Od zawsze lubiłem alternatywne wersje pewnych dobrze znanych historii. Oglądaliście może „Avengers: Czas Ultrona”? Jeżeli tak to wiecie jak się skończył, a jeżeli nie to macie sporo do nadrobienia. Ogólnie chciałbym opowiedzieć o kreskówce, która pozwala inaczej spojrzeć na tamte wydarzenia. „Mściciele przyszłości” to kolejne dzieło ze stajni Marvela, którego tytuł potrafi nieźle namieszać w głowie. Ale o tym później, jak na razie czas zapoznać się z fabułą.
Najwięksi superbohaterowie postanawią zjednoczyć siły, żeby pokonać zło na świecie. Nie straszne im są podróżujący w czasie zdobywcy, obcy najeźdźcy czy też Panowie Zła. Współpracując potrafią osiągnąć naprawdę wiele. I w końcu udaje im się. Pokój jest już pewny. Mogą sobie w końcu pozwolić na przejście na emeryturę, założyć własne rodziny i po prostu odpocząć. Kapitan Ameryka zakochuje się w Czarnej Wdowie, Ant-man w Wasp, Czarna Pantera poznaje kobietę o dość błyskotliwej osobowości, a Thor wraca do domu. Owocem tego pokoju stają się ich dzieci. Niestety, zło nie śpi. Ultron postanawia zniszczyć życie na ziemi. Bohaterowie padają jeden po drugim. Na szczęście udaje im się uchronić swoje dziedzictwo, bedące jedyną nadzieją dla ludzkości.
Spoglądając na tytuł, od samego początku sadziłem, że tym razem zobaczę Avengerów w przyszłości. No wiecie XXI wiek albo XXII. Nowi przeciwnicy, technologia nie z tego świata. Tutaj jednak trafiam na upadek bohaterów i ich następne pokolenie. No właśnie ja bym to nazwą prędzej „Avengers: Następne pokolenie”. Lepiej oddawałoby to, co zobaczymy.
Trzeba jednak przyznać, iż pomysł nie jest zły. Nie jest jednak do końca oryginalny. Studio DC stworzyło już coś podobnego. Była to „Liga Młodych”. No dobra, tam historia była nieco inna, ale ogólnie chodzi mi o młodsze wersje superbohaterów. To ma naprawdę wielki potencjał, tylko nie został on do końca wykorzystany. Całość nie prezentuje się zbyt dobrze. Sam nie wiem, co mi nie podpasowało, ale oczekiwałem czegoś więcej. Opowieść nie była zbyt płynna, a twórcy starali się ukazać, aż nazbyt wiele. Prawdziwi mściciele nigdy się nie poddawali, a te ich mniejsze wersje już na początku użalają się nad tym, że nie mają rodziców. No bez przesady. Meli oni być połączeniem wszystkich najlepszych cech, a co dostaliśmy? Karykatury. Tak wiem, to dzieci i los ich nie rozpieszczał, ale powinny o wiele szybciej dorosnąć. I tak ostatecznie zostają odsunięci na drugi plan.
Historia sama w sobie jest bardzo niedorobiona. Bardziej nadawałaby się na serial niż na godzinny tylko film. Trzeba by było więcej opowiedzieć, więcej pokazać, chociażby ich treningi i życie na wyspie. Twórcy jednak skupili się tylko na jednym wątku i tylko jego rozwijali. Już od dawna czy to w książkach czy też w kinie, przedstawiane są historie wielowątkowe. Tak jest o wiele ciekawiej.
Dobra, ukazanie alternatywnej wersji starcia z Ultronem to dobry pomysł. Pewnie wielu wielbicieli Marvela zastanawiało się również jak wyglądaliby potomkowie ich ulubionych postaci. Niestety, wykonanie leży i kwiczy. I to bardzo głośno.
Może za dużo marudzę, ale taki już jestem, jak coś mi się nie spodoba nie będę oszukiwał. „Mściciele przyszłości” to jedno z najgorszych dzieł Marvela. No chyba, że skupiali się na młodszej widowni. Pod tym względem jeszcze by się uratowali. Dzieciarnia, która by to oglądała mogłaby być zachwycona opowieścią. Niestety starych wyjadaczy takich jak ja będzie to nudziło. Dlatego też nie mogą dać więcej niż 2+/5.
7 kwietnia 2016
Ukryj widgety
Pokaż widgety
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz