Grudzień 2023 roku był bardzo owocny dla wszystkich wielbicieli Doktora Who. W końcu nie często, a raczej chyba pierwszy raz zdarzyło się tak, że w jednym miesiącu wyszły aż 4 odcinki specjalne. To chyba jest naprawdę rekord w skali całego serialu. Dodatkowo nigdy wcześniej nie był on dostępny tak dużej grupie odbiorców, ponieważ wszystkie one pojawiły się na Disney Plus i to z polskim dubbingiem, który uwierzcie mi bolał. Cezarego Pazurę jeszcze można było słuchać z powodu modulacji głosu, natomiast z Joanną Kołaczkowską miałem ogromne kłopoty. W kabarecie sprawdza się świetnie, ale ma zbyt specyficzny głos do takich zadań. Dlatego też musiała powstać dzisiejsza recenzja. Mam kilka uwag, które dosłownie rozrywają mnie od środka, a niema sensu dzielić tego na cztery osobne teksty, dlatego uwaga będą spoilery i to konkretne.
Ponownie wraca najlepszy moim zdaniem Doktor w historii serialu, czyli David Tennant. Oczywiście widać, że czas nie był dla niego aż tak bardzo łaskawy, ale pierwszy raz w tę postać wcielił się w 2005 roku, czyli dobre osiemnaście lat temu. Ale jego tu brakowało. Trochę jak na weselu, coś starego, coś nowego i coś niebieskiego. Wszystko tu mamy. Trzeba jednak przyznać, że nadal jest tak samo żywiołowy, a postać, którą gra nadal ma w sobie to coś. To coś co kochały w nim kobiety, ale on już ich nie kocha. Wchodzi tu bowiem wątek LGBT i to nie pierwszy niestety. W drugim specialu chyba najgorszym z tego wszystkiego mamy pierwsze podejrzenia co do zmiany jego orientacji. Ogólnie tak sztucznego odcinka dawno nie widziałem. Widać tu duży wpływ efektów specjalnych oraz większy budżet, ale to co najbardziej lubiłem w poprzednich sezonach to ich naturalność, taki twardy nieoczywisty sznyt pewne nieoszlifowanie, które nadawały wszystkiemu pewnej szorstkości.
Wracając jednak do początku, czyli pierwszego odcinka specjalnego to w oczywisty sposób twórcy chcieli zagrać na sentymentach. Mamy nie tylko powrót dobrze znanych bohaterów takich jak Donna, ale pojawia się nawet wzmianka o pierwszej towarzyszce Doktora o Rose. Wszystko po to, żeby wprowadzić jak najwięcej poprawności politycznej. Córka Donny, która jako jedyna nie darzyła Doktora romantyczną miłością jest niebinarna albo zmieniała płeć nie jestem do końca pewien. Żeby było jasne to Donna go nie kochała, a nie jej córka. Zaczynam się plątać już w tym wszystkim, ale trudno mi uwierzyć w którą stronę to wszystko zmierza.
Trzeci special to dla mnie prawdziwy majstersztyk. Powrót do klasyku i w końcu przeciwnik godny naszego Doktora. Zabawkarz z bardzo dobrą historią, niezwykle mroczny, momentami nawet przerażający. Zwłaszcza gdy lękacie się żywych laleczek. Spokojnie porównałbym go do Mistrza, który przez wiele odcinków i sezonów nadawał całości pewnej spójności i był prawdziwym antagonistą. No wiecie jak w Marvelu. Bohater bez arcywroga to nie bohater. Dodatkowo pochwała dla Neila Patricka Harrisa za swój kunszt aktorski, bo to dzięki niemu postać ta nabrała takiej złożoności i wydźwięku. Z przyjemnością jeszcze go zobaczę chociaż to mało prawdopodobne.
Dopiero czwarty special rozpoczynający oficjalnie nowy sezon jest tym do czego twórcy nas przyzwyczaili. Święta i wielka katastrofa, którą tylko Doktor może powstrzymać. Tu jest trochę lepiej, ale też nie do końca. Pewnie trochę mi się zejdzie zanim zaakceptuję nowe wcielenie ostatniego z Władców Czasu, ale nie mówię nie. Zwłaszcza że mamy tu na powrót do klasycznego budowania napięcia, podróże w czasie i ten archaiczny wygląd przeciwników. Wydawało mi się przez chwilę ze to kolejna odsłona Gremlinów. Fajny byłby taki crossover, może warto byłoby napisać do twórców.
Mam ogromy sentyment do tej serii i zawsze chętnie wracam do starych odcinków. Dla mnie miały one pewien klimat, który teraz ciężko jest podrobić. Widzę tu jednak pewien potencjał. Wiem, że nie dostrzegacie tego w moich wypowiedziach, bo ciągle paplam o LGBT i nie zrozumcie mnie źle. Nie jestem, nie byłem i nie będę homofobem, ale teraz osoby hetero coraz częściej odsuwane są na dalszy plan i jak tak dalej pójdzie staną się mniejszością. Ciekawe jak scenarzyści będą kombinować, jeżeli bohaterowie przeniosą się do średniowiecza albo czasów, gdy osoby z innym kolorem skóry nie były akceptowane (w końcu nowe wcielenie zmieniło nie tylko orientację). Widzieliśmy to już w poprzednich sezonach, ale zawsze dotyczyło to tylko towarzyszy, a nie samego Doktora.
Miło było wrócić do tego świata chociaż smuci mnie, że całość idzie w całkowicie obcą dla mnie stronę. Obawiam się, że na zawsze znikną Dalkowie, Cybermani czy też Płaczące Anioły, którzy regularnie niegdyś się pojawiali budząc u widzów niemałe przerażenie. To czas nowego Doktora, inaczej skonstruowanego i bardziej współczesnego. Czy twórcy będą grać jeszcze na sentymentach czy pozwolą na nowo rozwinąć się historii? Tego nie wiem i wszystko wyjaśni się przy okazji kolejnych odcinków czternastego już sezonu. Co z tego będzie? Nie mam pojęcia, ale mam w sobie trochę nadziei. Jak to mówił mój nauczyciel angielskiego “Nadzieja to ryzyko, które należy podjąć”. Dlatego całość oceniam (głównie dzięki 3 specialowi) na 4-/5.
19 stycznia 2024
Ukryj widgety
Pokaż widgety
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz