Nie mam zbyt wielkiego doświadczenia z serialami anime. Kilka w swoim życiu widziałem zwłaszcza takich bardzo długich i one mnie nieco zniechęciły. We wszystkich był ten sam powtarzający się motyw. Trening i pokonywanie przeciwników. Na tym się opierała cała historia. Postanowiłem jednak poszerzyć moje horyzonty o coś całkowicie innego. I w ten sposób trafiłem na „Spice and Wolf” w polskim tłumaczeniu „Przyprawa i wilk”. Co ją różni od tego, co do tej pory oglądałem? To taka nowelka ekonomiczna. Nie wiem jak inaczej to określić jestem świeżakiem w tych klimatach. Czas najwyższy powiedzieć co nieco o fabule.
Młody kupiec Lawrence Craft w czasie jednej ze swoich wypraw trafia do małego miasteczka. Ma chłopak szczęście, ponieważ odbywa się tam właśnie festyn w czasie, którego mieszkańcy czczą wielkiego wilka, który od lat pomaga im i daje obfite zbiory. Niestety to tylko tradycja, ponieważ już dawno zapomnieli o tym, na kogo mogli liczyć przed laty. Najlepszym tego dowodem okazuje się niespodzianka, jaką znajduje na swoim wozie. To naga dziewczyna. Nie byłoby w niej nic dziwnego gdyby nie to, że ma ogon i wilcze uszy. To właśnie Horo bogini, o której ludzie zapomnieli tylko w swej bardziej ludzkiej formie. Pragnie ona wrócić do domu, dlatego postanawia towarzyszyć Craftowi. Jak na kupca przystało musi mu się to opłacać. Dziewczyna oferuje mu w zamian ochronę w czasie podróży. Jak ją zobaczycie pewnie wyśmiejecie ten pomysł, co taka kruszyna może zrobić. Ma jednak asów w rękawie. Co teraz ich czeka? Niesamowita intryga i bardzo dużo handlowania.
I nie będzie tutaj naparzania się, tego możecie być pewni. Będą pościgi (nie samochodowe), spiski oraz jedna scena nieco przypominająca „Księżniczkę Mononoke”, ale ją sami musicie zobaczyć. Do tego dużo podróżowania i początkowo sporo nagości. O niej chciałbym porozmawiać. No co, pewnie w szoku jesteście. Człowiek, który ciągle psioczy na seks i nagość w filmach oraz książkach chce o niej pisać. Zaskoczę Was. Ponieważ to nie nagość taka intymna prowadząca do czegoś więcej. To bardziej taka esencja wolności. Naturalna postać rzeczy. Przecież nadzy się rodzimy. Nie wiem czy jest w tym jakiś głębszy sens czy to tylko moje wymysły, ale lepiej będzie jak zinterpretujecie to sami.
Całość jest bardzo barwna i ciekawa. Nie chodzi mi tu tylko o miasta, które odwiedzają bohaterowie, ale również fabułę. Poznajemy od podszewki pracę obwoźnego kupca, jego sposoby zarobku oraz pomysłowość, jaką musi się wykazać, żeby zarobić jak najwięcej. I nie chodzi mi tu o jakiś wielki szwindel albo czarny rynek. Po prostu dobrze zareklamowany towar sam się sprzedaje. TV Mango wie o tym najlepiej.
Dodatkowy atut to ciekawi nieprzerysowani bohaterowie. Nie ma ich tak wielu. Zazwyczaj widzimy Crafta i Horo, chociaż kilku innych kupców też się pojawi. Szybko jednak rozumiemy, co nimi kieruje i w pełni to akceptujemy. Chyba nie wspomniałem, że to mniej więcej czasy średniowiecza, więc mentalność też jest całkowicie inna.
Wszystko jest jednak zrównoważone i jak najbardziej interesujące. Zwłaszcza, gdy pewna plotka zaprząta głowę kupcowi. Sami jesteśmy ciekawi jak się dalej historia potoczy. To jest dopiero sposób na budowanie napięcia i zachęcanie widza do dalszego oglądania.
Niestety anime to dostępne jest tylko z polskimi napisami i ma tylko 13 odcinków. Ogólnie za napisami nie przepadam przyznam, ale nie żałuje, iż go z nimi obejrzałem. „Spice and Wolf” to świetnie opowiedziana historia, której ciężko szukać w zwykłych filmach. Dopracowana w każdym calu. Pewnie jak zwykle jest to ekranizacja mangi, więc pochwały należą się jej autorowi. Ale to też sztuka przenieść czegoś z papieru na ekran. Sami widzieliście wielokrotnie, że nie zawsze się to udawało. Hollywoodzkie dzieła są tego najlepszym przykładem. Dlatego zawsze będę uważał, że formy rysunkowe zawsze będą lepsze od fabularnych ekranizacji. Moja ocena to 5/5.
4 lipca 2017
Ukryj widgety
Pokaż widgety
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz