Niedawno dzień ósmy marca wiązał się dla mnie wyłącznie z Dniem Kobiet. Kupowaniem kwiatów, czekoladek, czyli tym wszystkim, o czym nie powinien zapominać żaden mężczyzna. Jednakże w tym roku data ta stała się wyjątkowa. Nabrała bowiem całkowicie innego wydźwięku. Wszystko za sprawą pewnej książkowej premiery. I spokojnie nie jest to poradnik „Jak wygrać w Totka”, ale coś o wiele lepszego. Dwanaście kobiet postanowiło przełamać schematy, przekroczyć granice i udowodnić, że błędne jest dzielenie literatury względem płci autora. Kobieta może pisać równie dobrze o ile nie lepiej niż niejeden facet i to nie tylko o spijaniu sobie z dziubków czy też błyszczących za dnia krwiopijcach. Ladies and Gentlemen. Zapraszam na recenzję „Hardej Hordy”.
Jak się pewnie już domyśliliście mamy tutaj do czynienia nie z powieścią, a ze zbiorem opowiadań, które łączy jeden wspólny wątek. Szeroko rozumiana fantastyka. Dlatego znajdziemy tutaj prawdziwy misz masz. Od horroru przez kryminały i opowieści przygodowe, aż po sciencie fiction. To chyba jedna z największych zalet tej książki. Przyznam, że nie wszystkie opowiadania przypadły mi do gustu i nie wszystkie historie czytałem z równie wielkim zainteresowaniem, ale naprawdę doceniam szeroki wachlarz tematyczny, który tutaj znalazłem.
Czas jednak wspomnieć, przy których opowieściach serce zabiło mi mocniej. Pierwsze z nich to dzieło Aleksandry Janusz zatytułowane „Dróżniczka”. To bardzo prosta historia o przyzwyczajeniu do rytuałów i o przemijaniu. Nie znajdziemy tutaj akcji, jako takiej. Jest to inny rodzaj opowieści. Nostalgicznej, głębokiej w swoim jestestwie, takiej bardziej do przemyśleń.
Pora na Ewę Białołęcką, którą poznałem za sprawą jej cyklu „Kroniki Drugiego Kręgu”. Tym razem udowodniła, że nie tylko magia jej w głowie. Zachwyciła mnie rewelacyjną postapokaliptyczną opowieścią, w której spotkać możemy jedną z najniezwyklejszych bohaterek polskiej sceny fantastycznej. Oj nie chce zdradzać zbyt wiele, ale znajdziemy tu przygodę, humor oraz szkołę przetrwania w niezwykłym wydaniu. Nie wiem czy Bear Grylls lepiej by sobie poradził. Sam tytuł też jest dość przewrotny, ponieważ brzmi „Tylko nie w głowę”.
Ostatnia na tej liście jest oczywiście Aneta Jadowska i jej „Zielona zemsta”, w której powraca Malina Koźlak wraz ze swoim chłopakiem Klonem. Po prostu sam nie wiem, co mogę powiedzieć. Wyśmiałem się za wszystkie czasy. Widzę, że autorka coraz bardziej rozbudowuje swój Panteon postaci. Oby tak dalej.
Nie jest łatwo recenzować tego typu książki głównie dlatego, że ciężko coś konstruktywnego powiedzieć o całości, a ocenianie każdego opowiadania zajęłoby zbyt dużo czasu. Dlatego postaram się streszczać.
Te dwanaście opowiadań, które tu znajdziemy to nie tylko historie, ale również dwanaście osobowości należących do wspaniałych autorek. Niektóre z nich znam bardzo dobrze inne dopiero poznaję. Jednakże taka właśnie pozycja pozwala czytelnikowi bez potrzeby zagłębiania się w wielotomowe powieści lepszego wybadania, co może mu się spodobać. W jakim kierunku chciałby wyruszyć oraz kogo ciekawego spotkać. To również znakomity patent dla łowców autografów. Nie wiem jak wy, ale gdy tylko zobaczyłem, że ma się ona pojawić na półkach księgarni wiedziałem, że muszę ją nimi zapełnić. Zwłaszcza, że jestem bardziej e-czytelnikiem i papierowe egzemplarze są dla mnie bardziej dowodem spotkania danego pisarza, w którym zostawia swój podpis wraz z dedykacją.
I niestety tutaj pojawia się chyba jeden mankament, który dość szybko rzucił mi się w oczy i cała wina spada na barki wydawnictwa. W książce tej niema spisu treści. Ani na początku ani na końcu. Wiem, że to może mało istotna rzecz, ale mi by się przydał. Ile to razy wertowałem tę książkę, żeby znaleźć interesujące mnie opowiadanie.
Zanim jednak zakończę warto wspomnieć również o tym jak się książka prezentuje. W końcu, co z oczu to z serca. Wykonanie jest świetne. Gruba oprawa zagwarantuje długą żywotność, a rewelacyjna moim zdaniem okładka przyciągnie niejednego czytelnika. Tutaj brawa należą się Joannie Wójtowicz. Kolejne smaczki znajdziemy w środku. Ilustracje wykonane przez Magdalenę Babińską, Karolinę Byrską oraz Agnieszkę Jednaką zachwycają swoją prostotą. Po prostu są przepiękne. Znakomicie ukazują, co znajdziemy w danej historii i jeszcze lepiej przenoszą do stworzonego tam świata. Jak sami widzicie jest to książka w stu procentach stworzona przez kobiety. Co jednak najważniejsze nie tylko dla kobiet.
„Harda Horda” to książka, której nasz rynek wydawniczy potrzebował. Nie tylko łamie ona stereotypy, ale pokazuje fantastykę, jako jeden z najbardziej uniwersalnych i otwartych na rozbudowę gatunków literackich. Koniec z bajaniem, że opowieści o magii są tylko i wyłącznie dla dzieci, a żadna kobieta nie będzie w stanie napisać dobrego heroic fantasy. Koniec z tymi bzdurami. Zapraszam z całego serca do lektury, bo każdy w niej powinien znaleźć coś dla siebie. Moja ocena to szczere 5-/5.
Tytuł: Harda Horda
Autor: Ewa Białołęcka, Agnieszka Hałas, Anna Hrycyszyn, Aneta Jadowska, Aleksandra Janusz, Anna Kańtoch, Marta Kisiel, Magdalena Kubasiewicz, Anna Nieznaj, Martyna Raduchowska, Milena Wójtowicz, Aleksandra Zielińska
Wydawca: Sine Qua Non
Miejsce wydania: Polska
Data wydania: 8 marca 2019
Oprawa: twarda
ISBN-10: 9788381294133
Cena: 49,99 zł
21 kwietnia 2019
Ukryj widgety
Pokaż widgety
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz