Już od dłuższego czasu bajki przestały być domeną tylko najmłodszych widzów. Dzięki kinematografii stały się one ponadczasowymi wrotami do wnętrza naszej wyobraźni. Prawdziwy przekaz został jednak ten sam, ukazanie ludzkich wad, a dokładnie tego jak stereotypowo na nie patrzymy. Widzieliście kiedyś odważnego lisa? Jasne, że nie, bo lis może być tylko sprytny, a odwagą pochwalić się może lew. Właśnie w ten sposób twórcy „Krainy Lodu”, „Ralpha Demolki” oraz „Wielkiej Szóstki” podeszli do swojego nowego dzieła. Zapraszam na recenzję „Zwierzogrodu”.
Judy Hopps już od najmłodszych lat marzyła o tym, że zostanie stróżem prawa. Co w tym dziwnego? No nie powiedziałem Wam jeszcze, iż ma ona długie uszy i potrafi kicać. Tak jest królikiem, a jeszcze nikomu z jej gatunku nie udało się osiągnąć tak wiele. Wiecie, dlaczego? Bo nikt nie był tak uparty jak ona. Po wielu latach ciężkiej pracy w akademii policyjnej dostaje swój przydział w miejscu, które jest nadzieją dla wszystkich, w Zwierzogrodzie. To w nim spełniają się marzenia. Niestety, dość szybko dowiaduje się, że życie nie jest takie piękne. Zamiast zajmować się prawdziwymi sprawami zostaje oddelegowana do parkometrów. Czy może być gorzej zapytacie? Oczywiście. Już na początku swojej kariery trafia na niejakiego Nicka Bajera. Nazwisko mówi samo za siebie. To kanciarz, jakich mało. To właśnie on ostatecznie obala jej marzenie. Wszystko ma się jednak zmienić. Nasza bohaterka ma dostać szansę, o jakiej marzyła. Ktoś porywa zwierzęta, a nikt nie potrafi powiedzieć, w jakim celu. Judy dostaje 48 godzin na rozwiązanie sprawy. Jeżeli się jej nie uda będzie musiała oddać odznakę i wrócić do domu. Ona jednak stawia wszystko na jedną kartę. Czy jej się uda? Musicie zobaczyć sami.
Jak to bywa w tego rodzaju animacjach mamy tutaj stuprocentowy przykład personifikacji. Metoda ta używana jest od lat w bajkach, które rodzice czytali nam w dzieciństwie. Polega ona na przypisywaniu cech ludzkich chociażby zwierzętom. Pamiętacie mądrą sowę z „Kubusia Puchatka”? Tutaj jest tak samo. Dlatego też, zobaczymy dosłownie gruboskórnych gliniarzy (słonie i nosorożce), powolnych urzędników (leniwce) oraz sprytnych i przebiegłych opryszków (lisy i łasice). Czy to nie jest stereotypowe podejście? Jasne, że jest. Wszystko zostało doprawione gigantyczną masą naprawdę świetnego humoru. I to nie tego w stylu zabawne, bo kogoś boli, ale tego znanego ze starych komedii skupiających się głównie na gagach sytuacyjnych. Scena w urzędzie powala.
Oprawa graficzna jest rewelacyjna. Przepięknie przedstawiona zwierzęca metropolia podzielona na kilka obszarów, zachwycających swoją różnorodnością i dokładnością wykonania. Skupiono się na nawet najmniejszym szczególe, żeby tylko zachwycić nawet najbardziej wymagającego widza.
A ta oprawa muzyczna? Normalnie dech zapiera jak się jej słucha. Zwłaszcza utwór Shakiry zatytułowany Try Everything, który już niedługo powinien pojawić się w moim weekendowym cyklu wpisów.
Nareszcie historia z morałem. I to takim, że wielu osobom pójdzie w pięty. No dobra żartuje. Jedno muszę przyznać, wiele filmów oglądałem. I zawsze wydawało mi się, że przesiąknięte one były złotymi myślami, ale nie w takim stopniu jak ta produkcja. Tutaj nie musimy domyślać się, co twórcy chcieli powiedzieć. Pokazują to wprost. Możesz być tym, kim tylko chcesz.
Więcej nie będę opowiadał, bo zaraz pozwiecie mnie o spoilerowanie, ale to tylko w pełni usprawiedliwiona ekscytacja przeze mnie przemawia. To, co tutaj napisałem to tylko cześć tego, co możecie znaleźć w filmie. Nie żartuje. Obejrzycie go sami i przekonajcie się, co jeszcze takiego ukrywa. Gwarantuje mu wielki sukces i masę nagród, które jeszcze przed nim. Kategoria dla najlepszego filmu animowanego jest już jego. Moja ocena to 5+/5.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A ja mam problem z tym filmem. Byłam w kinie na seansie z moją siedmiolatką, i jak mi film się podobał, bo mądra historia o walce ze stereotypami i o tolerancji. Tak moja córka w czasie sceny wspomnień małego Nicka jego spotkania z zuchami, powiedziała, że nie chce tego oglądać i wyszłyśmy z kina. Z perspektywy dorosłego powiem, że bardzo dobra animacja, z perspektywy mojego dziecka wiem że musi minąć trochę czasu gdy zdecyduje się ją obejrzeć.
OdpowiedzUsuńNo niestety trzeba przyznać iż twórcy byli bardzo bezpośredni z swoich przesłaniach. Nie owijani niczego w bawełnę i nie słodzili. Pokazali świat taki jaki jest.
UsuńNie oglądałam "Zwierzogrodu", ale za to jakiś czas temu trailer - w którym się zakochałam. Trailer, w którym przedstawiono właśnie tę scenę w urzędzie. Mistrzostwo świata!
OdpowiedzUsuńWłaśnie o niej mówiłem chociaż oryginalny dubbing a ten w trailerze to dwie różne rzeczy :)
UsuńJeszcze przede mną, ale przeczytałam tyle pozytywnych opinii, że na pewno z małą obejrzymy :)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się. iż ciężko byłoby powiedzieć o tym filmie coś złego :)
Usuń