Wzloty i upadki w czasie pisania wielotomowych serii to rzecz normalna. Widać to u większości pisarzy, bo chyba na palcach jednej ręki można policzyć twórców, którym udaje się ta dość trudna sztuka utrzymania poziomu. Patricia Briggs jest dla mnie numer jeden, jeżeli chodzi o zagranicznych pisarzy, chociaż przyznam, że nie wszystkie części o przygodach Mercy Thompson są równie dobre. Jedenasta już odsłona perypetii mojej ulubionej pani mechanik jest powrotem na dobre tory. Dlatego też z czystą przyjemnością opowiem o „Klątwie burzy”.
Od momentu, gdy Mercy wzięła na ramiona całej watahy odpowiedzialność za bezpieczeństwo wszystkich mieszkańców Tri-Cities wiele się działo. Zbliżające się jednak wydarzenia wskazują, że to, co najgorsze już za nimi. W końcu przywódcy polityczni pragną dogadać się z Szarymi Panami by ustalić jak będzie wyglądała ich wspólna egzystencja. Może z tego wyjść naprawdę wiele dobrego o ile obie strony pójdą na pewne kompromisy. Niestety jest ktoś, komu to wszystko nie pasuje i gotowy jest rozpętać wojnę mogącą pochłonąć tysiące ofiar. Oczywiście na Mercy spada odpowiedzialność za sprzątniecie tego wszystkiego.
Teraz pewnie zapytacie gdzie tu widać poprawę? Dla mnie to rzeczy oczywista, bo ponownie wszystko spada na ramiona Mercy i to ona gra tutaj pierwsze skrzypce. W poprzednim tomie brakowało mi tego bardzo. Przeskakiwanie między wątkami powodowało dla mnie pewnego rodzaju przestój emocjonalny i gdy już się spodziewałem nagłego zwrotu akcji zostało mi to wszystko zabrane by przeczytać, co robili inni bohaterowie. Teraz w końcu znowu stajemy się obserwatorami poczynań naszej ulubionej pani mechanik zwłaszcza, że autorka nie pozwala jej się nudzić, a problemy nawarstwiają się lawinowo. I to mi się podoba. Zwłaszcza, że pojawiająca się tu historia jest bardzo spójna i ciekawa, bo nawet postacie, które dołączyły w poprzednich częściach do jej stada zaczynają odgrywać coraz większe role, a nie są tylko mieszkańcami domu watahy.
Ciekawe było również poruszenie, a raczej rozbudowanie wątku Elizawiety, do tej pory tylko drugoplanową postacią kobiecą. Liczyłem jednak, że odegra tutaj nieco większą rolę, ale w końcu nie można mieć wszystkiego. Mimo wszystko jej wątek nieco inaczej ukazuje jej relację z Adamem oraz to, że nie zawsze odcienie szarości muszą być stałe i pewne zwłaszcza, gdy chodzi o cienką granicę pomiędzy dobrem, a złem. Liczę na to, że zbyt wiele nie zdradziłem i zachęciłem do zapoznania się z tą pozycją.
Problem leży jednak gdzieś indziej. To co, że jest to jeden z ciekawszych tomów, jeżeli zaczynam się po prostu wypalać fascynacją przygodami Mercy. Świat wykreowany przez autorkę jest ogromny, ale zaważam pewne powtórzenia fabularne jak i również pomysły wrzucane tu nieco na siłę. Patricia Briggs ma jeszcze jedną serię dziejącą się w innym miejscu i może dobrze by było gdyby je połączyła. Jakieś wspólne akcje, a nie tylko wspominki innych bohaterów. Wielokrotnie dobrze to się sprawdzało w przypadku seriali chociażby Arrowverse może i tutaj przyniosłoby dobre skutki.
Nie ważne ile jeszcze książek zostanie napisanych wszystkie przeczytam z przyjemnością nawet, jeżeli moje zaangażowanie będzie nieco mniejsze. Lubię po prostu wszystkie postacie i będę im kibicował po wsze czasy. Niewiele jest serii, które darzę takim uczuciem oraz bohaterek, które chętni poznałbym osobiście. Dlatego też coraz bardziej żałuje ze nie udało mi się zdobyć autografu autorki, gdy była w Polsce na Pyrkonie. Liczę na to, że będę miał jeszcze na to okazję. Na razie jednak oceniam tę książkę na mocne 4+/5.
Tytuł: Klątwa burzy
Cykl: Mercedes Thompson
Tom: 11
Autor: Patricia Briggs
Tłumaczenie: Dominika Schimscheiner
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 2 października 2020
Liczba stron: 431
Oprawa: miękka
Format: 125x195 mm
ISBN-13: 978-83-7964-590-9
Cena: 44,90 zł
23 kwietnia 2023
Ukryj widgety
Pokaż widgety
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz