Tryb noc/dzień

27 kwietnia 2016

Ant-Man

4
Marvel to jeden z największych wydawców komiksów na świecie. To właśnie on wypromował Avengersów, Strażników Galaktyki czy też Agentkę Carter. Najwyższa jednak pora, żeby pokazał nam, kogo tam jeszcze ukrywa. Dzisiaj zaprezentuje Wam ich kolejne filmowe dzieło. W 2015 na ekrany kin trafiła dość niezwykła produkcja, której reżyserem był Peyton Reed odpowiedzialny chociażby za „Dziewczyny z drużyny”, „Jess i chłopaków” czy też „Sztukę zrywania”. Jak sami widzicie wcześniejsze jego dzieła to bardziej komedie niż kino bardzo wysokich lotów. Bardzo się cieszę z tego powodu, bo nie mogli wybrać lepszego człowieka do stworzenia „Ant-mana”.

Scott Lang (Paul Rudd) nie ma łatwego życia zwłaszcza, że niedawno wyszedł z wiezienia. Stara się żyć zgodnie z prawem, pracować jak zwykły obywatel, ale kto będzie chciał zatrudnić złodzieja? Dlatego nie ma wyjścia, postanawia wraz z kolegami zrobić wielki skok na chatę bogatego staruszka. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby ofiarą nie okazał się właściciel gigantycznej firmy Hank Pym (Michael Douglas), który ma wobec włamywacza własne plany.

No dobra zacząłem od środka, a powinienem od początku. Hank Pym jest genialnym naukowcem, któremu udało się stworzy serum zmniejszające. Z jego pomocą mógł powstać Ant-Man. Niestety dawny pomocnik Pyma, Darren Cross (Corey Stoll) postanawia zarobić na tym wynalazku i sprzedać go armii. Wiecie, co to znaczy. Gigantyczny Chaos. Tylko Scott Lang może uratować ludzkość przed tym, co ma nadejść.

To tyle. Może trochę za dużo opowiedziałem, ale tak wygląda zarys historii. Tak zarys, ponieważ w filmie zobaczymy dużo więcej. Jestem wniebowzięty widząc, iż kolejny bohater będzie świecił swoje triumfy na wielkim ekranie.

Po wielkim sukcesie „Strażników Galaktyki”, którzy chyba, jako pierwsi wyłamali się poza kanon poważnego kina o superbohaterach, przyszła pora na ich następcę. „Ant-man” to połączenie kina familijnego, komedii pomyłek oraz filmów pokroju „Ocean's Eleven”. No wiecie, wielki włam i wielka nagroda. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to dość kiepskie połączenie. Nic jednak bardziej mylnego. Reżyser udowodnił, że lepiej nie mogli dobrać gatunków. Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie.

Twórcy naprawdę się postarali i nie chodzi mi tu o wizualną oprawę, ponieważ ta jest naprawdę rewelacyjna, chociażby walka w walizce. Ogólnie sceny pojedynków są nieziemskie. Dopracowali wszystkie elementy, żeby jak najlepiej ukazać pojedynki w mikro świecie. Genialnie oglądało się świat z perspektywy owada. Wspaniale biegało się tunelami stworzonymi przez mrówki i latało na grzbiecie jednej z nich.

Sama postać Ant-mana jest zachwycająca. Nie jest to bohater samowystarczalny. No dobra, ma super siłę, ale nie dałby sobie rady bez swoich małych przyjaciół, mrówek. To jest fajne. Chociaż tutaj prawdopodobnie pochwały należą się jego prawdziwym twórcom, którymi są Stan Lee i Jack Kirby.
Interesującym manewrem jest również wprowadzenie wątku Avengersów. Ups, chyba zdradziłem zbyt dużo, ale wybaczcie mi, jestem strasznie podekscytowany. Najchętniej wymieniłbym wszystko, co w tym filmie mi się spodobało, ale wtedy byłaby to spoiler jak się patrzy. Dlatego też postaram się polecieć tylko po łebkach.
Gra aktorska jest również na wysokim poziomie i nie chodzi mi tu tylko głównych bohaterów, ale również tych z dalszego planu. Michael Peña gra tutaj Luisa złodzieja niedojdę, który jak już raz się rozgada nie ma zmiłuj dla słuchaczy. Nie wiem jak to jest w oryginale, ale w polskim dubbingu głos podkłada mu Antoni Pawlicki, co daje dość zabawne połączenie.

Najlepsze jest w tym filmie to, że nie jest on tylko o superbohaterach. Prowadzone są tu również poboczne wątki ukazujące powrót do normalności oraz próby dogadania się z córką. Każdy rodzic wie, że to drugie nie jest takie łatwe. Zwłaszcza jak się skrywa przed nią pewną tajemnicę.

Dobra koniec tego dobrego. Ja tu gadu gadu, a kolejne filmy czekają na zrecenzowanie. Dlatego też nie będę dłużej przeciągał. „Ant-man” to super produkcja w iście marvelowskim stylu, dosłodzona humorem oraz lekkim podejściem do tematu. Wiem, że może nie potrafię tego wszystko tak ładnie ubrać w słowa jak inni recenzenci, ale może, chociaż ocena odda to, co myślę o tym filmie, a myślę o nim bardzo dobrze, dlatego oceniam go na 5-/5.

4 komentarze:

  1. Chciałabym kiedyś poznać w końcu superbohaterów.Może zacznę od Ant-mana?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre rozwiązanie, chociaż jeszcze polecałbym ci Hulka oraz Kapitana Amerykę.

      Usuń
  2. mi się też podobał - bardziej, niż sądziłam, bo zabierałam się do tego tytułu z oporami. ale lubię wszystko co wychodzi z rąk malvera :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się jednak czy kiedyś nie przesadzą jak to było chociażby z X-Menami.

      Usuń