Lubię anime. Dla czytelników mojego bloga to pewnie nie nowość, ale jeżeli jesteście tutaj pierwszy raz to chciałbym Was o tym poinformować. Najbardziej gustuję w kilkuodcinkowych produkcjach. Pozwalają one lepiej poznać bohaterów, a jednocześnie nie zanudzą. Dlatego też, gdy tylko zauważyłem w trzewiach Internetu informację o „One Punch Man” byłem nim jak najbardziej zainteresowany zwłaszcza, że uwielbiam wszelakich herosów. Przejdźmy jednak do konkretów.
Saitama zawsze marzył o tym, żeby zostać superbohaterem. I nie potrzebował ugryzienia napromieniowanego pająka żeby tak się stało. W jego przypadku wystarczyło uratowanie pewnego chłopca oraz naprawdę ciężki trening. Niestety jego efektem ubocznym była utrata włosów. Ale co to za cena, jeżeli można osiągnąć to, czego się pragnie. Jemu się udało. Od teraz wystarczy jeden tylko cios, żeby przeciwnik leżał na łopatkach. Niestety życie najsilniejszego człowieka na świecie nie jest usłane różami, ale o tym przekonajcie się sami.
Musze przyznać, że to jeden z mniej ciekawych seriali, jakie ostatnio oglądałem. Głównie dlatego, że nie wnosi on prawie nic. To kolejna nawalanka, w której przemoc i latające flaki grają pierwsze skrzypce. Czasem może i spoglądamy na wszystko przez pryzmat bohaterów, poznajemy co nimi kieruje i oglądamy jak się zmieniają między kolejnymi odcinkami. Niestety z czasem staje się to coraz mniej istotne, a cała akcja prowadzona jest od walki do walki. Nie chce tu obrazić wielbicieli tego serialu, ale do mnie on nie przemawia. Niby wychowałem się na chociażby „Dragon Ballu”, ale to były czasy przed poznaniem studia Ghibli. Teraz niestety poszukuje w takich produkcjach drugiego dna, jakiegoś głębszego sensu, wątku dającego do myślenia.
Nie chce wyjść na kompletną marudę, bo nawet tutaj da się znaleźć coś ciekawego. Czymś takim jest chociażby samo Uniwersum, w którym prawie każdy może zostać bohaterem. Tak samo z doskonale wykonanymi niezwykle czasem przerażającymi przeciwnikami. Wykazywali się oni może nie tyle ciekawą osobowością, co oryginalnością i różnorodnością. Monstrualny koksu, kobieta komar czy tez rybogłowy władca mórz to tylko niektórzy z nich.
Interesujące jest również połączenie dwóch całkowicie różnych charakterów. Saitama z tym swoim luzackim podejściem do życia drwiący ze wszystkiego oraz jego „uczeń” Genos poważny i twardo stąpający po ziemi. I to właśnie on wydaje mi się tutaj najciekawszą postacią. Ma on jakiś konkretny cel. Nie jest samolubny, pragnie się doskonalić i rozwijać. Podobnie jest z kilkoma drugoplanowymi postaciami.
Sama kreska jest dość specyficzna, bo zmienia się zależnie od sceny. Widać to chociażby po głównym bohaterze. Raz jego rysy są tak ostre, że można by było nimi drwa rąbać innego razu przypomina dziecięcą zabawkę. Przyznam, że nieco mnie to irytowało, ale w ostatecznym rozrachunku miło się to anime oglądało. Było, na czym zawiesić oko.
Nie wolno zapomnieć o humorze. W końcu nie jest to do końca poważna produkcja. Jak sami się przekonacie twórcy wzięli sobie za cel wyśmianie wszystkich filmów o superbohaterach. Powiem wprost to stuprocentowa parodia i to widać. Głównie w zachowaniach, tekstach niektórych postaci. Czasem można było się pośmiać nawet z najbardziej absurdalnych scen. Najbardziej mi wpadło w oko jak Saitama próbował zabić komara. Więc ten aspekt też nie wygląda źle.
Dlaczego więc na początku napisałem, że to jeden z mniej ciekawych seriali? Bo jest prosty jak budowa cepa. Po pierwszym odcinku zaznajomiłem się ze schematem całego serialu. Twórcy niczym mnie nie zaskoczyli nawet nie chciało mi się wyszukiwać drugiego dna. Bo pewnie i tak bym go nie znalazł. Oki. Może jednak da się coś wyłapać. Jakąś złotą myśl. Że trzeba uważać, czego sobie życzymy, bo możemy tego pożałować. I to chyba będzie na tyle. „One Punch Man” to miłe dla oka, ale dość nudnawe anime. Nie wiem czy wezmę się za drugi sezon, jeżeli kiedykolwiek nadejdzie. Jest jedna pewna szansa, musiałbym naprawdę nie mieć już, czego oglądać. Dlatego daje 3-/5.
16 kwietnia 2018
Ukryj widgety
Pokaż widgety
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz