Tryb noc/dzień

26 lipca 2024

Wonka

0
Przyznać mi się na początku kto z tu obecnych lubi czekoladę? Pewnie zobaczyłbym las rąk, bo w końcu kto jej nie lubi. Ja sam teraz pisząc tę recenzję zajadam się Kinder Chocolate, a oczy mi się świecą na widok wszelkiego rodzaju słodyczy. Jednak to brązowe złoto niezależnie czy w formie tabliczki, płynnego nektaru czy też finezyjnie ukształtowanych pralinek z nadzieniem, o którym jak tylko pomyślę to mi ślinka leci zawładnęło moim sercem i dorzuciło mi kilka dodatkowych kilogramów. Czemu o tym mówię? Mam do zaprezentowania film, w którym to właśnie czekolada jest walutą, obiektem pożądania i największą nagrodą. Już wiecie, że czas żebym opowiedział co nieco o “Wonce”.

Willy Wonka (Timothée Chalamet) zawsze miał marzenie. Pragnął otworzyć sklep by sprzedawać w nim najlepszą czekoladę. W końcu nadarza się ku temu znakomita okazja. Trafia do wielkiego miasta, gdzie może zaprezentować swoje prawdziwe dzieła sztuki cukierniczej szerszej publiczności. Niestety to miasto jest już zajęte. Czekoladowy Kartel w skład którego wchodzi trzech największych producentów trzyma cały ten interes twardą ręką. Nie pozwolą by ktoś zabrał im chwałę oraz pieniądze, zwłaszcza młodzieniec z ogromnym talentem. Problemy z którymi będzie musiał zmierzyć się Willy mogą go przerosnąć, ale na czy na pewno?

To chyba najsłodsza i najbardziej lukrowana produkcja ostatnich lat. Samo jej oglądanie może grozić cukrzycą oraz bólem zębów. Tak na serio to pełnokrwiste kino familijne. Co się jednak dziwić, jeżeli reżyserem jest Paul King odpowiedzialny za obie części Paddingtona. Jest to tu bardzo dobrze widoczne. Bardzo zbliżony humor, podobne sekwencje, ogólnie widać to samo ciepło skierowane do widza w każdym wieku. Ja bawiłem się na tym filmie rewelacyjnie, ale może to zasługa tego, że godzinę wcześniej oglądałem “Życzenie”, które bardzo obniżyło moje wymagania filmowe.

Aktorsko jest lepiej niż dobrze. Timothée Chalamet ze swoim takim niewinnym, anielskim wyglądałem cudownie wpasowuje się w rolę młodzieńca nierozumiejącego jak wygląda rzeczywistość przepełnionego naiwnością oraz wiarą w dobro innych ludzi. Reszta obsady też dobrze się prezentuje mamy tu nawet Rowana Atkinsona, wielokrotnie nagradzaną różnymi nagrodami, także Oscarem, Olivię Colman oraz nieszczęsnego Hugh Granta. Powiem tak, zagrał rewelacyjnie, ale to co usłyszałem, jak podchodził do tej roli to mnie zniesmaczyło. Wielokrotnie w mediach społecznościowych wypowiadał się źle o swojej postaci i nawet nie chciał zatańczyć w tej dość kultowej moim zdaniem scenie.

I tu chciałbym zwrócić uwagę na mały kłopot, który dał mi się trochę we znaki. Odrzucenie możliwości zagrania w filmie przez osoby niskorosłe. Nie chcę wypowiadać się w ich imieniu, ale czy komputerowe tworzenie takich postaci których mogliby spokojnie zagrać prawdziwi aktorzy nie zabiera im możliwości grania w wysokobudżetowych produkcjach? Bądźmy szczerzy nie mają oni zbyt wielkiego pola manewru, jeżeli chodzi o bohaterów, w których mogliby się wcielić. Peter Dinklage na pewno by się tu nie pojawił, bo nie chce być kojarzony z tego typu rolami, ale może ktoś nowy chciałby zasłynąć na wielkim ekranie, a tu klops. To trochę dyskryminacja moim zdaniem. Wizualnie film wygląda bardzo dobrze jak już wcześniej wspomniałem jest kolorowo i energetycznie. Piękna choreografia, wspaniałe stroje. Najbardziej jednak doceniam szczegółowość tej cudownej walizki, którą taszczy ze sobą Willy oraz wygląd wyprodukowanych przez niego cukierków. Miałem ochotę skosztować któregoś z nich. Przy okazji jest to musical, ale taki stonowany, piosenki są dodatkiem, a nie głównym elementem filmu. Zauważyć też można, że nie obserwujemy samych śpiewających aktorów. Możemy przy okazji obserwować całe ich otoczenie co pozwala więcej przekazać widzowi w tej samej chwili.

"Wonka” jako prequel filmy z 1971 roku wypada bardzo dobrze. To taka bardziej uwspółcześniona opowieść pełna wspaniałych przekazów, mądrości oraz wszystkiego tego co sprawia, że chętnie go się obejrzy z całą rodziną. Nie zdziwiłbym się również i po dłuższym zastanowieniu byłbym nawet chętny zobaczyć dalsze losy Willy’ego może nie jako poszukującego swojego następny, nieco szalonego naukowca, ale bardziej podróżnika poszukującego kolejnych składników i odwiedzającego najróżniejsze miejsca. Coś takiego pośredniego między tymi dwiema częściami. Zobaczymy jednak co na to wszystko twórcy, bo trzeba przyznać film osiągnął dość spory sukces, więc jest spora szansa. Dla mnie mocne 5-/5.
Ukryj widgety

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz