Jeżeli ktoś Was zapyta o dinozaury na wielkim ekranie bez zastanowienia odpowiecie „Park Jurajski” i prawidłowo. Był to chyba pierwszy tworzony na taką skalę film o tych prawie mistycznych stworzeniach. Młodsze pokolenie kojarzy pewnie bardziej nowszą kontynuację owej trylogii, czyli „Jurassic World”. Po cichu liczyłem, że obie „części” w końcu się połączą i to z rozmachem nieznanym do tej pory. Wiecie, co? Doczekałem się tego za sprawą „Jurassic World: Dominion”, który mimo wielu negatywnych opinii dla mnie jest cudownym zwieńczeniem całej sagi.
Mijają cztery lata od zniszczeniu Isla Nublar. Dinozaury stały się częścią dobrze nam znanego ekosystemu, który niestety zostaje kompletnie zaburzony. Zwłaszcza, gdy pojawia się gatunek szarańczy nie widoczny na Ziemi od stuleci. Czyżby ponownie ktoś chciał się bawić w Matkę Naturę? Dodatkowo ktoś zaczyna polować na Maisie Lockwood, przybraną córkę Owena i Claire.
Muszę przyznać, że jestem miło zaskoczony. Pomimo prowadzenia dwóch kompletnie różnych wątków fabularnych całość całkiem miło się ogląda. Zwłaszcza, gdy na ekran wraca stara ekipa, czyli Alan Grant (Sam Neill), Ellie Sattler (Laura Dern) oraz Ian Malcolm (Jeff Goldblum). Kurcze jak ja się za nimi stęskniłem. Zawsze mi się wydawało, że czegoś w tej nowszej serii brakowało, a to byli oni. Charyzmatyczni, interesujący potrafiący odegrać swoje role jak mało, kto. Aktorzy przez duże A. Dodatkowo warto pochwalić Isabell Sermon, która mimo młodego wieku i małego doświadczenia skradła niejedną scenę.
Ogólnie to oglądając tę część u każdego zostanie poruszona sentymentalna nuta. Twórcy wielokrotnie wracają do pewnych schematów oraz elementów dobrze znanych z poprzednich odsłon. Nie widzę w tym nic złego można się nieźle bawić szukając ich. Ja znalazłem chociażby puszkę z pierwszej części, w której zostały wykradzione sekwencje genetyczne. Całe szczęście nie są one wciskane na siłę, a jedynie odpowiednio wplątane w całą historię.
Wizualnie to oczywiście majstersztyk. Pewnie daleko temu do pierwowzoru gdzie największa robotę odgrywała robotyka, ale oglądanie tych majestatycznych na wielkim ekranie zapiera dech. Zwłaszcza, gdy nagle wyskakują one z kompletnej ciemności. Oczywiście nie obyło się tu od pewnych absurdów widzianych chociażby w czasie ucieczki Owena na motorze, przypominającej momentami kino akcji spod logo Bourne’a.
Nie do końca rozumiem, czego ludzie się czepiają. Teraz powstają głównie blockbastery za grube miliony, które mają przyciągnąć do kin ogrom ludzi, a według FILMWEBa udało się to i to z nawiązką zwracając w pełni koszty produkcji, a widzom przy okazji zapewniając godziwą rozrywkę. Zauważyłem również, że film ten można zaliczyć do kategorii kina rodzinnego, bo na seansie spokojnie można było zauważyć aż trzy pokolenia wielbicieli dinozaurów, co najlepiej świadczy o tym, iż ta historia jest ciągle żywa. Moja ocena to mocne 5/5.
23 czerwca 2022
Ukryj widgety
Pokaż widgety
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz