Tryb noc/dzień

17 grudnia 2023

Godzilla Minus One

0
To jest ten moment, gdy żałuję, że nie tworzę filmików na YouTubie. Oczami wyobraźni widzę jego początek. Zbliżenie na twarz, przerażenie w oczach i jedno słowo, które tylko potęguje ten strach, GODZILLA. Tak nie mylicie się. Najbardziej przerażający potwór w historii zagranicznego kina powraca i to w pełnej krasie. Wszystko za sprawą kraju, który jako jedyny powinien mieć jakiekolwiek prawa do tej postaci. Mówię tu o kraju kwitnącej wiśni, czyli Japonii. Najnowsze dzieło zatytułowane “Godzilla Minus One” za którego scenariusz i reżyserię odpowiedzialny jest Takashi Yamazaki to znakomity przykład powrotu do korzeni. Przy okazji deklasując ostatnie produkcje Marvela pod względem budżetu. Zapytacie, ile kosztowało to cudo? Tylko 15 milionów dolarów. Dla porównania wynagrodzenie tylko Chrisa Hemswortha za “Avengers: Koniec Gry” wynosiło pięć razy więcej.

Shikishima Koichi (Ryûnosuke Kamiki) jest żołnierzem kamikadze który przeżył wojnę. Po powrocie do domu dowiaduje się, że wszyscy z rodziny zginęli prócz siostry, która szczerze go nienawidzi, obwiniając o to co spotkało ich rodzinę. Jakby jedna śmierć miała coś zmienić. Pewnego dnia poznaje dziewczynę, złodziejkę z dzieckiem na rękach i razem zaczynają tworzyć namiastkę rodziny. W końcu, w tym co zostało po jego mieście tylko wspólnie uda się jakoś przeżyć. Niestety zło nie śpi. Zbliża się potwór, który ponownie wszystko obróci w perzynę.

Dawno nie byłem w kinie i wybór tego filmu nie był przypadkowy. Uwielbiam tego ogromnego jaszczura i obiecałem sobie, że obejrzę wszystkie produkcje z jego udziałem. Jest jednak coś co wyróżnia “Godzilla Minus One” na tle wcześniejszych filmów, to ludzkie oblicze na tle wojny, a raczej tego co pozostawiła. Widzimy tu ludzi, którzy stracili wszystko i od nowa muszą nauczyć się żyć. Nie w przenośni, a dosłownie. Pełni cierpienia, wątpliwości, zwłaszcza gdy sami stwierdzają, że władza miała ich za mięso armatnie. Oni mieli ginąć. Nawet w obliczu tego wszystkiego znajdowali siłę, żeby odbudować kraj i pomagać sobie wzajemnie. Od samego początku to im kibicujemy, a nie jaszczurowi.

Na dodatkową pochwałę zasługują efekty specjalne. Potwór niby został w stu procentach wygenerowany komputerowo, ale przy tak skromnym budżecie wygląda niesamowicie. Hollywood może się od nich uczyć jak niskim kosztem zrobić rewelacyjny film. Doskonałe tu jest wszystko. Wspaniała oprawa audio, a dokładniej zabawa dźwiękiem, stare dobrze znane utwory czy też cisza, znakomicie budują napięcie i powodują szybsze bicie serca. Prowadzenie kamery połączone z grą świateł wygląda jak od Spielberga. Trochę zalatywało mi Parkiem Jurajskim, ale w najlepszym tego słowa znaczeniu.

Dlatego nie mogę zrozumieć czemu dystrybucja była taka skromna, a reklama prawie niewidoczna. Pewnie cała kasa poszła na produkcję i nie starczyło na wielkie imprezy z udziałem aktorów, ale czemu tylko jedna sieć postanowiła to pokazać na wielkim ekranie? Multikino. Jedyni mądry, którzy zrozumieli wartość tego filmu. Przyznam nie była to może duża sala, ale widzowie wypełnili ją prawie po brzegi i to tak na każdym seansie. Nie było lektora, nie było dubbingu, ale były za to emocje słyszane w głosach aktorów. Krzyki przerażenia i niewyobrażalny ryk bestii, która niosła ze sobą tylko śmierć. Godzilla w prawdziwej postaci, nieposkromiona i niebezpieczna. Była ona tylko symbolem. Jej miejsce mógłby zastąpić, potwór z kosmosu, robot stworzony przez sztuczną inteligencję albo wroga armia. I tak film odebrałoby się tak samo. Jako obraz determinacji i walki.

Na zakończenie podziękowania za prawdziwość tego wszystkiego. Mało to rzeczywiste, jeżeli mamy potwora wielkości budynków, ale nie próbowano go zgładzić bronią z kosmosu, jego własną cybernetyczną kopią czy czymś jeszcze mniej prawdziwym niż ona sama. Pokazano tu pomysłowość ludzi, ich wspólne działanie oraz to, że każdy jest tak samo ważny. Wszystko to było dynamiczne, ciekawe. Tak szczerze to mamy tutaj chyba z dziesięć postaci wokół których to wszystko się kręci, a reszta to bardziej statyści, ale każdy ma swoje pięć minut. To kawał dobrego kina, koło którego ciężko przejść obojętnie. Liczę na to, że nowy początek dla uniwersum potworów w japońskim wykonaniu. Moja ocena to 5+/5.
Ukryj widgety

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz