Jak pewnie zauważyliście lubię seriale. Dają one możliwość poznania przedstawionych w nich historii dogłębnie. Możemy zrozumieć, czym kierowali się bohaterowie przez dokładne poznanie ich przeszłości. Niestety, w przypadku produkcji telewizyjnych zawsze trzeba się liczyć z dość niskim budżetem. Nie każdy serial to „Gra o tron”. Dlatego właśnie najbardziej pod tym względem cierpi science fiction. Ostatnio za sprawą superbohaterów ma się trochę lepiej, ale dzisiaj chciałbym porozmawiać o nieco starszym serialu. W latach 2004-2007 mogliśmy zapoznać się z dość niezwykłymi postaciami z „4400”.
Przez dziesiątki lat na całym świecie dochodzi do bardzo dziwnego zjawiska. Ludzie znikają w strumieniu tajemniczego światła. Nikt nie potrafi powiedzieć, co się z nimi dzieje. Śledztwa też nie przynoszą rezultatów. Zwłaszcza, że nie można znaleźć elementu, który by ich łączył. Pochodzą z różnych krajów, zajmują różne stanowiska, nawet religia się nie zgadza ani wiek uprowadzonych. Wszystko się zmienia, gdy nagle w kierunku Ziemi zbliża się meteoryt. Wszyscy spodziewają się najgorszego. Nadszedł koniec świata. A tu niespodzianka. Jak za sprawą czarodziejskiej różdżki na plaży pojawiają się jednocześnie wszyscy zaginieni, dokładnie 4400 osób. Mimo, iż wielu z nich przepadło dziesiątki lat temu nie postarzyli się nawet o dzień. Gdzie byli? Kto ich uprowadził? I co najważniejsze, kto ofiarował im niezwykłe zdolności? Tą zagadkę będzie starała się rozwiązać dwójka agentów rządowych, Tom Baldwin (Joel Gretsch) oraz Diana Skouris (Jacqueline McKenzie).
Muszę przyznać, iż serial ten był dla mnie bardzo miłym zaskoczeniem. Głównie, dlatego iż po pięciu odcinkach pierwszego sezonu miałem już dość jasno przedstawioną fabułę. Wiedziałem dość dobrze jak wygląda sytuacja, co tylko jeszcze bardziej zaintrygowało mnie w całej historii. Myślałem, że bardziej to mnie już nie zaskoczą, a tu niespodzianka.
Tak naprawdę z każdym odcinek rozumiałem coraz mniej, a w mojej głowie pojawiało się coraz więcej pytań bez odpowiedzi. Co, jak co, ale serial ten naprawdę potrafi trzymać w napięciu i wzruszać jednocześnie. Zagłębiając się dokładniej w życiorysy niektórych bohaterów możemy zobaczyć jak rozbudowane mają osobowości. Nie mamy tutaj do czynienia tylko z ofiarami czy też bohaterami. Wielu z nich naprawdę wiele przeżyło, ale gotowi są nieść pomoc innym pokrzywdzonym. Są to ludzie z krwi i kości, którzy rzuceni w całkowicie nową epokę muszą dostosować się do panujących w niej warunków.
Fabuła też jest bardzo rozbudowana. I nie tylko pod względem opowieści, ale również kilku wątków pobocznych. Wszystko przypomina domino. Jedno wydarzenie jest bezpośrednio połączone z innym, jednakże w najbardziej ciekawym momencie układanka zaczyna iść w dwie strony, co jeszcze bardziej zaciekawia widza. Nic nie dostajemy na tacy na wszystko musimy poczekać.
Producenci wykazali się niezłą pomysłowością, jeżeli chodzi o moce niektórych postaci. Prócz przydatnych, takich jak umiejętność poszukiwania wrodzonych talentów albo uzdrawianie, niektórzy dostali zdolności bardzo niebezpieczne np. zabijanie krzykiem, wpływanie na ludzkie emocje albo słyszenia myśli innych. Nie zobaczymy tutaj tylko pokazu niezwykłych darów, ale również konsekwencje, jakie się z nimi wiążą oraz to że można je wykorzystać na wiele sposobów nie tylko do siania zamętu.
Ogólnie całość prezentuje się naprawdę dobrze. Niezwykle rozbudowana fabułą, ciekawi bohaterowie oraz wiele zagadek, przed którymi będą nas stawiali producenci zapewnią widzowi wiele godzin godziwej rozrywki. Oki, nie jest tak idealnie. Dalsze sezony wydają mi się nieco naciągane, zwłaszcza od pojawienia się Isabelle Tyler (Megalyn Echikunwoke), ale cóż każdemu zdarzają się błędy. Dlatego właśnie moja ocena nie będzie może rewelacyjna, ale mogłaby być gorsza. Tym razem wystawiam 4/5.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Pamiętam, że oglądałam ten serial jako dzieciak. I choć "Zagubieni" i "skazany na śmierć" były moimi faworytami to i ten lubiłam. :D
OdpowiedzUsuń"Zagubieni" byli fajni chociaż moim zdaniem zbyt dłudzy :)
Usuń