Wiecie, po czym poznać, że wpadłem w jesienny trans? Chwytam i to z niemałą przyjemnością literaturę obyczajową. Wiem brzmi to dziwnie, ale jakoś potrzebuję takiego odskoku od codzienności i obserwowania, że nawet w najgorszych sytuacjach wychodzi słońce, a każdy kłopot da się rozwiązać. Może to metoda na jesienną chandrę. Ze szczerego serca polecam takie rozwiązanie, do tego herbatka i kocyk. Idealny pomysł na wieczór. Zanim jednak się rozmarzę opowiem parę słów o „Dzienniku Noel” Richarda Paula Evansa. Jakoś jego twórczość przypadła mi do gustu. W zeszłym roku też czytałem jego książkę.
Jacob Churcher jest dobrze usytuowanym i znanym na całym świecie pisarzem, który ma miliony fanek. Co z tego, jeżeli w tym całym tłumie nadal czuje się samotny. Dzień, w którym dowiaduje się, że jego matka zmarła staje się kołem zamachowym zmian, które nadciągają. Wraca bowiem do miejsca o którym chciał zapomnieć i spotyka ludzi których na pewno nie chciałby wyrzucić ze swojej pamięci, ale niestety czas jest nieubłagany, a ludzki umysł niedoskonały. Na szczęście jest jeszcze podświadomość, która działa po swojemu, a przekorny los też ma parę słów do powiedzenia.
Filmu jeszcze nie oglądałem, ale to i dobrze. Nie wiem czy jakiemuś reżyserowi udało się oddać, chociaż w połowie emocje płynące z książki, a właśnie one są tutaj kluczowe. Zazwyczaj gatunek obyczajowy kojarzyłem z romansami. No wiecie buzi buzi, cmok cmok i chops do lóżka. Nie zabrzmiało to zbyt dobrze, ale trafnie. Tak budowanych jest wiele historii. Nie patrzy się jednak, jaką trasę musimy przejść żeby się prawdziwie zakochać i co najważniejsze odwzajemnić uczucie. W końcu niejednokrotnie wchodzimy w związek z bagażem negatywnych emocji i doświadczeń, które stają się kotwicą, trzymającą nas w miejscu i niepozwalających się wzbić. O tym jest ta książka. Co jednak najważniejsze jest tu pokazane jak to wszystko rozwiązać. To nie Sparks. Tu będzie szczęśliwe zakończenie.
Mam nadzieje, że wybaczycie mi ten mały spoiler, ale musiałem to napisać. Liczę na to, że skupicie się na samej historii i to ona wciągnie Was najbardziej. Książka ta jest naprawdę warta uwagi nie tylko we względu na treść, ale również na sposób prowadzenia historii. Jest ona przeplatana wspomnieniami, a dokładniej fragmentami tytułowego dziennika, który pokazuje nam nieco więcej przeszłości bohatera i znakomicie porusza wrażliwą strunę każdego serca. To taka opowieść w opowieści. Jedna dopełnia drugą tworząc rewelacyjną całość.
Za jakiś czas, gdy moja pamięć nadpisze trochę tę historię obejrzę film. Może wtedy nie zepsuje mi to spojrzenia na Jacoba i jego perypetie. Lubię sam sobie wyobrażać postacie, a nie widzieć odgrywających ich aktorów zwłaszcza, gdy te same osoby widziałem już w innych produkcjach. Taki jednak urok tego zawodu. Koniec jednak z tą plątaniną. Najwyższa pora na ocenę, a ta będzie dość wysoka. Takie mocne i w pełni zasłużone 5-/5.
Tytuł: Dziennik Noel
Autor: Richard Paul Evans
Tłumaczenie: Hanna de Broekere
Wydawca: Znak Literanova
Data wydania: 25 listopada 2019
Liczba stron: 304
Oprawa: miękka
Format: 144 x 205 mm
ISBN-13: 978-83-240-7035-0
Cena: 37,99 zł
22 października 2023
Ukryj widgety
Pokaż widgety
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz