Na początek oczywiście liczby. W ciągu tych czterech dni pojawiło się ponad 800 wystawców, co jest liczą dość imponującą. Pochodzili oni z aż 32 krajów m. in. z Argentyny, Białorusi, Chin, Czech, Francji, Hiszpanii, Holandii, Indii, Japonii, Litwy, Macedonii, Niemiec, Polski, Portoryko, Rumunii, Szwajcarii, Ukrainy, USA, Wielkiej Brytanii oraz wielu innych. Prezentowane było ponad 800 tytułów z 66 wydawnictw. Z oferty edukacyjnej przygotowanej specjalnie dla szkół skorzystało 9000 przedszkolaków, uczniów szkół podstawowych i gimnazjów. Ogólnie rzecz ujmując według oficjalnych źródeł targi odwiedziło 75000 osób. Ładna liczba? Zawsze mogłaby być wyższa, ale nie ma, co marudzić.
Najwyższa pora na moją mniej oficjalną relację. Nie chce powtarzać tego, co pisałem w zeszłym roku, bo ułożenie wszystkiego było takie samo. Przed stadionem oczywiście namioty z tanimi jak barszcz pozycjami książkowymi. 5, 10, 15 złotych to były podstawowe stawki, chociaż znaleźć można było również kilka droższych tytułów. Sporo było kieszonkowych wersji dobrze nam znanych książek. I to jest właśnie najciekawsze. W tamtym roku kupić można było różnego rodzaju poradniki oraz książki kucharskie. Tym razem jednak oferta została poszerzona o bardzo tanie egzemplarze kryminałów, książek przygodowych oraz wielu innych. Spokojnie można było tam za kilka złotych znaleźć pozycję, którą w czasie targów mógł podpisać autor. Podobnie było ze stoiskami antykwariatów, które znajdowały się na stadionie. Książki może nie pierwszej młodości, ale wielokrotnie zakończone wydania albo tytuły, których naprawdę ciężko szukać w zwykłych księgarniach. Wszystko to oczywiście z miłą i fachowa obsługa. Najbardziej w pamięci zapadło mi stoisko Antykwariatu Grochowskiego. Ile oni mieli taniej fantastyki. Żebym tylko miał więcej półek.
Pozostałe atrakcje to oczywiście masa konferencji z zagranicznymi gości, warsztaty, wystawy oraz oczywiście to, co najważniejsze spotkania z pisarzami. Na to chyba każdy czeka najbardziej. Na możliwość zdobycia autografu swojego ulubionego pisarza. No dobra, trzeba się trochę naczekać, ale na serio warto. Przyznam, że przy Marcie Kisiel całkowicie mnie zatkało, a miałem tyle pytań do zadania. Niestety wydukałem tylko jedno. Miałem również szczęście spotkać Olgę Gromyko, która pomogła mi zrobić znakomity prezent dla przyjaciółki. Skoro już o pisarzach mowa, zwłaszcza tych zagranicznych, to trzeba pochwalić organizację, zawsze znajdował się jakiś tłumacz w czasie podpisywania książki, przez co łatwiej było się z nimi porozumieć. Wracając do kolejek to podziwiam wielbicieli Remigiusza Mroza, do niego musieli nieźle się nastać.
Gorzej, jeżeli ktoś chciał tanio kupić nowości wydawnicze. W porównaniu z poprzednim rokiem, bo tylko jego mogę porównać tym razem nie było sensacji. Promocje były naprawdę nieznaczne. Niecałe dziesięć złotych to maks, na co mogliśmy liczyć. Przyznam czasami w Internecie można znaleźć tańsze. Ale przy większej ilości i tak można było zaoszczędzić.
Niestety mam również pewne ale. Po pierwsze i co najważniejsze zamknięty dach. Tak samo jak w tamtym roku trzeba było się przygotować na niezłą duchotę w nieklimatyzowanym otoczeniu płyty stadionowej. No wiecie tam nad trybunami. W innych pomieszczeniach można było liczyć na chłód, ale niestety to właśnie w tej duchocie stało się czasami niekrótko w oczekiwaniu na ulubionego pisarza. A teraz wyobraźcie sobie słabą cyrkulacja powietrza i do tego setki osób aż dziwne, że co chwila ktoś nie mdlał. Dopiero w niedziele pootwierali boczne wejście, dzięki czemu było nieco chłodniej. Kolejna wada to niewykorzystanie płyty stadionowej. I nie chodzi mi tu o stanowiska na gry jak w tamtym roku. Ale dawała ona możliwość szybkiego przejścia na skróty między jednym i drugim końcem stadionu. Dodatkowo pozwalała ona odpocząć od tego całego tłumy. Po dłuższym spacerowaniu robi się on na serio meczący. Gdyby do tego otworzyli dach i postawiali leżaki byłoby cudownie. A tak wstawili je na samym końcu jakiegoś pomieszczenia. Ciekawe ile osób o nich wiedziało.
Kurcze z tego, co pisze wychodzi, że były tam tylko książki, a to nie prawda. Wielbiciele komiksów również mogli znaleźć cos dla siebie. Pełno było stanowisk z tego rodzaju literaturą oraz co najważniejsze spotkania z rysownikami, ponieważ to oni tutaj grają pierwsze skrzypce.
Całość imprezy oceniam dobrze, a nawet bardzo dobrze. Zwłaszcza, że udało mi się spotkać i porozmawiać z niewielką częścią mazowieckiej blogosfery. Na serio niewielką. Było miło, ciekawie i bardzo pozytywnie. Cudownie zobaczyć, że czytelnictwo nadal się trzyma. Wiem, że wiele osób uważa, iż 75 tysięcy osób to dużo, ale pamiętajcie o jednym. W Warszawie mieszka ponad 1,7 miliona osób, a na targi przyjeżdżali ludzie z całej Polski. Pewnie uważacie mnie za nudziarza, bo ciągle wyciągam te same argumenty, ale właśnie w przypadku takich imprez warto zastanowić się jak zachęcić do czytania większą część społeczeństwa.
To będzie tyle. Jednego jestem pewien za rok też będę.
Piękne liczby 😊 Co do klimatyzacji to była, tylko w sobotę, przy takiej ilości ludzi nie dała rady. Natomiast na płytę wszyscy narzekają. I wiem że albo chwilę wcześniej albo chwilę później były wyścigi motorowe czy samochodowe, więc jej nie ruszali 🙁
OdpowiedzUsuńA no większe niż w tamtym roku :) ale na tych trybunach co były stoiska jest klimatyzacja? W niedziele np drzwi pootwierali żeby przeciąg zrobić. Nie dziwie się, a to mogli chociaż otworzyć w pełni trybuny można by było nimi przejść na druga stronę, a tak to tylko przy kanapie były udostępnione.
Usuń