Kiedyś wydawało mi się, że można ekranizować tylko i wyłącznie książki. No wiecie jakieś historie opowiedziane przez kogoś. Przekonałem się jednak, że dla filmowców niema rzeczy niemożliwych. Potrafią oni na wielki ekran przenieść o wiele więcej. Pamiętacie taki film „Battleship: Bitwa o Ziemię” to tak naprawdę aktorska wersja gry w statki. Moje pokolenie grało w nią regularnie i powiem nawet, że przy pomocy takich archaicznych narzędzi jak kartka i długopis. Dla młodego widza to nie do pomyślenia, ale tak było. Wybaczcie nie chce tu obrażać dzieciarni, która nie potrafi wyściubić nosa znad swojego smartfona, bo sam używam go dość regularnie. W porównaniu jednak do nich znam czasy sprzed jego pojawienia i nie była to era kamienia łupanego. Wróćmy jednak do dzisiejszej recenzji. Po tym jak zobaczyliśmy w filmie „W głowie się nie mieści” jak wyglądają nasze emocje najwyższa pora zobaczyć jak prezentują się „Emotki”.
Tekstopolis jest to miasto znajdujące się w telefonie pewnego nastolatka. Jego mieszkańcami są Emotki, z której każda może wyrażać tylko jedną emocję. Dlatego właśnie najbardziej przerąbane ma główny bohater, którego imię brzmi Minek. Nie potrafi on w chwilach radości zachować pełnej profesjonalnej powagi, co staje się niestety początkiem nie małej katastrofy. W czasie pierwszego dnia pracy w Aplikacji zostaje on wybrany przez użytkownika, lecz z powodu tremy zamienia się w coś dziwnego. Nie zrozumcie mnie źle, ale nie jest taki, jaki powinien być. Z tego właśnie powodu smartfon ma zostać zaniesiony do naprawy a wszystko, co na nim jest zostanie doszczętnie skasowane. Minek postanawia naprawić całą tę sytuacje (i dodatkowo siebie) wyruszając wraz z Piąteczką oraz hakerką Matrix w niebezpieczną podróż przez aplikacje. Co z tego wyjdzie? Przekonajcie się sami.
Film ten został doszczętnie zjechany przez wszystkich znanych mi recenzentów, z czym nie mogę się zgodzić. Nie jest to może jakaś topowa produkcja, lecz bardziej zwykły kinowy zapychacz, ale ma w sobie nieco ukrytych mądrości. Jest również karykaturą dzisiejszego społeczeństwa. Wyśmiewa on brak umiejętności interpersonalnych. Nie opowiada on o wszystkich, ponieważ wiele osób mogłoby się teraz urazić, ale przedstawia dość dużą grupę naszego społeczeństwa. Moim zdaniem to wołanie o pomoc. Widzimy to chociażby na samym początku filmu. Pierwsze minuty, gdy to grupa młodzieży z telefonami w rękach robią z siebie kompletnych idiotów. Wiem, że to ostre słowa, ale moim zdaniem trafne.
Fabuła nie jest zbyt rozbudowana. To prosta opowieść drogi w czasie, której bohaterowie coraz bardziej zaczynają siebie rozumieć. Wnikają w swoje wnętrze by odnaleźć, kim są naprawdę. I tu jest ukryta pierwsza z mądrości o tym, że warto być sobą. Społeczeństwo narzuca na nas konkretne schematy próbując przekształcić nas w nieróżniące się od tłumu marionetki. Mamy jednak prawo emanować wszystkim tym, co w nas siedzi, a ukrywanie jakichkolwiek emocji powoduje, że zostaje nam zabrane nasze wewnętrzne JA.
Wiele osób wytykało prostotę postaci. Nie ma, co się dziwić. Sam jestem wielbicielem tego typu produkcji i niejednokrotnie zachwycałem się pojedynczymi włoskami poruszającymi się na wietrze. Tutaj tego nie znajdziemy nawet boty czy programy antywirusowe, bo już nie pamiętam jak się one tam zwały, były bardzo kanciaste. Mi to jednak nie przeszkadza nie wymagam, żeby każda nowa animacja wprowadzała pod względem wizualnym coś nowego.
Żartów zbyt wiele tutaj nie znajdziemy niestety. Te, które się jednak pojawią trafią tylko do pewnej grupy widzów. Tak jest chociażby z trolami. Całość jest jednak wystarczająco kolorowa i ciekawa żeby zachwycić najmłodszych. W końcu nawet już oni wiedzą, co to Facebook i Tweeter. Oki z tym drugim przesadziłem, ale niejednokrotnie znają się na telefonach lepiej niż ich rodzice.
„Emotki” nie jest ani złym ani dobrym filmem. Daleko mu do doskonałości. Przydałoby się więcej humoru, więcej akcji jednakże ze szczerym sercem przyznam, że widziałem gorsze produkcje. Chociażby ostatnią „Epokę Lodowcową”. Jeżeli szkoda Wam kasy na pójście do kina poczekajcie aż film ten pojawi się w jakimś czasopiśmie i wtedy obejrzyjcie. Moim zdaniem warto poświęcić te półtorej godziny chociażby z tego powodu żeby inaczej spojrzeć na nasze pociechy, ponieważ to właśnie emotki stały się nowym językiem naszych czasów i przy ich pomocy wprawiony użytkownik może przekazać dosłownie wszystko. Czy to jednak jest dobre? Nad tym należy się zastanowić. Moja ocena to 3/5.
7 listopada 2017
Ukryj widgety
Pokaż widgety
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz