Wszystko, co dobre kiedyś się kończy. Tak jest z historiami i bohaterami, do których się przywiązujemy. Tak właśnie jest z X-menami. Jeżeli lubicie oglądać filmy o mutantach z marvelowskiego studia nie jest Wam obcy news, że Hugh Jackman oraz Patrick Stewart kończą z tą serią. Jest to wiadomość smutna i to bardzo, ale przyznać musicie, trzeba nieco to Uniwersum odświeżyć. Zanim to się jednak stanie pora opowiedzieć parę słów o najnowszym dziele zatytułowanym „Logan: Wolverine” albo po prostu "Logan". Film ten został wyreżyserowany przez Jamesa Mangolda odpowiedzialnego chociażby za „Wolverine‘a” z 2013 roku, czyli poprzednią część opowieści.
Mamy rok 2029. Od wielu już lat na świat nie przyszedł żaden mutant. Logan (Hugh Jackman), który zestarzał się i utracił zdolność do regeneracji musi na życie zarabiać jako szofer bogaczy. Wraz z Calibanem (Stephen Merchant) opiekują się cierpiącym na demencję starczą profesorem Xavierem (Patrick Stewart), który z powodu swoich potężnych mocy stanowi dość duże zagrożenie dla wszystkich. Niestety ich spokój zostaje zakłócony, gdy pojawia się Gabriela (Elizabeth Rodriguez) opiekująca się tajemniczą i małomówną Laurą (Dafne Keen), a po nich agenci rządowi. Ich przybycie nigdy nie wróży nic dobrego.
Musze przyznać ze film ten był dla mnie naprawdę trudny. Zwłaszcza, dlatego że musiałem oglądać „upadek” dwóch moich ulubionych bohaterów. Obserwowanie jak chorują, jak dają się pokonać przez czas jest naprawdę nieprzyjemne. Wychowałem się na serii X-man i od zawsze uważałem, że będą wieczni. Tyle przecież razem przeszli. Starcia z agentami, kosmitami posiadającymi tak wielkie moce, że byli oni wstanie unicestwiać całe miasta. To wszystko przeżyli, a co ich pokonało? Czas.
Mimo dość średniego moim zdaniem początku wystarczyło trochę cierpliwości żeby przekonać się, że to naprawdę świetny film. Twórcy odeszli od znanego z poprzednich części podejścia, że im więcej tym lepiej skupiając się tylko na kilku postaciach. Nie położono dużego nacisku na akcję skupiając się bardziej na relacjach i to takich jak najbardziej rodzinnych. Patrzymy jak Logan stara się wczuć w rolę przyszywanego ojca Laury oraz syna, opiekując się Xavierem, który zawsze był dla niego jak ojciec. Widzimy ile on przeżywa, z jakimi trudnościami musi się zmierzyć, przy których nawet Apokalips wydawał się dziecięcą igraszką.
Nie myślcie jednak, że to film spokojny i melancholijny. niby skupiono się na uczuciach bohaterów, ale zobaczycie wiele walk i to takich, jakich dawno nie uświadczyliście w tej serii. To koniec z oszałamianiem przeciwników, pora na rzeź i to w pełnym tego słowa znaczeniu. Odcinanie kończyn, podrzynanie gardeł, przebijanie szponami czaszek a wszystko to doprawione morzem posoki. Dla wielu może wydawać się zbyt brutalne, ale starano się w ten sposób ukazać widzowi w jak wielkie bagno wpadli bohaterowie. To nie przejażdżka do parku a prawdziwe, brutalne życie.
To połączenie postapokaliptycznej futurystycznej przyszłości z opowieścią drogi. Oglądamy wędrówkę nie tylko między jednym, a drugim punktem na mapie, ale również wewnętrzną drogę ku rozgrzeszeniu. Za grzechy trzeba kiedyś zapłacić i to nie krwią, a dobrymi uczynkami.
Największa zaletą „nowego” Wolverine’a jest jego ludzka natura. Kruchość żywota, której najmocniejszą stroną jest determinacja. Ponownie staje się łowną zwierzyną, zabłąkaną, niepewną jak za czasów zanim trafił do X-manów. To tam znalazł spokój, ukojenie i rodzinę. Teraz zostały jednak strzępy przeszłości, których stara się usilnie trzymać.
„Logan: Wolverine” okazał się o niebo lepszy niż początkowo obstawiałem. Interesujący, ciekawie wykonany i mało sztampowy jest znakomitym uwieńczeniem kariery dwóch wspaniałych aktorów jak i również całej serii. Tworzenie kolejnych filmów ze zmienionymi aktorami będzie już tylko marną podróbką. Cieniem prawdziwej historii. Najwyższa pora na coś nowego. W końcu Uniwersum to nie tylko ta grupa. Mutantów jest naprawdę wielu może czas ich pokazać? Dać im rozwinąć skrzydła jak to zrobiło DC w swoich serialach o mniej znanych superbohaterach? Skoro już o tym mowa już niedługo na moim blogu pojawi się recenzja serialu „Legion”, na którą naprawdę mocno zapraszam. Jak na razie pora ocenić film na 4/5.
7 sierpnia 2017
Ukryj widgety
Pokaż widgety
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz