. Serial „Miecz prawdy” tworzony w latach 2008-2010 doczekał się tylko dwóch sezonów. To właśnie o nich dzisiaj opowiem.
Richard Cypher (Craig Horner) prowadzi zwykłe, spokojne życie. Wszystko się zmienia się w dniu, kiedy poznaje Spowiedniczkę Kahlan Amnell (Bridget Regan). To właśnie ona wraz z Zedem (Bruce Spence), zdradzają mu jego prawdziwe przeznaczenie. Przekazują mu również tytułowy Miecz Prawdy, oręż każdego Poszukiwacza. Tylko Richard może uwolnić ciemiężony lud spod władzy Darkena Rahla (Craig Parker). Wraz z przyjaciółmi musi wyruszyć w podróż, żeby raz na zawsze zgładzić tyrana. Niestety droga nie będzie prosta. Midlandy przepełnione są mroczną magią, która objawia się w postaci najróżniejszych żadnych krwi potworów. Najgorsze jednak będą Mord-Sith, którymi włada sam Darken Rahl, są to kobiety wyspecjalizowane w zadawaniu bólu i łamaniu nawet najtwardszych charakterów. Poszukiwacz nie może się poddać. Od niego zależy przyszłość Świata.
Tak mniej więcej wygląda fabuła. Jak sami widzicie jest to podstawa każdego dobrego opowiadania fantasy. Mamy wybrańca, mędrca i nauczyciela zarazem w postaci Zeda, który okazuje się Pierwszym Magiem oraz potężny artefakt. Mogłoby się wydawać, iż z takiego połączenia musi wyjść coś dobrego. Nic bardziej mylnego. Książki nie czytałem i nie wiem jak to tam wygląda, ale serial został skiepszczony prawie na całej linii. Jeżeli pierwszy sezon trzyma się jeszcze kupy, to drugi spokojnie można nazwać katastrofą. Prócz mało spójnej historii, serial może pochwalić się jeszcze niepotrzebnymi wątkami pobocznymi, oraz czasami kiepską grą aktorską.
Wiem, iż wiele osób chwali sobie tę produkcję. Sam oglądałem ją z przyjemnością i zainteresowaniem, jednakże im dalej w nią brnąłem, tym bardziej wątpiłem. Producenci starali się przedobrzyć. Efekty specjalne może nie są na najwyższym poziomie. Powiedziałbym nawet niskim, ale to serial i one nie zawsze mogą pochwalić się wysokimi budżetami. Najlepiej prezentują się sceny walk i magia. W jednym i w drugim przypadku postawiono na realizm i dynamikę. Walki wyglądają zaciekle i niezbyt krwawo. Kilka głów odciętych na dwa sezony to naprawdę niewiele. Nie starano się również osłodzić tortur. Nie słyszymy tylko krzyk zza zamkniętych drzwi, tutaj ujrzymy wicie się ofiar dotkniętych Agielem.
W ostatecznym rozrachunku całość prezentuje się zacnie, ale nie wykorzystano wszystkich możliwości opowieści. Przyznam się, iż kusiło mnie zagłębienie się w recenzje książki, żeby przekonać się ile tak naprawdę zostało wykorzystane. Cykl „Miecz Prawdy” ma wielu wielbicieli i nie wydaje mi się, żeby było w nim aż tyle niedociągnięć. Chętnie przekonam się, co ciekawego wymyślił Terry Goodkind, ale o tym dowiecie się z innej recenzji. Serial osobiście oceniam na 3-/5.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Oglądałam ten serial już dawno temu, bo wtedy, kiedy na bieżąco wychodził pierwszy sezon. Książek nie czytałam, a gdy oglądałam serial, to mi się podobał. Mam jednak wrażenie, że gdybym sięgnęła do niego teraz, to zmieniłabym zdanie.
OdpowiedzUsuńNiestety tak to już jest im więcej przeczytasz tym mniej oryginalne i ciekawe wydają ci sie książki i ogólnie opowieści sprzed lat
Usuń