Tryb noc/dzień

4 maja 2017

Tabu

0
Dla mnie zawsze seriale będą miały większą wartość niż filmy. Głównie dlatego, że dają możliwość poznania historii, którą ukazują w sposób bardzo dokładny. Wiem, że ich obejrzenie zajmują naprawdę dużo czasu, jednakże możliwość zagłębienia się przeżycia spotkanych w nich postaci jest dosłownie bezcenne. Niestety mają jedną wadę. Ich twórcy naprawdę rzadko mają takie budżety jak hollywoodzkie produkcje. Nie mogą sobie, więc pozwolić na szaleństwo. Czasem jednak za małe pieniądze można pokazać naprawdę wiele. Właśnie w ten sposób moim zdaniem został stworzy serial „Tabu”, o którym dzisiaj opowiem.

Mamy rok 1814. Uważany za zmarłego James Keziah Delaney (Tom Hardy) pojawia się nagle na pogrzebie swojego ojca. Jako jedyny dziedzic rodzinnego interesu staje się pionkiem w grze między Ameryką i Anglią. Niestety pionek ten ma własny rozum i nie da się tak łatwo zmanipulować. Zwłaszcza, że ze swoich podróży przywiózł coś więcej niż tylko wspomnienia i blizny. Odnalazł swe prawdziwe dziedzictwo.

I taki powinien być opis w każdej mojej recenzji. Krótko, zwięźle i na temat. Niestety jakoś nie zawsze udaje mi się wszystko skrócić do kilku zdań. Ale teraz mogę się naprawdę solidnie rozpisać. Pierwsze, na co chciałbym zwrócić uwagę to plakat. Czy ta postać nie przypomina Wam Flokiego (Gustaf Skarsgård) z „Wikingów”? Moim daniem uderzające podobieństwo.

Jednak nie o tym chciałem mówić. Wielki powrót syna marnotrawnego, który stara się podnieść firmę ojca na nogi. Moim zdaniem mało oryginalny i dość oklepany temat. No dobra może zbyt wielu filmów o takich wątku nie oglądałem, ale i tak nie budzi we mnie jakiejś wielkiej ekscytacji. Na szczęście w przypadku tego serialu liczy się wykonanie. Twórcy znakomicie ukazali początek XIX wieku. Szachrajstwa największych przedsiębiorców, głupotę władz oraz cały urok tamtych czasów. Wspaniała otoczka mroku, połączona ze spiskami i przesiąknięta przemocą oraz seksem.

Niestety nie dostajemy tego od razu. Na szczęście jestem cierpliwy, dlatego obejrzałem cały sezon i powiem, że było warto. Bohaterowie, których tam zobaczymy nigdy nie nazwie się dobrymi. I to jest najwspanialsze. Brakuje tu osoby w stu procentach niewinnej, grzecznej, każdy ma coś na sumieniu, przez co historia staje się jeszcze ciekawsza. Nigdy nie wiemy, czego się możemy spodziewać. Zwłaszcza, że emocje są dawkowane bardzo wolno. Dla wielu może to być zbyt wolno, ale naprawdę warto być cierpliwym.
Sama postać głównego bohatera jest interesująca. Arogancki, pewny siebie można by rzec również odważny. Jego historię długo będziemy poznawać, a mimo tego i tak wiele zostanie niepowiedziane. Właśnie, dlatego ta recenzja nie jest dla mnie taka łatwa. Zbyt wiele rzeczy i wydarzeń skrywa cień tajemnicy. Wcześniej czy później będzie nam dane je odkryć.

Nigdy nie lubiłem historii przepełnionych, aż zbytnią przemocą tutaj jednak wszystko jest na swoim miejscu. To właśnie ona odzwierciedla prawdziwą ludzką naturę, tę niepohamowaną rządzę oraz nieustępliwość. Jak to się mówi, co trupach do celu. I to nie jest przenośnia.

Gra aktorska jak na tego typu produkcję jest naprawdę dobra. Wszystkim udaje się znakomicie wpasować w zadane im role. Widzimy prawdziwy gniew, nienawiść a nawet namiętność. Sam James Keziah Delaney nie mógł zostać lepiej ukazany. Jego dzikość, mrok, którym jest przesiąknięty, a czasem nawet szaleństwo dosłownie wylewają się z Toma Hardy’ego.

„Tabu” to naprawdę ciekawy serial, który ma szansę wybić się wśród wielu innych. Nie jest on może majstersztykiem, ale przyznam, że wiedziałem gorsze produkcje. Znakomite kostiumy, z wolna opowiadana historia i wspaniale dobrani aktorzy przeniosą nas w początek XIX wieku. Największą jednak zaletą jest mistyczna nić wplątana w całą opowieść. Jak dobrze wiedzie (o ile czytacie moje recenzje) uwielbiam takie dodatki. Zastanawia mnie tylko czy polski serial Belle Epoque nie jest z nim jakoś powiązany. Uwielbiamy tworzyć polskie wersje zagranicznych seriali. Ale to już temat na inna recenzje. Moja ocena to 4-/5.
Ukryj widgety

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz