Tryb noc/dzień

6 czerwca 2019

Katarzyna Puzyńska - Motylek

4
Muszę przyznać, że fantastyka w ostatnim czasie zaczęła mnie nieco nużyć. Wiem, że jest to tylko stan przejściowy, ponieważ nie raz tak miałem. Wtedy muszę sięgnąć po coś nowego. Coś czego do tej pory nie miałem przyjemności czytać. Tym razem padło na twórczość Katarzyny Puzyńskiej. Kojarzyłem ją z Warszawskich Targów Książki. Trzeba przyznać rzucała się w oczy zwłaszcza z powodu swoich licznych tatuaży. Nie był to jednak jedyny powód. Wielokrotnie gdzieś w blogosferze pojawiały się recenzje jej dzieł i zawsze były one wysoko cenione. Postanowiłem spróbować. I tak właśnie powstała recenzja „Motylka” pierwszej powieści, której akcja dzieje się w Lipowie.

Weronika Nowakowska jest psychologiem. Mogłoby się wydawać, że kto, jak kto ona potrafi sobie radzić z różnymi życiowymi upadkami. Niestety rozwód z mężem nieco ją przytłacza. Dlatego próbując uciec od poprzedniego życia postanawia zamieszkać w małej wsi o dość swojskiej nazwie Lipowo. No wiecie to miejsce gdzie diabeł mówi dobranoc. Miejsce gdzie nic złego wydarzyć się nie może. Wszystko jednak do czasu. Cały ten spokój zostaje, bowiem zakłócony przez dość makabryczną śmierć zakonnicy, która początkowo wydaje się zwykłym wypadkiem. Pozory jednak potrafią mylić.

Nie jest to może mój ulubiony gatunek, ale bardzo dobrze kojarzy mi się z wszelakimi serialami kryminalnymi, których w swoim życiu obejrzałem naprawdę dużo. Ciekawie prowadzona intryga oraz dwutorowa narracja wciągnęły mnie od samego początku. Czego dowodem może być to, że kładłem się chyba koło trzeciej w nocy, kiedy oczy moje już nie dawały rady. Skoro już o tym wspominam prowadzone tu są dwa główne wątki czasowe. Pierwszy opowiada o tym, co dzieje się teraz w Lipowie. Drugi natomiast to dość tajemnicza i nieraz przerażająca historia pewnej rodziny żyjącej kilkanaście lat wcześniej.

I nie byłoby w tym nic złego. Taka przeplatanka jest naprawdę dobra i sprawdziła się już niejednokrotnie w różnego rodzaju książkach. Niestety prawdziwych historii jest tutaj naprawdę wiele. Właśnie w tym momencie pojawia się bardziej socjologiczny i społeczny obraz tej powieści. Spotykamy tutaj najróżniejszych ludzi i poznajemy ich historie. Mamy mężczyznę z rozrostem ego, który znęca się nad żoną, samotnego ojca niedającego sobie rady z wychowaniem dwójki dzieci, policjanta bardzo silnie przywiązanego do swojej matki oraz mnóstwo innych postaci. Każda z nich przedstawia inną grupę społeczną oraz inny charakter. I tutaj zaczyna się dla mnie pierwszy mankament. Moim zdaniem dzieje się tu, aż nazbyt dużo. Czasem nie wiedziałem, na kim bardziej się skupić, kogo polubić a kogo znienawidzić. Niejednokrotnie miałem również wrażenie, że autorka nie miała pomysłu na kolejne osoby, bo w ciągu kilkunastu stron zmieniały one kilkukrotnie swoje osobowości. Z miłych i uczynnych stawały się zawistnymi harpiami albo też odwrotnie z młodocianych gangsterów przeobrażały się w myślących poważniej o życiu młodzieńców. Prawie jak ten tytułowy motylek.

Czarny charakter o ile można go tak nazwać prezentuje się nieco lepiej, mimo że dopiero pod koniec mamy możliwość dowiedzieć się, kim on jest naprawdę. Nie przeszkadza to jednak Katarzynie Puzyńskiej w podrzucaniu nam fałszywych tropów. Nie wiem jak wy, ale co druga osoba pasowała mi do roli zbrodniarza. Warto też napomknąć, że sam jego rozwój przypominał schemat znany z „Czerwonego smoka”. Bardzo psychologiczny, zawiły.
Co do samej fabuły jestem nieco rozdarty. Naprawdę mnie ona wciągnęła i z wypiekami na twarzy czytałem o dalszych poczynaniach bohaterów, ale wydawała mi się strasznie chaotyczna. Brakowało mi w niej jednego konkretnego nurtu, którym mógłbym podążyć.

Największa jednak zadrą dla mnie jest postać Klementyny Kopp. Sam nie wiem jak mam ją interpretować. Liczyłem na to, że okaże się ona takim światełkiem w tunelu, a raczej latarnia morską, która pokieruje wszystkie wątki w jedno miejsce. Nawet nie wiecie, jaki smutek mnie ogarnął, gdy okazała się Trójkątem Bermudzkim. Spokojnie mogę ją zapisać do najbardziej irytujących postaci, które spotkałem w całym moim czytelniczym życiu. Jej zachowanie, olewanie wszystkiego, a nawet sposób wysławiania się jakoś mnie denerwowały. Sam nie wiem, czemu ale za każdym razem jak czytałem "Stop. Czekaj" słyszałem paznokcie przejeżdżające po tablicy. Na samą myśl mam dreszcze.

„Motylek” nie jest zły. Staram się patrzeć na niego, jako na debiut literacki, który jest całkiem niezłym początkiem kariery. Niepozbawionym błędów, ale jednak wystarczająco ciekawym by zanurzyć się w tę historię na dłużej. Z przyjemnością przekonam się jak w ciągu pięciu lat zmienił się warsztat autorki, ale nie stawiam tej serii u siebie jakoś najwyżej. No wiecie wśród tych, które muszę od razu przeczytać. Dlatego nie spodziewajcie się kolejnych recenzji zbyt szybko. Muszę trochę to przetrawić, spróbować czegoś nowego, ale na pewno jeszcze wrócę do Lipowa. Moja ocena to takie mocne 4-/5.

Tytuł: Motylek
Cykl: Lipowo
Tom: 1
Autor: Katarzyna Puzyńska
Wydawca: Prószyński i S-ka
Data wydania: 6 lutego 2014
Liczba stron: 608
Oprawa: miękka
Format: 125x195 mm
ISBN-13: 978-83-7839-695-6
Cena: 36 zł

4 komentarze:

  1. Przyjemnie czyta się recenzję. Słyszałem już skrajne opinie o książce. Czas się w końcu przekonać jak to z nią jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam jak najbardziej w końcu nie samymi opiniami człowiek żyje. Najlepiej przekonać się na własnej skórze ile książka jest warta.

      Usuń
  2. A ja polecam książkę pt " Karuzela"
    Pauliny Świst. Przy okazji zapraszam do mnie :) pozdrawiam i polecam Tony

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuje bardzo za tytuł chętnie rzucę na niego okiem i może przeczytam chociaż lista książek do przeczytania niestety na chwilę obecna jest dość spora.

      Usuń