Tryb noc/dzień

18 października 2024

Joanna W. Gajzler - Necrovet. Metody leczenia drakonidów

0
Smoki. Kto ich nie lubi? Potężne, majestatyczne po prostu pod każdym względem zachwycające. Ale czy na pewno? Ile wierzeń tyle ich wersji, a trzeba przyznać prawie każda mitologia ma swojego drakonida. Już chciałem napisać, że jaszczura, ale nie zawsze w ten sposób jest on przedstawiany o czym możemy przekonać się w kontynuacji przygód Florki, która wyszły spod pióra Joanny W. Gajzler. Ponownie przenoszącej nas do najbardziej niezwykłej przychodni weterynaryjnej w historii literatury. “Necrovet. Metody leczenia drakonidów” pokazuje świat, w którym chcielibyśmy zamieszkać. Oj chcielibyśmy.

Florka, Bastian i Iza Pokot nie mają co narzekać na nudę. Co chwila w drzwiach przychodzi pojawiają się kolejni niezwykli pacjenci, a jak dorzucimy do tego całkiem zwyczajne zwierzaki to ich ilość może przytłoczyć. Dlatego też trzeba zatrudnić kogoś dodatkowego. Nowa współpracownica może jednak sprawić więcej kłopotu niż pożytku, zwłaszcza gdy na światło dzienne wyjdzie jakie z niej ziółko. Los nie jest jednak łaskawy. W Zrębkach w bardzo niepokojący sposób zaczynają się pojawiać kolejne smoki. Jedne mniejsze, inne większe, ale wszystkie równie niebezpieczne. Czy mieszkańcy są gotowi na to z czym będą musieli się zmierzyć? Spokojnie nie pojawi się tu rycerz na białym koniu, bo on by tylko machał mieczem tu bohaterem okaże się ktoś inny. O tym jednak dowiecie się sami.

Na serio nie mamy co liczyć na nudę. Dzieje się tu i to dość sporo. Kolejne dziwnie brzmiące nazwy jak chociażby Katoblepas, Aitwaras czy też Tatzelwurm pojawiają się jak za sprawą czarodziejskiej różdżki, która przy okazji w rękach Pani Doktor zrobi dużo dobrego. I to mnie kręci. To nie ona. Magia tu widoczna jest dość skromna. Objawia się głownie w fantastycznym zwierzyńcu i kilku zaklęciach pomagających szybciej zabliźniać rany. Oczywiście mamy tu też krasnoludy, elfy i inne magiczne rasy, ale w tym świecie są oni po prostu sąsiadami. Niczym bardziej egzotycznym. I ta równowaga mi się podoba. W tej części zobaczymy trochę więcej nekromancji, ale to chwilowy epizod, który nie wpływa znacznie na fabułę, a jedynie pokazuje nieodpowiednie podejście właścicieli do swoich pupili.

Skoro przy tym jestem to co tak na serio otrzymujemy w tej książce? Życie i nic więcej. Nie jest ona o walce dobra ze złem. Ona jest o chęci niesienia pomocy przez Faunastycznych, ekipę doktor Pokot czy też przypadkowych wolontariuszy. Zobaczymy z czym muszą się oni zmierzyć. Jak ważne są datki oraz pomoc przypadkowych ludzi w ratowaniu zwierzaków. To trudne zadanie, ale dobrze, że są ludzie gotowi to robić. Chwała im za to. I to mnie zachwyca w tej części. Mam słabość do takich fantastycznych obyczajówek. Kurczę chyba z wiekiem nawet w książkach pragnę stabilizacji. a nie wielkich wypraw pokroju “Władcy Pierścienia”. Trochę to smutne, ale daje nadzieje na nowe horyzonty i nowe literackie odkrycia.

Dużo uwagi jest tu poświęcone też relacjom między postaciami oraz temu co w sobie skrywają. Bastian zwierza się Florce ze swojej przeszłości otwierając nowy rozdział w tym co może się między nimi rozwinąć. Nie jest to romans i spijanie sobie z dziubków, a zdrowo rozwijająca się znajomość, która może niedługo zostanie doprawiona namiętnością. Życzę im tego z całego serca. Kurczę ja mięknę na starość. Moje biedne serducho. Nie zabraknie tu też niepokojów, gdy dziennikarka zainteresuje się przychodnią, brakiem zaufanie względem nowej techniczki czy też fascynacji nowymi podopiecznymi.

I one zyskują tutaj w moich oczach najbardziej. Ogrom drakonidów różniących się nie tylko wyglądałem, ale również charakterem jest taką małą Puszką Pandory dla mnie jako czytelnika. Za każdym razem, gdy czytam o nowym osobniku tej zaskakująco wielkiej rodziny odpalam sobie wyszukiwarkę, żeby przekonać się czy to wymysł autorki czy jednak tak niesamowite stworzenie gdzieś “istniało”. Mitologii mamy wiele. Autorka nie ogranicza się tylko do jednej, a czerpie z każdej pełnymi garściami. I nie tylko o smoki mi tu chodzi, a o wszystkie zwierzaki. Katoblepas jest z Etiopii, Aitwaras z Litwy, a Tatzelwurm z Niemiec. Po co się ograniczać. Ja to kocham w tej książce.

“Necrovet. Metody leczenia drakonidów” to boska kontynuacja będąca elementem jeszcze lepszego świata wykreowanego. Wciąga od pierwszych minut, trzyma przez cały czas czytania książki i uzależnia równie mocno co papierosy, ale na szczęście może zepsuć jedynie wzrok w czasie wielogodzinnego czytania późną nocą. Polecam lampki przyczepiane do waszych woluminów. Już nie mogę się doczekać kolejnego tomu, a wiem, że już jest. Jaram się równie mocno co nastolatka przed koncertem swojej ulubionej wokalistki. Może jednak jestem młody duchem. Koniec tego paplania, lecę szukać kolejnego tomu. Moja ocena to mocne 5/5.

Tytuł: Necrovet. Metody leczenia drakonidów
Cykl: Necrovet
Tom: 2
Autor: Joanna W. Gajzler
Wydawca: Sine Qua Non
Data wydania: 15 listopada 2023
Liczba stron: 368
Format: 140 x 205 mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
ISBN-13: 9788383302249
Cena: 44,99 zł
Ukryj widgety

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz