Zawsze uważałem, że największym grzechem twórców filmów i seriali jest ciągnięcie historii na siłę. Tworzenie kolejnych części i sezonów tylko dlatego, że chce tego mała grupka widzów albo po prostu można zarobić na czymś co już się przyjęło. Ostatnie doświadczenia spowodowały jednak, że całkowicie zmieniłem nastawienie w tej kwestii. Wszystko to za sprawą pewnego dzieła, które otworzyło mi oczy oraz ukazało mroczniejszą stronę DC, w której na szczęście niema człowieka nietoperza. Mowa tu oczywiście o „Potworze z bagien”.
Abby Arcane (Crystal Reed) po wielu latach wraca do rodzinnego miasteczka w Luizjanie by zbadać tajemniczego wirusa, który zbiera krwawe żniwo wśród mieszkańców. Pomaga jej naukowiec Alec Holland (Andy Bean) badający aktualnie okoliczne bagna, które jak się potem okaże skrywają ogromne tajemnice.
Z tego, co udało mi się zorientować na polskich stronach związanych z filmem oraz tych zagranicznych za pomocą translatora, informacja o zakończeniu serialu już po pierwszym sezonie jest tylko niepotwierdzoną plotką, ale bardzo prawdopodobną. Głównie dlatego że pierwszy sezon miał składać się łącznie z trzynastu odcinków, ale całość została skrócona do dziesięciu co już samo w sobie wydaje się dość dziwne. Zwłaszcza, gdy spojrzymy na masę recenzji, które znaleźć możemy w trzewiach Internetu. Wszystko one opisują tę produkcję, jako dobrą albo bardzo dobrą. I ja muszę się z nimi zgodzić.
Produkcja ta utrzymuje rewelacyjny moim zdaniem mroczny klimat i przenosi widza w miejsce dość rzadko pokazywane, mowa tu o bagnach w Luizjanie. To takie przyjemne zamknięcie się na niewielkiej powierzchni i ukazanie życia ludzi na tych dość niewdzięcznych terenach. DC ponownie przenosi nas do małego miasteczka i pokazuje bohatera niemogącego pochwalić się międzynarodowym, a nawet krajowy nie tyle splendorem, co polem działania. Tak było chociażby w recenzowanym już przeze mnie Daredevilem (pilnował dzielnicy). Ja lubię takie klimaty, bo zazwyczaj poznajemy bardzo wąskie grono osób, co daje nam możliwość lepszego skupienia się tylko i wyłącznie na nich. Nie zostajemy przytłoczeni dziesiątkami nic nieznaczących postaci, które dostają dwuminutowe epizody. Wszyscy tutaj mają coś do zaoferowania i co jednak najlepsze skrywają niejedną tajemnicę. Tak jak chociażby właściciel wypożyczalni kaset wideo czy też niewidoma kobieta pałająca się czarną magią. To są jednak tylko niewielkie elementy całej tej układanki.
Warto zwrócić uwagę, że twórcy zrobili najbardziej odpowiednią rzecz i szukali inspiracji w starej dobrej szkole filmowej. Postać potwora nie została stworzona komputerowo, a jest wynikiem rewelacyjnej charakteryzacji. To dodaje całości realizmu i dodatkowo jest zachwycające dla oka. Niejednokrotnie szczęka mi opadała, gdy byłem świadkiem kolejnych wypraw na pełne oparów i niebezpieczeństw bagna. Zwłaszcza, gdy rośliny zaczynały ożywać siejąc gigantyczne spustoszenie. Tu chyba najbardziej widać było pracę speców od efektów specjalnych, którzy narazili mi się sceną w kostnicy. Wydawała mi się wyjęta z gry komputerowej i to tej najbardziej odrażającej. Odradzam Wam jedzenie czegokolwiek w czasie seansu pierwszych odcinków, bo sam nie jestem pewien, w którym z nich się ona pojawiła.
Gra aktorska to kolejny plus i to dość spory. Większość aktorów tu występująca gdzieś mi tam tylko śmignęła i potrzebowałem trochę czasu żeby zapoznać się z innymi ich rolami, są to jednak ludzie oddani temu, co robią. Znakomicie to widząc w każdej minucie i każdej scenie serialu. Oglądało się ich przyjemnie zwłaszcza, że scenariuszowo też wszystko się trzyma kupy. Dialogi są ciekawe, a żarty występujące od czasu do czasu daleko mają do sucharów znanych z Familiady.
Potwór z bagien” to dla mnie jedna z lepszych produkcji ostatnich lat. Niezwykle zrównoważona oraz ciekawa w swej formie. Widać, że wiele rzeczy zostało tu przemyślane, a każdą postać wykreowano z pietyzmem. Nawet antagoniści, którzy na pierwszy rzut oka wydają się ostatnimi kanaliami mają coś do powiedzenia. Nie jest to opowieść o ekologii, co może się wydawać, ale o trupach w szafie oraz demonach skrywanych w duszy każdego człowieka. Pełno tu magii może nie w czystej formie w końcu nikt nie sięga po różdżki, ale klimat Luizjany oraz mrocznego voodoo robi swoje. Liczę na to, że plotka okaże się tylko plotką a twórcy zachęceni wysokimi notami i pozytywnymi recenzjami pójdą dalej w tym kierunku, ponieważ robią to naprawdę dobrze. Moja ocena to mocne 5-/5.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jetem ciekawa czy by mi się spodobała ta pozycja. Myślę, ze tak.
OdpowiedzUsuń