Od jakiegoś czasu zastanawiałem się, w jakim kierunku podąża Pixar. W końcu to, co łączy największe ich produkcje to uczłowieczenie dosłownie wszystkiego. Wiem, że będą monotematyczny, bo takie porównanie można zleźć w każdej recenzji, ale nie da się tego nie zauważyć. W końcu pokazują, że samochody mają uczucia („Auta”), roboty mają uczucia („WALL•E”), zabawki mają uczucia („Toy Story”), a nawet uczucia mają uczucia („W głowie się nie mieści”), dlatego kto im zabroni żeby uświadomić nas, że żywioły też mają uczucia. I właśnie o tym jest najnowsze ich dzieło zatytułowane „Między nami żywiołami” wyreżyserowany przez Petera Sohna. Nie znacie go? Uf nie jestem sam.
Iskra Lumen ma przejąć po swoim ojcu sklep jednakże klienci działają jej na nerwy i bardzo często dosłownie wybucha. Pewnie niejeden pracujący w handlu przybiłby jej z przyjemnością piątkę, ale niestety ktoś musi odziedziczyć ten cały interes zwłaszcza, że tatusiek nie młodnieje. W wyniku pewnej małej katastrowy poznaje Wodka Potockiego (uwielbiam ich za to słowotwórstwo) strasznego służbistę, który niestety dosłownie i w przenośni wpuszcza ją w kanał, przez co dziewczyna musi się nieźle natrudzić żeby wyplątać się z niemałych kłopotów przy okazji poznając świat, który ją otacza z nieco innej perspektywy. Co jednak z tego wyjdzie? To musicie zobaczyć sami.
Co tu otrzymujemy? Moim zdaniem bardzo dużo. Dla dzieciaków dziewczynę, która poznaje chłopaka, z którym nie może być, bo rodzice go nie zaakceptują, bo on jest z innego środowiska i innej grupy społecznej. Słodko-pierdząca historia, których na wielkim ekranie było już ogrom. Przypomnijcie sobie chociażby moje „Moje Wielkie Greckie Wesele”. Nie mówię jednak, że to źle, bo w końcu sam widziałem dziesiątki takich produkcji i za każdym razem bawiłem się rewelacyjnie. Dla dorosłych natomiast najprościej mówiąc to opowieść o rasizmie i fali imigrantów oraz o tym, z czym musieli się zmierzyć z dala od domu. Czyli to, co działo się w Stanach Zjednoczonych w XIX wieku. Niezła bajka, prawdą?
Wszystko to w niezwykle kolorowym i dopracowanym świecie, w którym każdy ma swoje miejsce. Trochę taki „Zwierzogród” dla żywiołów. Tam też były podziały na tereny zamieszkały przez zwierzęta wodne, wielbiące upał albo mróz. Tu mamy to samo. Widać pewnego rodzaju schemat, ale pochwała za próbę stworzenia czegoś nowego. Co jednak mi się bardzo podoba w tym filmie to sposób, w jaki próbuje się pokazać mocne strony każdego. Iskra dzięki swojemu pochodzeniu świetnie sobie radzi z obróbka szkła, naród powietrzny ma sport podobny do Quidditcha, w którym wzbudza mnóstwo emocji i to w każdym. Pozostałe dwie narodowości też mają wiele do zaoferowania, ale to właśnie ogniści maja najbardziej przekichane, bo jednych wysuszą innych spalą. Taka czarna owca, chociaż całkowicie niesłusznie. I niema w tym podtekstu rasistowskiego daje słowo.
Jak już wcześniej wspomniałem jest tu bardzo kolorowo i przyjemnie jak to zawsze bywa w filmach od Pixara. Taki familijny misz masz. To, co jednak najistotniejsze to oczywiście historia o miłości, która jest siłą napędową całej opowieści. To właśnie ona jest wątkiem najistotniejszym, o czym warto pamiętać. Cała reszta to tylko i wyłącznie tło. Oczywiście poszukiwanie swojego miejsca oraz próba zadowolenia rodziny wraz z zachowaniem kulturowego dziedzictwa za cenę własnych marzeń też tu jest dobrze widoczna. Co z tego, jeżeli całość ogląda się naprawdę miło. Można się pośmiać zwłaszcza z imion. Wodek mnie rozbawił do łez, chociaż swoim zachowaniem czasami irytował, ale iskra potrafiła go zgasić. Po chwili zastanowienia to jednak on gasił ją. No cóż.
„Między nami żywiołami” to naprawdę przyjemy film dla całej rodziny, w którym każdy odkryje coś dla siebie. Jest tu tyle wątków i ukrytych znaczeń, że aż się w głowie nie mieści. Trochę jak z cebulą, ale z mniejszą ilości łez w czasie odkrywania jej wnętrza. Płakał będzie ktoś całkowicie inny, uwierzcie mi. Nikt jednak aut nie będzie sprzedawał. Początkowo irytowała mnie masa nawiązań z innych produkcji tego studia, ale w ostatecznym rozrachunku wyszło coś naprawdę dobrego. Wzięto mocne strony każdego filmu i klecono kawał dobrego kina. Jest duża szansa, że jeszcze do niego wrócę za jakiś czas, co bardzo dobrze o nim świadczy. Moja ocena to 4+/5.
16 października 2023
Ukryj widgety
Pokaż widgety
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz